Prof. Andrzej Nowak o debacie nt. zmian w nauczaniu historii.
Poprosimy o komentarz związany ze spotkaniem w Pałacu Prezydenta. Czy obrona historii w szkołach ma szanse i czy Pan jest optymistą?
Obrona w szkołach ma szanse, bo gdybyśmy nie zakładali (mówię w liczbie mnogiej, bo to jest jednak duża grupa osób zaangażowanych w walkę o obecność historii w polskich liceach) i gdybyśmy nie mieli nadziei na odzew, to jednak nikt z nas by nie przyszedł na to spotkanie. Nie byłoby tego spotkania, gdyby nie postawa bardzo dzielnych ludzi - opozycjonistów z lat osiemdziesiątych, którzy teraz zdecydowali się na protest głodowy.
Żadne wcześniejsze, merytoryczne protesty przeciwko tej niedobrej reformie nie przynosiły skutku, nie pociągały za sobą żadnej rozmowy ze strony ministerstwa. Teraz to jest odpowiedź na te protesty głodowe i, na szczęście, towarzyszące im kolejne protesty - zarówno ośrodków akademickich z UJ, KUL z Uniwersytetem Wrocławskim, z kilkudziesięcioma profesorami historii z Warszawy, z różnych ośrodków, z Torunia także. Ostatecznie stworzyła się swego rodzaju presja, pan Prezydent zdecydował się zorganizować takie spotkanie i, niezależnie od intencji jakie mu towarzyszyły, dobrze, że do tego spotkania doszło. Przy czym sygnały, jakie do nas docierały poprzez media mainstreamowe, były raczej solidaryzujące się ze stroną rządową, bardzo ogólnikowe, jeżeli chodzi o zreferowanie postulatów strony społecznej.
Poproszę o dwa słowa na temat koncepcji, z którą Państwo podążyliście do Pałacu Prezydenckiego.
Ja oczywiście sam nie odważyłbym się we własnym imieniu występować, ale w oparciu o porozumienie z inicjatorami pierwszej, 12. dniowej głodówki w Krakowie, z panami Adamem Kalitą i Grzegorzem Surdym, nawiązując zresztą do postulatów zgłaszanych już wcześniej przez środowiska akademickie, zaproponowałem formułę, optymalnie, jak sądzę kompromisowo - ugodową, biorąc pod uwagę fakt, że już pierwszego września, wchodzi ten rocznik. Reforma wprawdzie ruszyła formalnie już 3 lata temu, ale wtedy przeszła tylko przez gimnazja, natomiast teraz wchodzi do liceów. Ponieważ czas jest tak krótki, uznaliśmy, że ten kompromis można skonstruować w następujący sposób: z 9 bloków, które są do wyboru w klasie drugiej i trzeciej liceum, zastępując historię w ramach przedmiotu Historia i Społeczeństwo - przedmiotu uzupełniającego - takiego klasycznego „michałka”, zepchniętego na margines nauczania, chcieliśmy żeby przynajmniej jeden był obowiązkowy dla wszystkich. Żeby był jakby wspólny język porozumienia i mówienia o historii - dla wszystkich uczniów, którzy kończą polskie szkoły średnie.
Blok, który zaproponowaliśmy to „Ojczysty Panteon i Ojczyste Spory” - nieźle zaplanowany przez inicjatorów reformy. Problem polegał na tym, że każdy może go odrzucić w tej chwili, bo to jest blok do wyboru. My chcemy żeby to był blok obowiązkowy i żeby została podwojona liczba godzin w stosunku do niego, tzn.: nie 30, ale 60 - a więc, żeby jedna klasa była poświęcona temu blokowi, a druga klasa byłaby do wyboru.
Klasa maturalna byłaby całkowicie fakultatywna, natomiast druga klasa- w zakresie 60 godzin, miałaby jeden, wspólny program dla wszystkich uczniów, przy czym, dotyczy to wyłącznie liceów ogólnokształcących i techników, a nie dotyczy szkół zawodowych. Rzecz jasna - poza tymi, którzy wybiorą profil historyczny, bo ci uczą się więcej.
Pan Prezydent - to było dla nas ważne - powiedział, że po rozważeniu tych argumentów jest także zdecydowanie za tym, żeby ten blok „Ojczysty Panteon i Ojczyste Spory”, uczynić obowiązkowym. Użył jednoznacznie tego sformułowania.
Niestety pani minister nie chce takiego rodzaju deklaracji złożyć, wyraźnie unika takich deklaracji i używa ogólnika, który mniej optymistycznie nastraja, mianowicie stwierdziła, że będzie się starała nie dopuścić żadnego podręcznika do owego dodatkowego przedmiotu „Historia i Społeczeństwo”, który to przedmiot nie będzie zawierał tego elementu.
To wydaje mi się, troszkę - powiedziałbym - zabawnym stwierdzeniem, bo przecież podręcznik musi zawierać wszystkie dziewięć bloków, które są do wyboru. Żeby było z czego wybierać. A więc wydaje mi się to oczywiste, że w każdym podręczniku musi być i ten element.
Najwyraźniej pani minister nie chciała złożyć deklaracji, która zależy od jednego jej podpisu. Nic więcej nie jest potrzebne, żadne nakłady finansowe - nic.
Nikomu godzin nie zabiera, wystarczy jeden podpis i ten blok stałby się blokiem obowiązującym. Niestety pani minister nie chce tego podpisu złożyć, ani niczego obiecać.
Odnosimy takie wrażenie, że sformułowanie typu: dyrektorzy muszą mieć jasność programową i nauczyciel, i dyrektor, i w konsekwencji uczeń, nie mogą popadać w chaos od września. Tym samym sugeruje, iż twórcami chaosu jest strona społeczna.
Niestety te sformułowania, choć padały po wczorajszej rozmowie, można nazwać, delikatnie mówiąc, nieporozumieniem; dlatego, że po pierwsze w tej chwili wchodzi ten pierwszy rocznik do liceów zreformowanych i w pierwszej klasie obowiązuje jeszcze dokończenie gimnazjum. Tutaj nie ma jeszcze tego przedmiotu „Historia i Społeczeństwo”, ponieważ on się pojawia w klasie drugiej i trzeciej.
A zatem w odniesieniu do tego przedmiotu jest jeszcze rok czasu. Ale w dodatku - jeszcze raz to powtarzam - uczynienie tego jednego modułu owego przedmiotu „Ojczysty Panteon i Ojczyste Spory” obowiązkowym, nie wymaga żadnej biurokracji, żadnych nowych podręczników, nie zabiera żadnemu innemu przedmiotowi godzin - nic. To co jest potrzebne, to dosłownie jedna kartka papieru, na której jest podpis pani minister. Nic więcej. Żadnego zamieszania dyrektorom szkół to nie wprowadza, bo i tak „Historia i Społeczeństwo” , jest jako przedmiot, więc godziny na ten przedmiot są zarezerwowane i muszą być. Pytanie jest tylko, co będzie uczone w ramach tego przedmiotu.
Dlatego potrzebna jest nadal presja na ministerstwo, żeby już nie tylko wola tych, którzy podjęli głodówkę, wola setek przedstawicieli środowiska akademickiego historycznego, ale także - powiem niespodziewanie - wola pana Prezydenta została uszanowana przez ministerstwo. Ten nacisk jest potrzebny nadal.
Komisja Obywatelska, która zbiera podpisy poparcia na swojej stronie internetowej, jako Komisja Obywatelska Edukacji Narodowej, to jest grono najbardziej zaangażowane i można do niego dołączać.
Oczywiście. Ja jeszcze zaznaczę, że momentem, w którym będzie można zawiesić ten nacisk, będzie podpisanie przez panią minister tego jednego krótkiego aktu o tym, że ten o podwojonej liczbie godzin, czyli 60 godzinny blok, jest blokiem obowiązkowym.
Wtedy ten minimalny kompromis z naszej strony, w odniesieniu do obecnie istniejącego programu, byłby zrealizowany.
Potrzebne jest (o tym mówili wszyscy krytycy reformy, obecni na wczorajszym spotkaniu) podjęcie bardzo poważnych rozmów o sensie czy bezsensie tej reformy w znacznie szerszym wymiarze, mianowicie ta reforma niszczy ogólnokształcący charakter polskich szkół średnich, liceów w szczególności.
To jest problem specjalizacji na tak wczesnym etapie, czyli po pierwszej klasie. Bardzo głębokiej specjalizacji. Załatwienie tego kompromisowego postulatu nie może zamknąć dyskusji nad reformą w ogóle, nad przywróceniem przedmiotu „Historia” bez żadnych dodatków w klasie drugiej i trzeciej, ale znacznie szerzej trzeba ująć tę sprawę, bo to jest kwestia przywrócenia takich przedmiotów jak geografia, biologia, chemia, fizyka.
Z przerażeniem wczytałem się w pozostałą część reformy programowej dopiero niedawno, tę niedotyczącą historii i na tym tle historia jeszcze całkiem dobrze wygląda.
To co spotyka biologię, chemię, fizykę i geografię to jest po prostu katastrofa.
Redukcja nastąpiła z 14. godzin (jakie były do tej pory zarezerwowane w nauczaniu licealnym w wymiarze tygodniowym) do ośmiu - na te cztery przedmioty, przez 3 lata w sumie.
To oznacza dramatyczne zredukowanie i spadek poziomu wiedzy, którą oferuje się polskim dzieciom.
Do tego nie możemy dopuścić, niezależnie od tego czy jesteśmy historykami, czy matematykami, czy po prostu jesteśmy rodzicami tych dzieci, które przez te szkoły będą przechodziły.
Jak wygląda zaangażowanie środowiska nauczycielskiego, a w szczególności ZNP, bowiem jedyny komunikat, jaki udało nam się wyśledzić na stronie ZNP był o tyleż krytyczny, co bardzo ogólnikowy i sprowadzający się do konstatacji, że bez należnych środków finansowych nie można przeprowadzić godziwej reformy, nie dyskutując z podstawami tejże reformy. Czy to środowisko wypowiada się teraz głośniej w obecnej sytuacji?
Ja myślę, że z każdym dniem, z każdym tygodniem na pewno zwiększa się stopień uświadomienia zarówno rodziców, jak i ( jeszcze bardziej) nauczycieli - w jak wielkim stopniu ta reforma dotyka ich, czyli nas, bo teraz mówię o perspektywie rodziców. Reforma ta dotyka nauczycieli w szczególności, jako osoby zawodowo związane ze szkołą, które poczynając od wymiaru etatowego, stają się po prostu zagrożone przez tę reformę bezpośrednio. Wiążą się z tym masowe zwolnienia.
Jeżeli zamiast 14 godzin na 4 przedmioty, jest 8 godzin, to oznacza, że trzeba wyrzucić iluś fizyków, biologów, geografów.
Być może jeszcze nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale chyba zaczynają ją zdawać w tej chwili.
To nie jest tylko walka o etaty dla tych ludzi. Ona się wiąże z walką o poziom wykształcenia naszych dzieci. Dlatego nie należy odstręczać w żaden sposób tych przyszłych, potencjalnych, jeszcze nie do końca uświadomionych sojuszników w tej walce, ale trzeba liczyć na to, że oni wkrótce staną się tak samo aktywni, jak ci, którzy zaczęli tę walkę wcześniej.
Robotnicy ostatniej godziny są tak samo potrzebni, jak ci, którzy zaczęli tę walkę wcześniej. Bo to jest nasza wspólna sprawa.
Dziękujemy bardzo za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130817-prof-andrzej-nowak-potrzebna-jest-nadal-presja-na-ministerstwo-by-wprowadzilo-w-zycie-ustalenia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.