Premier obchodzi dziś 55. urodziny. Dobrego samopoczucia nie trzeba mu życzyć, bo najwyraźniej dopisuje. Życzę za to, aby nie zawodziła go pamięć, bo z tą – jak widać - jest coraz gorzej.
Przed dwoma dniami oświadczył, że nie było mowy o wspólnej wizycie w Katyniu jego i prezydenta. Dziś idzie jeszcze dalej - twierdzi, że nie chciał tego Lech Kaczyński.
Przebywając z małżonką w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, odniósł się do słów Jarosława Kaczyńskiego, który przypomniał, że już w styczniu 2010 roku rząd został poinformowany przez kancelarię Lecha Kaczyńskiego o zamiarze uczestniczenia prezydenta w uroczystościach katyńskich, a to premier nie chciał jechać razem z głową państwa.
Szef rządu stwierdził w Dubaju:
Dziesiątki i setki razy przekazywaliśmy precyzyjną informację - Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zgłaszała zainteresowanie uczestniczeniem w obchodach rocznicy katyńskiej bez żadnych konkretnych danych; nie było mowy - ani wcześniej, ani później - o tym, że prezydent Kaczyński był zainteresowany jakimkolwiek wspólnym działaniem. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, bo nigdy nie był zainteresowany jakimś wspólnym działaniem czy wspólnymi wizytami.
Dodał, że data i miejsce jego wizyty w Katyniu i wizyty premiera Rosji Władimira Putina została podana publicznie natychmiast po zaproszeniu wystosowanym przez rosyjską stronę.
Gdy zaczęła się cała wrzawa, wtedy doszło do wielu wypowiedzi prezydenta Kaczyńskiego, takich bardzo nerwowych i Kancelaria Prezydenta podjęła decyzję, że prezydent, niezależnie od mojej wizyty w Katyniu i spotkania z premierem Putinem, będzie uczestniczył w obchodach (...) dziwię się prezesowi Kaczyńskiemu, że w obliczu Smoleńska kieruje się takimi małostkowymi intencjami.
No to prostujemy:
Nie jest prawdą, że „data i miejsce wizyty w Katyniu została podana publicznie natychmiast po zaproszeniu wystosowanym przez rosyjską stronę”. Stało się to aż miesiąc później. Dopiero 4 marca. Putin zadzwonił 3 lutego. Przez cały ten czas trwały:
oficjalnie – przepychanki z otoczeniem prezydenta i próba zdeprecjonowania jego wizyty (brali w tym udział polscy ministrowie i rosyjski ambasador);
nieoficjalnie – rozmowy z Rosjanami na temat scenariusza przebiegu uroczystości. De facto wciąż dopuszczano dwa scenariusze – w tym wspólnych uroczystości. Są na to dowody – dokumenty, zeznania, po prostu FAKTY.
Premier udaje, że ich nie zna.
Nie znam natomiast żadnego dokumentu mówiącego, iż to prezydent bądź jego otoczenie nie życzyło sobie wspólnej wizyty. Nikt nigdy o takim dokumencie nie pisał, nawet nie wspominał.
Cóż, mówiąc delikatnie – premier blefuje. Mówiąc dosłownie – kłamie.
Nie przypominam sobie też jakichś nerwowych wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego. Co najwyżej żartobliwe, wyrażające nadzieję, że dostanie rosyjską wizę.
Nie rozumiem tego zachowania Donalda Tuska. Uznał najwyraźniej, że w swojej obronie może już powiedzieć wszystko, nawet jeśli będzie stało to w sprzeczności z wszelkimi faktami i dowodami.
Jego szczęście, że do kamer nie mówi pod przysięgą...
Spinając premierowo-urodzinową klamrą ten krótki tekst, życzę też szefowi polskiego rządu opamiętania, odwagi, skruchy i waleczności, których po 10 kwietnia nie wykazał za grosz.
PS. A skoro już Donald Tusk bawi w bogatych krajach arabskich, może znajdzie wreszcie solidnego inwestora dla polskich stoczni?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/131056-marek-pyza-donald-tusk-opowiada-kolejna-bajke-smolenska-i-stapa-po-bardzo-kruchym-lodzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.