Polecamy książki z serii "W Służbie Niepodległej". Tylko u nas pierwsza recenzja - pracy "O Moskwie w aktach SB"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Red. Bohdan Tomaszewski w czasie promocji serii "W Służbie Niepodległej" na XX Targach Książki Historycznej w 2011. Fot. Blogpress.pl
Red. Bohdan Tomaszewski w czasie promocji serii "W Służbie Niepodległej" na XX Targach Książki Historycznej w 2011. Fot. Blogpress.pl

Niedawno do obiegu czytelniczego weszła seria w „Służbie Niepodległej” wydana przez Instytut Nauk Historycznych UKSW. Jej celem jest przybliżenie naszym rodakom niepodległościowej tradycji narodu i państwa polskiego.

W jej skład wchodzą prace napisane przez magistrantów i doktorantów Instytutu Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prace te powstały pod kierunkiem profesorów Uczelni: Jana Żaryna (przewodniczącego Rady Programowej), Wiesława Jana Wysockiego, Janusza Odziemkowskiego i O. Janusza Zbudniewka OSPPE. W skład Rady Programowej zaś wchodzą także: ks. prof. Dominik Zamiatała z Instytutu Politologii UKSW, prof. Andrzej Nowak z Instytutu Historii UJ, prof. Wojciech Roszkowski z Instytutu Nauk Politycznych PAN i prof. Tadeusz Wolsza z Instytutu Historii PAN i Rady Programowej IPN. W to ambitne dzieło wpisuje się praca młodego historyka Artura Cegiełki pt. „Działania MSW wokół olimpijskich zmagań Moskwa '80”.

Autor podzielił swoją pracę na 6 rozdziałów (pierwszy z nich dodatkowo podzielony został na trzy podrozdziały). Z rozdziałami zaś korespondują obszerne i szczegółowe załączniki. Zajmują one około połowy książki. Znajdują się w nich zarówno dokumenty jak i m.in. wspomnienia Bohdana Tomaszewskiego. W pierwszym rozdziale autor opisuje dzieje sportu w Polsce w latach 1944-1980. Następnie w kolejnych podrozdziałach sytuację międzynarodową lat 70 – tych. W kolejnym zaś kryzys gospodarczy PRL w tychże latach. W rozdziale drugim czytamy o przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. W następnym o roli środków masowego przekazu w ich kontekście. Potem o samej operacji Moskwa'80.

I wreszcie – przy czym chciałbym się tu dłużej zatrzymać - o działaniach SB wobec Bohdana Tomaszewskiego i Bogdana Tuszyńskiego. Autor bowiem zestawia ze sobą te dwie postacie. Pokazuje je w świetle ich zachowań wobec skomplikowanych sytuacji wykorzystanych przez aparat represji.

Zarówno Bohdan Tomaszewski jak i Bogdan Tuszyński byli w PRL-u bardzo znanymi dziennikarzami sportowymi. Pierwszy z nich na początku swojej kariery we wczesnych latach `50 ubiegłego wieku wyjechał jako dziennikarz „Ekspresu Wieczornego” na mecz Pucharu Davisa do Szwecji. Wtedy właśnie bezpieka otrzymała agenturalne doniesienie o jego kontaktach z Robertem Sneddonem, byłym pracownikiem Ambasady Wielkiej Brytanii w Warszawie, którego oskarżano o działalność szpiegowską na rzecz brytyjskiego wywiadu.[1]” Należy pamiętać, że w owym czasie świat znajdował się w apogeum „zimnej wojny”. Na terytorium Półwyspu Koreańskiego trwały zacięte zmagania między Północą i Południem. Między Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej, a ZSRS stosunki były bardzo złe.

W tej atmosferze za rzekome szpiegostwo mogła więc Tomaszewskiemu grozić nawet kara śmierci. Ostatecznie znalazł się on w kręg zainteresowań aparatu bezpieczeństwa PRL. W 1954 r. nawet porwano go i grożono mu wyrokiem śmierci za szpiegostwo i co gorsza zamordowaniem syna: „Zapewne wiedzieli, że jestem po rozwodzie oraz że mój syn mieszka z matką na Bielanach. Wtrącili, że jest bardzo żywym chłopcem, często biega po pobliskich ulicach, i sugerowali, że tacy żywi chłopcy mogą być przejechani przez samochód[2]”. Stosowano więc wobec Bohdana Tomaszewskiego poważne naciski natury psychologicznej. Oszczędzono mu jedynie tortur fizycznych. W każdym razie będąc pod silną presją podpisał zobowiązanie o współpracy. Zgodnie z jego treścią miał donosić na działaczy PZT  (Polski Związek Tenisa) mającymi kontakt ze wspomnianym wyżej R. Sneddonem. Miał również mówić o kontaktach tenisisty Władysława Skoneckiego z brytyjskim dyplomatą. Bohdan Tomaszewski miał od tej chwili stać się tajnym współpracownikiem o kryptonimie „Guzikowski”. Próbował tą uciążliwą i haniebną współpracę jak najszybciej zakończyć. Nie brał też z tego tytułu korzyści majątkowych. Współpracę zakończył, trudno jednak orzec kiedy dokładnie, odmawiając ostatecznie przyjęcia stanowiska korespondenta zagranicznego.

Zupełnie inny jest przykład Bogdana Tuszyńskiego. Podobnie jak Bohdan Tomaszewski był on dziennikarzem sportowym. W 1963 r. odbył podróż do Szwecji gdzie zorganizowano Mistrzostwa Świata w hokeju. Wspólnie z kolegą Stefanem Rzeszotem komentował mecze. On jako sprawozdawca Polskiego Radia. Stefan Rzeszot zaś jako redaktor naczelny „Sportowca”. Po zakończeniu międzynarodowej imprezy każdy z nich – zgodnie z panującym zwyczajem – przedstawił w Polsce rachunki za hotel w Szwecji. Tym razem jednak władze podejrzewały fałszerstwo. Ponadto Bogdan Tuszyński nawiązał kontakt z polskim emigrantem o pseudonimie „Simon” (naprawdę Zygmunt Sobczyk): „Podczas rozmowy z funkcjonariuszem SB por. Romanem Wieczorkiem poruszono temat tajemniczego emigranta z Polski, który kontaktował się z polskimi dziennikarzami, a na dodatek w Sztokholmie miał być zakwaterowany wraz z polską delegacją. Ze wstępnych informacji SB wynikało, że był nim niejaki „Simon”: „Był bardzo regularnie w hotelu, w którym mieszkała nasza ekipa. Jest bardzo charakterystyczny, gdyż nie ma jednej ręki, nosi brodę i stale ma ze sobą aparat fotograficzny. Przedstawił się jako fotoreporter[3]” - tak opisywał go, zdaniem SB, kontakt poufny ps. „Stefan”. Z treści sporządzonej notatki wynika również, iż osoba ta utrzymywała bliskie kontakty z Bogdanem Tuszyńskim.[4]

W związku z powyższym wezwano go na rozmowę, podczas której przedstawiono mu obciążające dowody. Funkcjonariusz SB zapytał Bogdana Tuszyńskiego czy wie, co mu za to grozi. Ten odpowiedział, że zakaz wykonywania zawodu i wyjazdów za granicę oraz ewentualna sprawa w sądzie. Funkcjonariusz powiedział, że może on odkupić swoją winę podpisując zobowiązanie o współpracy. Bogdan Tuszyński nie tylko wyraził na to zgodę, lecz także wyraził ubolewanie z powodu nie zwrócenia się doń wcześniej z podobną propozycją. W ankiecie personalnej oficer prowadzący zaznaczył, że Bogdan Tuszyński posługujący się dla celów operacyjnych ps. „Fala” został pozyskany na zasadzie dobrowolności. Nie była to jednak prawda gdyż w jego przypadku posłużono się szantażem. Grożono mu złamaniem kariery dziennikarskiej. Generalnie więc Bogdanowi Tuszyńskiemu nie groziła kara śmierci jak w przypadku Bohdana Tomaszewskiego. Można jednak zrozumieć nawet strach przed złamaniem kariery.

