"Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz chce być zapamiętana jako gospodarz miasta, który kazał niszczyć palące się znicze?"

W lewym górnym roku - Pałac Prezydencki 10 kwietnia 2012 r.późnym wieczorem. Główne zdjęcie - to samo miejsce 11 kwietnia wczesnym rankiem. PAP
W lewym górnym roku - Pałac Prezydencki 10 kwietnia 2012 r.późnym wieczorem. Główne zdjęcie - to samo miejsce 11 kwietnia wczesnym rankiem. PAP

Zakazana pamięć.

W Warszawie, po II wojnie światowej jest kilkaset dowodów pamięci o znanych ludziach. Wybudowano, ustawiono i wmurowano dziesiątki pomników, pamiątkowych kamieni i tablic. Upamiętniają one ważne wydarzenia w życiu miasta i kraju, przypominają o istotnych postaciach i rocznicach. Z ulic, placów, ogrodów i małych skwerków patrzą na nas setki bohaterów narodowych, poetów, pisarzy, polityków i sportowców. Ludzi, którzy zasługują na naszą pamięć.

Co należy zrobić, żeby taki obelisk powstał? Na przykład trzeba założyć społeczny komitet poparcia budowy pomnika i gdy magistrat wyrazi zgodę na jego powstanie, po uzyskaniu niezbędnych pozwoleń można zaczynać budowę. W samym tylko Śródmieściu jest obecnie 85 pomników, nie licząc rzeźb w parkach i tablic pamiątkowych.

Niechlubnym wyjątkiem jest historia powstawania, albo raczej niepowstawania pomnika śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Prezydent Polski, który zginął tragicznie podczas swojej prezydentury, którego w wyborach powszechnych poparło 8 257 468 obywateli nadal nie może doczekać się jakiegokolwiek upamiętnienia w stolicy kraju, którego był prezydentem. Jest to jeszcze dziwniejsze, gdy weźmie się pod uwagę, że poprzednio był również prezydentem Warszawy. Blisko dwa lata po 10 kwietnia 2010r. nic nie wskazuje na to, żeby taka forma upamiętnienia Jego osoby mogła powstać nad Wisłą.

Poprzednim prezydentem Polski, który zginął tragicznie podczas pełnienia obowiązków głowy Państwa był Gabriel Narutowicz. Został wybrany na ten najwyższy Urząd dopiero podczas piątej tury głosowania. Wygrał z popieranym przez prawicę hr. M. Zamoyskim w stosunku głosów 289 do 227 (wyboru prezydenta R.P. dokonywał wtedy parlament). Było to bardzo wyrównane współzawodnictwo, do ostatniego głosowania nie było wiadomo, kto wygra. Dość powiedzieć, że Narutowicz w I-szej turze dostał tylko 62 głosy, a Zamoyski 222. Ostatecznie o wyborze prezydenta przesądziły głosy lewicy, mniejszości narodowych i PSL „Piast”, któremu nie wypadało poprzeć Zamoyskiego, będącego przeciwko reformie rolnej. Natychmiast po ogłoszeniu wyników nowy elekt został oskarżony o to, że jest ateistą, masonem i że po wyborach będzie musiał się „odwdzięczać” tym, którzy go wybrali (chodziło o  Żydów, Ukraińców, Białorusinów i lewicę). Sytuacja w Warszawie, ale i w kraju stała się bardzo napięta. Prawicowy tłum demonstrantów starał się nie dopuścić  G. Narutowicza do sejmu, gdy jechał tam złożyć  ślubowanie. Jego pojazd został obrzucony kamieniami i śnieżkami, musiał interweniować szwadron przyboczny i policja. Społeczeństwo od dnia wyborów było bardzo podzielone, jedni popierali Narutowicza, inni wprost przeciwnie. Prezydent otrzymywał dziesiątki telegramów z pogróżkami, czy wręcz życzeniami śmierci. Podobnie było po jego zgonie. Pogrzeb zamachowca zgromadził 10 tysięcy ludzi. Zdarzało się, że na jego grobie na Powązkach leżało więcej kwiatów niż przy prezydenckiej trumnie w stołecznej katedrze. Pomimo tych wszystkich podziałów już w następnym roku po zamachu jego imieniem nazwano nowopowstający, okazały plac na warszawskiej Ochocie. Na pamiątkę prezydenta, który urzędował zaledwie 5 dni, a jedyną decyzją, jaką zdążył podjąć było ułaskawienie pewnego więźnia. Prezydent Lech Kaczyński sprawował swój Urząd 1569 dni, wystąpił z 43 inicjatywami ustawodawczymi (Aleksander Kwaśniewski podczas 10 lat prezydentury złożył 44 własne inicjatywy), podpisał 840 ustaw. I nie ma nawet „swojego” skwerku, czy placyku. 

Pani prezydent m.st. Warszawy powinna być prezydentem wszystkich jej mieszkańców, także tych około 30% społeczeństwa, które poparło w ostatnich wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość, czyli obóz polityczny z którego wywodził się zmarły Prezydent. Czy w tak wielkim mieście, posiadającym tyle godnych miejsc nie ma żadnej reprezentacyjnej lokalizacji pod powstanie takiego pomnika? Na żadnym skrzyżowaniu, placu, czy przy ważnej ulicy ? Skoro w Parku Ujazdowskim są miejsca na rzeźby Ewy, Gladiatora i Perseusza, a w parku Skaryszewskim Tancerki, to dlaczego nie można znaleźć odpowiedniego miejsca na rzeźbę Lecha Kaczyńskiego ? Na Wolę ma z powrotem wrócić pomnik współtwórcy Wielkiego Proletariatu – Ludwika Waryńskiego. Czy bardziej zasługuje na upamiętnienie niż trzeci prezydent niepodległej, powojennej Polski ? Na Powiślu mamy pomnik Złotej Kaczki, w centrum starej Pragi, przy ul. Floriańskiej – pomnik Praskiej Kapeli Podwórkowej, a na Rynku Nowego Miasta – Rzeźby Misiów. Skoro miasto uznało za celowe powstanie tych wszystkich, skądinąd sympatycznych, pamiątek, dlaczego nie chce upamiętnić swojego i kraju prezydenta?

Inne polskie i zagraniczne miasta wybudowały już szereg pomników Lecha Kaczyńskiego. Jego imieniem nazwano ulice w Odessie, Mukaczewie, Tbilisi, Batumi, Kiszyniowie, Chicago. Nawet w Sopocie uważanym za „matecznik” PO prezydent J. Karnowski nazwał imieniem nieżyjącego Pierwszego Obywatela park w centrum miasta. No, ale Sopot to nie Warszawa. Tam na małą skalę można było sobie pozwolić na taki gest. Czym tak bardzo naraził się nasz Prezydent Pani Hannie Gronkiewicz-Waltz, że nie dopuszcza do uczczenia Jego pamięci ? Czy jest to spowodowane Jej osobistą niechęcią do swojego Poprzednika, czy może, jako wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej wypełnia niepisane polecenie swojej partii?

Jeżeli Pani Prezydent obawia się, że pomnik będzie tak bardzo szpecił miasto, to może choć Jego imieniem nazwać jakąś godną ulicę ? Cały czas mamy w centrum Warszawy okazałą Aleję Armii Ludowej. Może w 23 lata po odzyskaniu niepodległości warto już by było zmienić jej nazwę?

Chciałbym zadać Pani Prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz publiczne pytania.

Czy uważa, że komunistyczna Armia Ludowa bardziej zasługuje na „posiadanie” alei w centrum miasta niż nieżyjący prezydent niepodległej Polski? Czy największa tragedia kraju po 1989r. naprawdę nie zasługuje na upamiętnienie w swojej stolicy? Czy interes partyjny PO i osobista niechęć tak bardzo ją zaślepiły, że nie jest w stanie podjąć decyzji, na którą czeka tylu obywateli? Czy wreszcie chce być tylko zapamiętana, jako gospodarz miasta, który kazał niszczyć palące się jeszcze znicze upamiętniające śp. Lecha Kaczyńskiego?

Tymi metodami na pewno nie wymaże nie żyjącego już Prezydenta z ludzkich wspomnień. Natomiast sama zasłuży sobie na jak najgorszą opinię u dużej części polskiego społeczeństwa.

Platforma Obywatelska wyznaje od początku w sprawie śp. Lecha Kaczyńskiego zasadę: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Poległy Prezydent nie może być nigdzie upamiętniony w masowym, ogólnopolskim wymiarze.

Tę walkę z pamięcią o Lechu Kaczyńskim przedstawiciele „salonu władzy” rozpoczęli zaraz po katastrofie. Zaczęli wtrącać się do wyboru miejsca pochowania Pana Prezydenta. Rzecz nie spotykana do tej pory w naszej kulturze, żeby osoby postronne, nie należące do rodziny zmarłego, ani nie będące właścicielem miejsca pochówku zabierały głos, czy może być tam pochowany. Nie byli w stanie poczekać z krytyką Jego osoby nawet  do momentu, kiedy Jego ciało spocznie w miejscu wiecznego spoczynku! Najlepiej byłoby dla nich, żeby pochować Go gdzieś  na odległym cmentarzu, z dala od ludzkiej pamięci. Po co tysiące turystów odwiedzających Wawel mają przypominać sobie, że w ogóle był taki polski prezydent? Ile trzeba mieć w sobie nienawiści, żeby w takim momencie nie uszanować powagi śmierci i nie okazać chociaż elementarnego szacunku dla dopiero co zmarłego? Szkoda, że tym ludziom obce jest stare polskie powiedzenie : „O zmarłych mówić dobrze, albo wcale.”

Następnym obszarem walki z pamięcią o Zmarłym są środki masowego przekazu. Próżno szukać było, po 10 kwietnia 2010r., na ekranach telewizji jakiś materiałów podsumowujących dorobek Lecha Kaczyńskiego, starających się pokazać obiektywnie Jego postać, tak bardzo zohydzaną i ośmieszaną za życia. Natomiast wielokrotnie z upodobaniem pokazywano krzyż zrobiony pod Pałacem Prezydenckim z puszek po piwie firmy „Lech”, mający wykpić stojący tam krzyż, przyniesiony zaraz po katastrofie przez harcerzy. Ale jak tu dziwić się salonowi celebrytów i usłużnych dziennikarzy, skoro sam prezydent Bronisław Komorowski pierwszy dał sygnał, że już dość tej pamięci, kwestionując celowość dalszej obecności krzyża pod „swoim” pałacem?

Do tej pory Poczta Polska nie wydała ani jednego znaczka z wizerunkiem nieżyjącego Pierwszego Obywatela. Dlaczego tak się stało? Masowy, tani znaczek pocztowy dostępny na każdej poczcie, nalepiany na listy i kartki pocztowe ciągle przypominał by widzącym go oczom o Prezydencie. A to by było już wbrew zasadzie PO! Tymczasem zrobiły to inne kraje, takie jak : Mozambik, Togo, Gwinea Bissau, Liberia, Wyspy Św. Tomasza i Książęca, Saint Vincent i Grenada. Czy to nie wstyd na cały świat? Teraźniejsza władza udowodniła wielokrotnie, że to uczucie jest jej obce.

Z powodu ważnych wydarzeń Narodowy Bank Polski wydaje obiegowe monety okolicznościowe o nominale 2 zł. Ze względu na niską cenę i duży nakład są powszechnie dostępne na terenie całego kraju. Po Katastrofie Smoleńskiej do dnia dzisiejszego wydano 38 różnych takich numizmatów. Co prawda wypuszczono serię pt. „Smoleńsk – pamięci ofiar” (800 000 szt.), ale już nie uznano za stosowne wybicia monety na pamiątkę samego Lecha Kaczyńskiego. Natomiast wydano m. in. dwuzłotówkę  „Przewodnictwo polskie w Radzie UE” (800 000 szt.) i „Podkowiec mały” z serii Zwierzęta Świata (1 700 000 szt.). Nawet egzotyczne zwierzątko było ważniejsze od upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego! Po co minimum 800 000 Polaków ma mieć pamiątkę z Jego wizerunkiem?

Jest to celowa, dobrze przemyślana polityka zacierania pamięci. Lokalne dowody pamiętania, jak się już ludzie koniecznie uprą, to tak, ale w skali warszawskiej, czy ogólnopolskiej na pewno nie. Nie może być żadnego miejsca w stolicy, gdzie warszawiacy, ale i ludzie przyjezdni mogli by składać kwiaty, spotykać się, aby powspominać śp. Lecha Kaczyńskiego. Czy nie ma racji Jan Pietrzak znowu śpiewając balladę o „nielegalnych kwiatach i zakazanym krzyżu”? Czy nie powinien dopisać jeszcze jednej zwrotki o „zakazanym Prezydencie”?

To prawda, nie jesteśmy teraz największą siłą polityczną w Polsce. Ale, czy z tego powodu mamy być pozbawieni prawa do publicznego czczenia pamięci naszego Prezydenta? Jeżeli tak Wam nie po drodze z Jego Osobą i ideami, to chociaż pozwólcie nam zadbać o godną pamięć o Nim.

Jarosław Lewandowski

Za: warszawskipis.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych