Antysemici bronili Telewizji Trwam? Naprawdę tylko na to was stać?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell

Nie byłem na marszach broniących Tv Trwam. Nie wiem więc co się działo w tłumie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Zapewne pojawił się tam jakiś promil wariatów i ludzi chorych z nienawiści. Skąd o tym wiem? Dzięki wybitnym reporterom Gazety Wyborczej, którzy w żałosny sposób starają się do antysemickiego worka wrzucić wszystkich obrońców wolności słowa.

Wszyscy wiemy, że „Gazeta Wyborcza” jest gazetą „arcyobiektywną”. Jest to gazeta, która szuka prawdy i tylko prawdy o Polsce wybudowanej przez ich idoli, którzy zdefiniowali czym jest ta prawda. Można się więc było spodziewać odpowiednich relacji z wczorajszego marszu w obronie mediów o. Tadeusza Rydzyka. „Gazeta Wyborcza” musi się ścigać z sobą samą w sposobie manipulowania opinią publiczną. To trudne zadanie. Nie zabrakło więc wczoraj jej reportażystów na ulicach Warszawy. Nie byłem na marszu w obronie mediów o. Rydzyka. Wiem co tam się działo z relacji kolegów koleżanek z tego portalu. W tym ogromnym i porażającym tłumie ludzi musiało się znaleźć bardzo wiele środowisk skupionych wokół szeroko pojętej prawicy. Logika nakazuje zauważyć, że zawsze w takim miejscu znajdą się frustraci czy różnego rodzaju furiaci, których nie brakuje też na marszach lewicy. Nie można zapominać również o prowokatorach, którzy celowo pojawiają się w takich skupiskach i potem budują odpowiednią narrację w zaprzyjaźnionych mediach. „Gazeta Wyborcza” widziała w tłumie protestujących wiele „ciekawych” postaci. Tym razem gazeta zbudowała jeden z tekstów na temat marszu wokół opowieści 4 letniej córki publicystki Aleksandry Szyłło, która zapytała swoją mamusię:

„Dlaczego tu tyle flag, dlaczego pani ma flagę białą i czerwoną? - moja 4-letnia Maja uwielbia spędzać czas zadając pytania. Podchodzimy więc do pani z flagą, a pani rozpromieniona tłumaczy: - Puci, puci śliczna dziewczynko, idziemy bronić wolności. I dalej, że katolikom w Polsce chcą odebrać głos, chcą upadku telewizji TRWAM itd. Maja, prawdopodobnie nie nadążając, skupiła się na pierwszym zdaniu: - Mamo, my też obronimy wolność?Obronić wolność dobra rzecz, tylko że - My mamy wolność, kochanie - mówię - tak, jesteśmy wolne i nie musimy, dzięki Bogu, o wolność walczyć”-

czytamy w słodkim, cudnym i niemal telerankowym tekście w „GW”.

Następnie autorka opisuje wypowiedzi „oszołomów” o fałszowaniu przez Polaków wyborów, fałszowaniu przez Amerykanów Toto Lotka i przytacza hasła z banerów protestujących. Jednym słowem- standard. Ja również nie należę do miłośników mieszania na banerach chrystusowych haseł z obrażaniem nielubianych przez siebie polityków, jednak dostrzegałem na zdjęciach z pochodu więcej haseł niż te przedstawione przez „gazetę". Czy ludzie opisani przez Wyborczą pojawili się na marszu? Pewnie tak. I co z tego? Okazuje się, że wiele bo to ci ludzie żywiołowo reagowali na głos biskupów. W tekście dostaje się więc biskupowi Antoniemu Dydyczowi, który nie widzi podobno „nienawiści katolików”, którzy słuchali jego homilii. „To nie jest mój kościół. Cóż z tego, ze kiedyś zostałam ochrzczona i poszłam nawet w pięknej pożyczonej sukni do komunii świętej? Co z tego, ze w ostatnie Święta Wielkanocne miałam potrzebę odszukania ich głębokiego religijnego sensu? Uciekam”- pisze publicystka. Nihil novi. Czytaliśmy już setki takich tekstów. Zawsze jedna strona Kościoła jest winna odpływu wiernych. I nie ważne, że przykład krajów, gdzie „przewietrzono kościół” pokazuje jak świątynie zamieniły się w restauracje właśnie przez tą „drugą stronę”. Jednak najlepsze autorka pozostawia na koniec tekstu. Jest to wielki finał jak meksykański talerz burrito „kaskadera Mike’a” w „Death Proof” Tarantino.

„Boję się takich prawdziwych Polaków i boję się takiej miłości bliźniego. Takiej, która pozwala w środku tego rozmodlonego tłumu postawić stragan z książką "Co Żydzi winni Polakom". Autor we własnej osobie, Aleksander Graf Pruszyński, stoi ze sztabem pomocników z dwiema pełnymi torbami egzemplarzy. Pierwsze zdanie książki: "Nie ustaje szkalowanie Polaków przez Żydów i ich sługusów zwanych szabas-gojami"( ) Lata 1940-44 to lata polskich złotych serc, a lata 1944-68 to lata żydowskich złotych żniw.( ) Gdy Polak słusznie krytykuje Żyda, 'polscy intelektualiści' wrzeszczą o antysemityzmie. Gdy Żyd niesłusznie szkaluje Polaka milczą."- pisze Szyłło.

Brzmi znajomo? Cofnęliśmy się o 15 lat do publikacji oświeconej gazety na temat demonów polskiego patriotyzmu, który zawsze jest nacechowany antyżydowskim jadem? Można jeszcze od biedy polemizować z wytykaniem agresji wśród ludzi, którzy nazywają się obrońcami jezusowego przesłania. Można dyskutować z niektórymi hasłami na benerach obrońców wolności słowa. Jednak nie można polemizować z nikczemnymi próbami zrobienia z kilkunastu tysięcy ludzi antysemitów. Niestety Wyborcza wraca do swojego brudnego chwytu poniżej pasa, który stosowała wobec wszystkich swoich adwersarzy na czele z dzisiejszym złotym cielcem, który w „pojedynkę rozwalił światowy komunizm”. Nie wątpię, że na marszu pojawili jacyś antysemici, którzy bredzili o żydokomunie i „Protokołach Mędrców Syjonu”. Jednak tacy ludzie pojawiają się na wszystkich większych manifestacjach na całym świecie. Warto zobaczyć jak antysemityzm kwitnie we Francji czy w Niemczech. Chwyt Wyborczej jest jednak na tyle obrzydliwy, że dziś to nie prawica jest antysemicka ( śp. Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem Izraela), natomiast to nowi idole niektórych publicystów Wyborczej z lewackich grup noszą transparenty potępiające Izrael i bronią terrorystów palestyńskich. To właśnie tacy idole polskich salonowców jak Gunter Grass budują nienawiść przeciwko Żydom i wpisują się w to co robili niedawno włoscy lewacy , którzy nawoływali by nie „kupować u Żyda” i znakowali żydowskie sklepy w Rzymie. Dla lewicy dobry Żyd to słaby Żyd idący jak baranek do komory gazowej. Dumny Żyd z karabinem jest faszystą. I takie wartości wyznaje wielu młodych lewicowców, którzy są uświęcani przez środowisko Wyborczej.  O antysemityzmie w szatach antysyjonizmu, który jest nieodłącznym elementem lewackich protestów nikt w Wyborczej oczywiście nie pisze. Lepiej zwalić na „moherowe berety”, nieprawdaż?  Naprawdę tylko na takie żałosne chwyty was stać? Naprawdę nic innego wam nie zostaje niż przylepianie łatki antysemity swoim oponentom ideologicznym? To już nie działa. Mamy XXI wiek. Szukajcie antysemityzmu tam, gdzie on się znajduje- w waszym lewackim kręgu.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych