Tak przynajmniej uważa Krzysztof Łoziński, dziennikarz i fizyk, który kilka dni temu napisał, że prof. Binienda nie jest ekspertem NASA. Łoziński przekonuje w Radio Zet, że Kaczyński zamierza dokonać puczu i chce by policja strzelała do ludzi.
„Moim zdaniem Kaczyński dąży w tej chwili do wywołania rozruchów i przeprowadzenia puczu. Mówię to otwarcie, bo widzę ten plan. Najlepiej by było, jakby policja zaczęła strzelać do ludzi, a on wtedy dokonałby przewrotu. On doskonale wie, że żadnych wyborów w Polsce już nie wygra i po prostu w tym upatruje swoją drogę do władzy. Mam nadzieję, że mu się to nie uda”
–oznajmia odkrywczo publicysta i odnosi się do badań prof. Wiesława Biniendy, który jego zdaniem nie jest żadnym ekspertem NASA.
„Wiesław Binienda na zamówienie polityczne plecie bzdury, bo nie wierzę, żeby absolwent politechniki nie wiedział, że plecie takie bzdury na temat fizyki. Wiesław Binienda nie jest ani fizykiem, ani profesorem fizyki, bo ukończył Wydział Samochodów i Maszyn Roboczych na Politechnice Warszawskiej. Ma doktorat. Jeśli ktoś mnie pyta, gdzie w jego obliczeniach jest błąd, odpowiadam: wszędzie, bo on nie znał danych” -
mówił w programie Moniki Olejnik w Radio Zet.
„Wiesław Binienda zastosował niedopuszczalne metody badawcze. Żeby zbadać wytrzymałość czegokolwiek, trzeba bardzo dobrze znać budowę tego czegoś. Trzeba by dysponować dokumentacją techniczną tego konkretnego samolotu, a poza tym wykonać pomiary, bo coś mogło zostać wykonane niezgodnie z projektem. Wiesław Binienda tego nie zrobił i nie ma dostępu do dokumentacji technicznej”
– dodał publicysta, który już wcześniej „zlustrował” eksperta z komisji Macierewicza.
Łoziński na portalu kontrateksty.pl. napisał m.in., że Binienda nie jest ani profesorem w polskim tego słowa znaczeniu.
„Na czym oparte są te schizofreniczne teorie o bezśladowym zamachu i samolocie co ścina brzozy i leci dalej? Na przedziwnej ekspertyzie Wiesława Biniendy przedstawianego jako „profesor fizyki pracujący w USA, ekspert NASA". Dziwi mnie, czemu nikt z dziennikarzy nie zainteresował się dotąd, kim naprawdę jest Wiesław K. Binienda, bo według moich ustaleń, nie jest ani profesorem w polskim tego słowa znaczeniu, ani fizykiem, ani ekspertem NASA i obecnie wcale w NASA nie pracuje. Jedyne z tej wizytówki, co jest prawdą, to to, iż pracuje w USA”- pisał publicysta.
Teraz rozwija on swoją genialną myśl.
„Po pierwsze, brzoza nie jest miękkim drzewem. Po drugie, to jest niewłaściwy parametr, bo do tego, żeby określić, czy drzewo się złamie przy takim uderzeniu, jest parametr odporności na zginanie. Ważna jest odległość od podpory, czyli od ziemi i proporcji między tą częścią, która jest od ziemi, a tą częścią, która jest wyżej. Od tego zależy to czy to drzewo się złamie, a nie od tego czy ono jest miękkie czy twarde. Od tego również, ale to jest sprawa zupełnie drugorzędna”.
Sprawa katastrofy smoleńskiej i śmierci polskiej elity na czele z prezydentem, całej generalicji i ikon walki o wolność Polski, zdaje się niektórym również drugorzędna. Jest ona na tyle drugorzędna, że nawet postkomunista Włodzimierz Cimoszewicz zwrócił uwagę, że katastrofa smoleńska jest badana jak włamanie. No a teraz dochodzi możliwość puczu. Lecimy już nad kukułczym gniazdem?
Ł.A/Radio Zet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130916-dlaczego-tupolew-mogl-rozbic-sie-o-brzoze-bo-kazdy-wiesniak-ktory-rabie-brzoze-na-opal-wie-ze-to-nie-jest-miekkie-drzewo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.