Antoni Krauze po raz kolejny zapowiedział chęć zrobienia filmu o katastrofie Smoleńskiej. Wcześniej mówił o tym m.in na portalfilmowy.pl. W wywiadzie dla wPolityce.pl jednak pierwszy raz tak jednoznacznie przyznał, że uważa, iż w Smoleńsku mogliśmy mieć do czynienia z zamachem. Obawiam się, że ta deklaracja może spowodować, że znakomity reżyser będzie miał problemy z zebraniem funduszy na film. W USA nie miałby z tym większego kłopotu. Niestety Polska nie jest krajem tak wolnym jak USA, gdzie znani filmowcy stawiają tezy, że za zamachem na JFK stała CIA. Nikt chyba nie podejrzewa, że na obraz o „zamachu smoleńskim” fundusze wyłoży państwo, które finansuje takie „perełki” jak żałosna bitwa Urbańskiej z bolszewikami w 3D. Pod znakiem zapytania stoi niestety też pomoc prywatnych przedsiębiorców. Ostatnio ci, którzy wyłożyli fundusze na film Ryszarda Bugajskiego o patologiach polskiej skarbówki doświadczyli…kontroli skarbowej. Nie zmienia to faktu, że reżyser genialnego „Czarnego czwartku” ma szanse na zrealizowanie swojego przedsięwzięcia, bowiem ma pomysł jak to alternatywnie zrobić. Czy mu się uda? Trzeba go w tym wspierać duchowo. Nie można zapominać, że od jakiegoś czasu polscy filmowcy pokazują postkomunistyczną „dolinę nicości”, w której wszyscy egzystujemy. Wiele filmów z ostatnich kilku lat pokazuje, że nie całe polskie kino ma kaca i kojarzy się z rzygowinami na wyjeździe integracyjnym. Pisałem już o tym w serwisie www.portalfilmowy.pl.
Można oczywiście narzekać, że polscy filmowcy interesują się najnowszą historią zbyt późno. Ważne, że jednak postanowili to zrobić. Może nie doczekaliśmy się jeszcze swojego „Życia na podsłuchu”, ale i tak jest lepiej niż w ponurych dla polskiego kina latach 90-tych, gdy powstał jeden znaczący film o transformacji, który realistycznie pokazywał na jakich fundamentach budowana była wolna Polska. Tym filmem były „Psy” Władysława Pasikowskiego. Niestety reżyser po tym obrazie zanurzył się w kinie rozrywkowym i zrezygnował z filmowej publicystyki, zamieniając złożonego ubeka w parodię tarantinowskich bohaterów. Od kilku lat filmowcy jednak nie tylko sięgają po takie tematy jak historia Generała Nila (świetny obraz Bugajskiego), śmierć ks. Jerzego Popiełuszki czy zbrojny zamach komunistów na własny naród (wbijający w fotel „Czarny Czwartek” Krauzego), ale również dotykają tematów bieżących.
Zresztą w Polsce już za komuny, dzięki przetasowaniach na szczytach władzy, powstawały filmy o antykomunistycznym przesłaniu. Paradoksalnie to przed 89 rokiem powstało więcej antykomunistycznych dzieł niż w pierwszej dekadzie wolnej Polski. Ostatnie produkcje m.in. Bugajskiego, Kidawy-Błońskiego, Bromskiego czy Krauzego wypełniają te pustkę. Niestety wciąż jest ich za mało i dlatego filmowcy realizują swoje wizję w tańszym teatrze telewizji. Reżyser spektaklu „Śmierć Rotmistrza Pileckiego” robił, co mógł, by jak najatrakcyjniej opowiedzieć o dramatycznym losie polskiego bohatera, ale ograniczenia finansowe były zauważalne na ekranie. Dzieje człowieka, który walczył z bolszewikami, brał udział w kampanii wrześniowej, dał się zamknąć w Auschwitz, gdzie zorganizował konspirację i skąd następnie zbiegł, walczył w powstaniu warszawskim i został skazany w komunistycznej Polsce na karę śmierci, są tak nieprawdopodobne, że Amerykanie zrobiliby o nim pewnie z 5 filmów. My wciąż czekamy na swój. Na szczęście Teatr Telewizji wypełnia w pewnym stopniu tę pustkę.
Ostatnie lata przyniosły kilka znakomitych spektakli bezkompromisowo rozliczających system komunistyczny. Szczególne wrażenie robi w tym zestawieniu „Norymbera” autorstwa Wojciecha Tomczyka w reżyserii Waldemara Krzystka i „Dolina nicości” na podstawie motywów powieści Bronisława Wildsteina. Szczególnie pierwsze przedstawienie było symbolem ciemnej strony polskiej transformacji. „Norymberga” opowiada o emerytowanym pułkowniku komunistycznego kontrwywiadu (jak zwykle fenomenalny Janusz Gajos), który domaga się osądzenia swoich działań z okresu PRL. Sztuka zgromadziła przed telewizorami aż 2 mln widzów. Jednak i tak została ochrzczona mianem „dziecka kaczyzmu”. Można powiedzieć, że zarówno z „Norymberga” jak i wstrząsająca „Doliną nicości” koresponduje z nierównym i miejscami sztucznym, ale niezwykle potrzebnym „Uwikłaniem” Jacka Bromskiego, ukazującym wszechwładzę byłych esbeków, którzy dzięki trzymanym w szafach kwitach na najważniejsze osoby w państwie są panami III RP.
O ile film Bromskiego jest opakowany w szaty policyjnego kina sensacyjnego, o tyle wymienione spektakle są bliższe rzeczywistości. Swoistym kolażem obu dzieł jest bardzo przyzwoity „Kret” ze znakomitym Marianem Dziędzielem, który gra legendę „Solidarności” obnażonej jako tajny współpracownik SB. Ten film nie tylko pokazuje dramat rodziny, która musi zmierzyć się z przeszłością (dla dziennikarza, która zajmował się lustracją jest to bardzo pouczający obraz), ale również ukazuje do czego prowadzi zostawienie „kwitów” w rękach esbeków, którzy masowo pod koniec lat 80-tych kopiowali teczki ważnych opozycjonistów by móc ich szantażować w nowej Polsce i dzięki temu „zawsze móc być w komisjach”. Mimo licznych uproszczeń i pewnych „salonowych naleciałości”- jakby to nazwał Waldemar Łysiak, filmy te pokazują cienie naszej transformacji i potrzebę rozliczenia z przeszłością.
Oczywiście dla osoby, która zadaje sobie trud, czytając opracowania historyków, fabuła wymienionych dzieł nie jest niczym odkrywczym. Natomiast młodzież, która lubi polskie kino i jest przyzwyczajona do ekranizacji lektur, może wynieść z tych filmów wiele wiedzy o otaczającej ją rzeczywistości. Jednak nawet jeżeli kogoś nie obchodzi filmowy opis postkomunizmu to i tak powinien te filmy obejrzeć- w końcu w esbeków wcielają się najznakomitsi polscy aktorzy: Janusz Gajos („Norymberga”) , Robert Więckiewicz („Różyczka”), Wojciech Pszoniak („Kret) czy Andrzej Seweryn („Uwikłanie”). Na szczęście ich interpretacja esbeków nie jest równie romantyczna jak ta z filmów Pasikowskiego. I dobrze. Komunizm i postkomunizm nie mają w sobie nic romantycznego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130802-krauze-rozbije-doline-nicosci-polscy-filmowcy-coraz-chetniej-rozliczaja-komunizm
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.