Wystarczyło, że Edmund Klich powiedział kilka zdań krytycznych pod adresem rządu, by nagle okazało się, że to on odpowiada jednoosobowo za skandal prowadzenia sprawy katastrofy smoleńskiej.
Raz jeszcze przypomnijmy wczorajsze słowa Klicha z RMF FM:
Ja piszę o tym w książce właśnie, że miałem wrażenie, jeszcze w Smoleńsku po tym artykule w "Gazecie Wyborczej" chyba z 19 kwietnia i po tych telefonach od ministrów, żeby bardzo szybko dostać rozmowy w kabinie, że jest tendencja, żeby pokazać, że piloci zawinili, że piloci są głównymi odpowiedzialnymi. Zresztą to się wpisuje w te smsy, o których mówił pan generał Petelicki i innych, że jednak chyba taka koncepcja, że piloci i jakieś tam naciski, to będzie ta najlepsza koncepcja.
Dorota Gawryluk w Polsat News o tę wypowiedź Klicha zapytała Grzegorza Schetynę – szefa komisji spraw zagranicznych, a do niedawna Marszałka Sejmu. Schetyna nacisnął spust:
Wiem, że jest jeszcze przygotowana książka, wywiady – Edmund Klich staje się celebrytą. I źle, że nie reagował wtedy, kiedy to postępowanie trwało. Nic nie słyszałem z jego ust, żadnej oceny działań własnych, rosyjskich, czy też polskich. On miał w ręku cały klucz do prowadzenia tego postępowania. Dzisiaj, po dwóch latach, uważam, że to jest niesprawiedliwe i nieprzyzwoite atakować zachowania, czy oceniać zachowania innych, stawiać znaki zapytania. To wpisuje się właśnie w politykę PiS-u, takiej agresji i wskazywania winnych, szukania wręcz, mówienia, że to jest zamach i szukania jego autorów.
Cóż za pole do analizy, nieprawdaż? Podsumujmy więc, co powiedział Grzegorz Schetyna:
Stawianie pytań i ocena zachowań innych – agresywna polityka, charakterystyczna dla PiS.
Stawianie pytań jest zakazane!
Ujawnianie niewygodnych dla rządu informacji o kierunkowaniu postępowania na fałszywe tory – równoznaczne z bezpodstawnymi wnioskami o zamachu.
A co do Edmunda Klicha – owszem, ma on wielkie zasługi w kolportowaniu rosyjskich – bądź wygodnych dla Moskwy – wersji o 10/04, ale nie można zgodzić się ze Schetyną, gdy mówi, iż Klich nic nie mówił o problemach z Rosjanami.
Fakt, nie były to frontalne ataki, choć jednak dość jednoznaczne wypowiedzi. Przypomnę m.in. stwierdzenie – wtedy jeszcze szefa polskiej komisji – z kwietnia 2010 roku, gdy powiedział, że jesteśmy „petentem” w relacjach z Rosjanami. Później mówił m.in. o wielokrotnych, pozostających bez odzewu, monitach do MAK ws. nieprzekazywania dokumentów i łamania konwencji chicagowskiej, o niedopuszczeniu polskich ekspertów do oblotu lotniska po katastrofie czy o Tatianie Anodinie, która zbywała go stwierdzeniem, że Rosja – w odróżnieniu od Polski – jest wielkim krajem.
Wszystkie te wypowiedzi były bardzo głośne i nie wierzę, że postać tak bystra jak Grzegorz Schetyna zagubiła je w swojej pamięci, jak też nie wierzę, by – znając jej zapał do wnikliwego obserwowania rzeczywistości i zdarzeń medialnych – ich po prostu nie odnotowała.
Nie można też nie unieść wysoko brwi, gdy słyszy się z ust przewodniczącego Schetyny, że to Edmund Klich „miał w ręku cały klucz do prowadzenia tego postępowania”. Wygodna to wersja dla Platformy – trzeba przyznać – ale kompletnie niezgodna z rzeczywistością.
A to Pan pamięta? 28.04.2010 r. dowiedzieliśmy się od premiera o odwołaniu Edmunda Klicha ze stanowiska szefa polskiej komisji prowadzącej badanie (notabene tego dnia szef rządu stwierdził też, że katastrofa nie była wynikiem wybuchu czy awarii, że w ciągu kilku tygodni dostaniemy komplet dokumentów dotyczących identyfikacji ofiar, a także, iż odbyło się „wstępne rozpoznanie” w sprawie znalezienia ekspertów z zagranicy współpracujących z komisją…). Wyjaśnianie katastrofy ze strony polskiej prowadziła więc rządowa komisja pod przewodnictwem Jerzego Millera, z pracami której Klich nie miał nic wspólnego (ileż to zresztą razy skarżył się na to, że nie wie, co ona robi). To komisja Millera miała być, według Donalda Tuska, przeciwwagą dla komitetu sowieckiej generał. A Klich pełnił funkcję jakby łącznika ze strona rosyjską, bez realnych uprawnień (bo konsekwentnie przez Rosjan ignorowanych).
Dodajmy jeszcze jedną ważną kwestię. Owego 28 kwietnia 2010 roku premier Tusk stwierdził, że polska komisja działa pod jego bezpośrednim nadzorem.
Tak, ten rząd i jego zaplecze parlamentarne ma problem ze Smoleńskiem. A próby – jak ta Grzegorza Schetyny – przypudrowania go infantylnymi próbami przerzucenia odpowiedzialności na inne, mało lubiane i mało przejrzyste postaci nie mają szans powodzenia.
Panie Przewodniczący, wszak to bumerang!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130743-schetyna-o-e-klichu-on-mial-w-reku-caly-klucz-do-prowadzenia-tego-postepowania-czyli-wladza-rzuca-bumerangiem