Dość kiwania śledczych. Mordercy złapani. "Rewelacje w sprawie zabójstwa gen. Papały to tylko wstęp do kolejnych odkryć"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / G. Michałowski
fot. PAP / G. Michałowski

Wkrótce może się okazać, że komendant główny Policji padł ofiarą początkujących kieszonkowców. Szedł sobie z wieczora do domu, a tu nagle wyskoczyli z krzaków dwaj młodociani rabusie, którzy pomylili miejscowość, dzielnicę i nie odróżniając kieszeni marynarki od spodni poczęli plądrować odzienie napadniętego. Brakowało im akurat parę złotych na winko i ciasteczka, więc postanowili skorzystać z pierwszej nadarzającej się okazji i zaatakowali mężczyznę, który akurat wysiadł z lichego samochodu marki „daewoo”.

Uznali, że taki nie ma przy sobie jakichś większych sum, więc w ogóle nie będzie się spodziewał napaści. Wszystko więc poszło łatwo, zgodnie z planem. Problem zaistniał na końcu, bo napadnięty zorientował się, że ma do czynienia prawie z amatorami. Zaczął więc trochę się bronić i może udałoby mu się wyjść z opresji, gdyby nie tragiczny przypadek. Oto rabusie zauważyli nagle leżący na trawniku rewolwer. Przypadkowo był załadowany i odbezpieczony. Wystarczyło tylko pociągnąć za spust. Jak się później okazało rewolwer zgubił przed domem pewien policjant, który nie zameldował o tym swym władzom, licząc, że łaskawy znalazca sam go odszuka i zwróci broń prawowitemu właścicielowi.

Gdy, po paru dniach, dowiedzieli się kogo pozbawili życia, mieli nawet zgłosić się na posterunek i o wszystkim opowiedzieć. Jednak wkrótce, widząc błyskawiczność i skuteczność prowadzonego śledztwa, zmienili plan. Chcieli nawet następnym razem okraść z paru złotych specjalną ekipę powołaną do wykrycia zabójców. Zrezygnowali, gdy dowiedzieli się, że ci funkcjonariusze zarabiają bardzo kiepsko. Zrobiło się im żal i od zamiaru odstąpili. Potem nie kradli przez kilkanaście lat. Wpadli dopiero przy następnej próbie, kiedy to zapomniano o ich przestępstwie. Oni sami zresztą także o nim zapomnieli. Przypomnieli sobie zdarzenie dopiero w areszcie, pod naporem krzyżowych pytań śledczych.

Teraz więc znamy już całą prawdę o morderstwie Pierwszego Policjanta RP. Jakieś tam Mazury i inni zacni obywatele, w kraju i za granicą mogą spać spokojnie. Prawo jest nierychliwe, ale sprawiedliwe. I bardzo dobrze.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych