Jeżeli urzędnik państwowy w randze sekretarza stanu napisał tak dobrą powieść, to być może rządzą nami ludzie lepsi, niż bylibyśmy skłonni przyznać - zachwala "Gazeta Wyborcza" powieść Igora Ostachowicza, głównego, choć ukrytego, propagandystę obozu władzy. Choć tytuł brzmi "Noc żywych Żydów", recenzent Dariusz Nowacki jest zachwycony.
Skuszeni zapowiedzią przeczytaliśmy recenzję. Im dłużej czytaliśmy, tym bardziej byliśmy zaszokowani. Dlaczego? Niech odpowiedzią będą cytaty:
Najlepiej napisany, nieledwie brawurowy [jest] fragment utworu, w którym bohater śni koszmar o swoim rocznym pobycie w Auschwitz, a następnie odbywa długą rozmowę z diabłem. Ten gęsty, nasycony ideami i alegoriami fragment zawiera kluczową, jak mi się zdaje, myśl: piekło Auschwitz jest niewyobrażalne i niewyrażalne, od biedy można je pojąć, wymyślając jeszcze większe piekło. Bohater zanurza się tedy w sadystyczno-pornograficznej wizji, aby lepiej zrozumieć to, co się zdarzyło za drutami kacetu. Nie chodzi więc o unaocznienie realnej traumy, lecz o udział w spektaklu okrucieństwa i przemocy - by tak rzec - na własną miarę. Ów koszmar musi być naszym autentycznym koszmarem. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć i współczuć. Zamysł ten można rozciągnąć na całą powieść.
Wniosek? Tylko zanurzenie się w "sadystyczno-pornograficznej wizji" i "udział w spektaklu okrucieństwa" i przemocy pozwala zrozumieć Holocaust. Hmm.. Wniosek dziwny.
Nie brakuje też fajerwerków wyobraźni, także tej ryzykownej. Oto na przykład Doktor Ojboli - postać niczym z filmu Tarantino, mściciel, łowca nazistów - częstuje naszego glazurnika zupą ugotowaną na napletkach odjętych za karę antysemitom. Jest też groteskowa postać pułkownika SS Fritzla (aluzja do Josefa Fritzla zapewne zamierzona), no i mamy Kobietę z PO, czyli z Podbitym Okiem. Jej znakiem rozpoznawczym jest wydatny biust i rozwiązłość, co oczywiście nie oznacza, że PO może z każdym... zawiązać koalicję.
Tak, prawdziwa literatura żadnej potrawy się nie boi. W recenzji pełno też zachwytów nad podawanymi przez Ostachowicza magicznymi "wyjaśnieniami" Holocaustu. Zdarzył się bo... ktoś zgubił jakiś talizman. Szokująca to banalizacja, popkulturyzacja tej straszliwej niemieckiej zbrodni. Człowiek gruntownie wykształcony, dysponujący chrześcijańską wrażliwością, zdolny do refleksji coś takiego musi odrzucić.
Dostaliśmy świetnie napisaną, inteligentną i nad wyraz przewrotną powieść. Dla dorosłych i kumatych
- puentuje autor recenzji. Nas jednak przejęło strachem co siedzi w głowie człowieka, który ma taki wpływ na państwo. Siedzi coś niebezpiecznego, a na pewno nie wszystko tam jest poukładane. Jakieś dziwne sadystyczne skłonności, jakieś zamiłowanie do okrucieństwa, niezdolność poruszania się w tradycyjnym kodzie kulturowym i wynikająca stąd konieczność sięgania po perwersję.
Jest też pytanie: jak to możliwe, że taką powieść wydaje pełniący wciąż swoje obowiązki doradca premiera? Czy powaga państwa już nic nie znaczy? Nie można było poczekać na odejście z funkcji?
A już wprawia w zdumienie fakt, że dwie strony wcześniej "Wyborcza" drukuje obszerny reportaż z Lublina, gdzie wyszydza się Polki, które z dziećmi chodzą na spacer na teren byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Bo nie mają wrażliwości... No cóż, wniosek z tego taki, że gdyby mamy owe pogrążyły się w "sadystyczno-pornograficznej wizji", wtedy grozę Holocaustu by zrozumiały, a tak - nie rozumieją. No nie rozumieją!
Ale jest w tym wszystkim i poważne pytanie: czy dla środowiska "Wyborczej" nie staje się już ważniejsze zamiłowanie do lewackiej perwersji niż godna, pełna szacunku pamięć o ofiarach Holocaustu? Mieliśmy już zachwyt nad ohydnymi instalacjami w komorach gazowych.
CZYTAJ: O koszmarnej "zabawie" w komorze gazowej: W co się bawić? Jak nie w „Berka” to może w „chowanego”?
Mieliśmy niezdolność do potępienia odradzającego się antysemityzmu w Niemczech (Grass), a teraz mamy pochwałę tezy, że Zagładę pozwala zrozumieć dopiero "sadystyczno-pornograficzna wizja".
Smutne. Czy ofiary Holocaustu nie zasługują na szacunek i powagę? Naszym zdaniem tak. Czy psychopatyczne wizje o "zupie z napletków" i pornosadyzm oddają im cześć? Naszym zdaniem nie. I choćby sto razy zagłuszano wątpliwości i odrazę nazwiskiem Tarantino, w polskich warunkach, na ziemi Zagłady dokonanej przez Niemców na Żydach, pozostają one aktualne.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130787-ohyda-co-siedzi-w-glowie-glownego-propagandysty-tuska-sadystyczno-pornograficzne-wizje-i-zupa-z-napletkow