Jednakże Bogdan Tuszyński dobrowolnie zapisał się do PZPR: „Bogdan Tuszyński pod koniec lat sześćdziesiątych został członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej; wielu dziennikarzy wówczas wstępowało w szeregi Partii. Jemu z pewnością było łatwiej podjąć tę decyzję, gdyż nie ukrywał swojego poparcia dla władzy komunistycznej. Córka Bogdana Tuszyńskiego, Agata, opisując rodzinną historię, poruszyła i tę kwestię: „Popierali [rodzice] nową rzeczywistość. Podczas studiów na wydziale dziennikarstwa działali w młodzieżowej organizacji ZMP, nosili czerwone krawaty, chodzili na wiece i klaskali na zebraniach kolektywu, pełni zapału dyskutowali tezy marksizmu i leninizmu. Chcieli budować swoje życie bez oglądania się wstecz [...][5]”. Sam dziennikarz w swoich tekstach również często odnosił się z sympatią do ówczesnej rzeczywistości, podkreślając m.in. wielkie znaczenie „władzy ludowej” w dziedzinie odbudowy powojennych struktur sportowych w Polsce.[6]

Autor, szczegółowo opisał również tło historyczne olimpiady 1980 r. w Moskwie. Przede wszystkim zwrócił uwagę na działania wojenne ZSRS w Afganistanie i reakcje świata zachodniego, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej na te wydarzenia. Była to bowiem przyczyna bojkotu moskiewskich igrzysk. Następnie wyczerpująco opisał rolę Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOL) w rozstrzygnięciu sporu pomiędzy Stanami Zjednoczonych Ameryki Północnej, a ZSRS. Nie omieszkał również opisać we wstępie wcześniejszych stosunków między obu mocarstwami. Ponadto opisał rolę mediów, służby bezpieczeństwa, milicji i innych organów w przygotowaniach olimpiady ze strony PRL.

Autor demaskuje również marksistowsko-leninowską propagandę. Szczegółowo na przykład opisuje tzw. gest Kozakiewicza. Było to ewidentne wyrażenie niechęci sowieckim kibicom przez naszego sportowca w odpowiedzi na ich skandaliczne postępowanie. Trzeba przyznać, że wydarzenie to było bezprecedensowe w historii polskiego sportu; zignorowane zostało oczywiście przez krajową prasę, która donosiła wówczas o heroicznej postawie sportowców podczas zawodów: „trwający cztery godziny tyczkarki show, którego aktorami byli trzej polscy zawodnicy i reprezentant ZSRR Konstantin Wołkow, na długo zostanie w pamięci nie tylko Polaków. Było to chyba najpiękniejsze widowisko w dotychczasowych zawodach we wszystkich dyscyplinach na XXII igrzyskach olimpijskich”. W podobny sposób zareagował „Żołnierz Wolności”, który na czwartej stronie umieścił relację z tego konkursu: „Polacy skakali jak z katapulty. Złoty rekord świata Władysława Kozakiewicza”. Natomiast Trybuna Ludu informowała, że „z radości pokłonił się nisko do ziemi.[7]Powyższy opis jest w książce jeszcze dłuższy.

Z drugiej strony autor opisuje odpowiedź opozycji na te działania. Przyrównywano m.in. Igrzyska Olimpijskie w Moskwie do tych w Berlinie w 1936 r. Rozlepiano plakaty z lufami czołgów sugerującymi podobieństwo działań sowietów w Afganistanie do tego co robił Hitler. Przypominano również o Katyniu: „W Australii w czerwcu 1979 r. w prasie polonijnej zamieszczono apel pod wymownym tytułem Katyń a Olimpiada w Moskwie, nawiązujący do zbliżającej się okrągłej rocznicy mordu polskich jeńców w Lesie Katyńskim: „[W] roku 1980 odbywa się w Moskwie Olimpiada – impreza, którą sowieci niewątpliwie będą usiłowali wykorzystać na propagandę swego totalitarnego ustroju komunistycznego, podobnie jak Niemcy hitlerowskie w 1936 r. na Olimpiadzie w Berlinie usiłowali wykazać wyższość rasy germańskiej i ustroju nazistowskiego. Zestawienie tych dwóch wydarzeń – zbrodni katyńskiej i Olimpiady w Moskwie chyba winno przemówić do wyobraźni każdego […] Godność narodowa Polakowi nakazuje zajęcie postawy: ani jeden grosz polski na moskiewską olimpiadę i ani jeden Polak na igrzyskach w Moskwie – w tej siedzibie katów sowieckich.[8]” Na łamach „Wiadomości Polskich” przed igrzyskami pojawił się cykl artykułów poświęconych zbrodni katyńskiej, które następnie trafiły różnymi kanałami do kraju.[9]” Autor podaje jeszcze inne przykłady dotyczące nagłaśniania podczas Igrzysk Olimpijskich w Moskwie sprawy zamordowania polskich oficerów w Katyniu.

Praca Artura Cegiełki jest napisana w sposób barwny i interesujący. Ponadto zawiera wątek sensacyjny. Tym samym jest ona dla potencjalnego czytelnika miłą w odbiorze. Jest to rzadkie i cenne zjawisko w polskiej literaturze historycznej. Autor obszernie korzysta również z ówczesnych artykułów w prasie sportowej. Ponadto wyczerpująco opisuje operację „Moskwa 80”. Jej celem było zabezpieczenie dojazdu sportowców, kibiców i turystów na Olimpiadę i neutralizacja działań antyolimpijskich. Omawia również postawę MKOL. Nie relacjonuje suchych faktów lecz w sposób barwny i żywy je komentuje.

Autor nie ustrzegł się jednak pewnych drobnych na tle całości niedociągnięć. Po pierwsze nie wyjaśnia pewnych hermetycznych dla danego środowiska pojęć. Przykładem może być „metoda salami”, „kontakt operacyjny” itp. Czytelnik nie ma obowiązku znać słów z nomenklatury tajnych służb. Autor powinien to wyjaśnić. Można byłoby na przykład na końcu książki umieścić słowniczek z tego typu terminami. Brak również cytatów z prasy sowieckiej na temat Igrzysk w Moskwie. Na obronę Autora pragnę zaznaczyć, że w załącznikach są za to dokumenty sowieckie, w których omówiono współpracę polskich i sowieckich służb na okres Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. Autor zamieścił tam również dokumenty SB omawiające postawę Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec w/w Igrzysk.

Omawiana praca jest bardzo dobrym opracowaniem syntetycznym pokazującym nie tylko działania SB wokół Igrzysk Olimpijskich w Moskwie lecz także całe ich tło. W tym również sytuację gospodarczą PRL lat siedemdziesiątych. Uważam, że pracę Artura Cegiełki można uznać po skorygowaniu omówionych przeze mnie niewielkich błędów za bardzo dobrą. O ile nie wybitną. Tym bardziej, że jak już wcześniej podkreśliłem, Autor nie waha się mieć własnego zdania, pisze ciekawie zachowując jednocześnie warsztat rasowego historyka. Rzadko to się zdarza w polskich pracach historycznych, które są często albo zbyt naukowe albo zbyt popularne. Artur Cegiełka słusznie wybrał w tym przypadku zasadę „złotego środka”.



[1] Artur Cegiełka, Działania MSW wokół olimpijskich zmagań Moskwa'80, Warszawa 2011, s. 95.

[2] Tamże, s. 105

[3] AIPN, BU 001121/1153, Teczka Personalna Stefana Rzeszota ps. „Czarny”, Notatka służbowa por. R. Wieczorka, 4 IV 1963, k. 337 [w:] Tamże, s. 113.

[4] Tamże, s. 113.

[5] A. Tuszyńska, Rodzinna historia lęku...s. 22 [w:] Tamże, s. 121.

[6] Tamże, s. 121.

[7] Tamże, s. 57-58.

[8] AIPN, BU 0236/231/CD, Operacja krypt. „Moskwa'80”, Katyń a Olimpiada w Moskwie, „Wiadomości Polskie”, Syndey 24 VI 1979, k. 24 [w:] Tamże, s. 87.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych