Krystyna Grzybowska: polityczny midlife crisis. "I ostrzegam, Jarosław Kaczyński nie cierpi na midlife crisis, bo ten etap ma już za sobą"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

W naszym kraju, podobnie jak w całym zachodnim świecie osiągnęliśmy szczyt kryzysu politycznego, spowodowanego nie tylko, ale przede wszystkim  kryzysem gospodarczym. A kryzys polityczny dotknął polityków klasy rządzącej i nie małej części ugrupowań opozycyjnych. Póki ludzie brali kredyty na domy, mieszkania i samochody oraz gadżety w naiwnym przekonaniu, że je spłacą, bo jest dobrobyt i świeci Słońce Peru, politycy trzymający ster władzy cieszyli się poparciem znacznej większości narodu, zajętego krzątaniną wokół dóbr doczesnych. Krzątanina ta odsuwała na plan dalszy ideały i temu podobne patriotyzmy, a także poczucie godności, jako czynniki osłabiające dążenie do sukcesu. A sukces był na wyciągnięcie ręki. Okazało się jednak i to bardzo szybko, że sukcesy to mają elity władzy i cała gromada zgromadzonych wokół tego koryta, a zwykły obywatel wyszedł na frajera. Jak zawsze, kiedy nie patrzy się władzy na ręce.

To patrzenie władzy na ręce jest rolą opozycji, w każdym sensownym kraju o demokratycznych standardach. Tak jest i w Polsce, choć z demokracją gorzej, bo dla zachowania stołków rząd i prezydent pilnie dbają o jej ograniczenie. Szczególnie na polu wolności słowa i poglądów. Ale nie tylko. Polska opozycja jest na szczęście znaczącą siłą, zagrażającą establishmentowi. I establishment broni się jak może, napuszczając na nią wypróbowanych pinczerów od politycznie mokrej roboty. I trwa walka polityczna, co jest stanem normalnym nawet w tak nienormalnym państwie, jakim jest III RP. Na tym tle daje się zaobserwować coś w rodzaju midlife crisis - kryzysu wieku średniego, nie tylko rządzących ale i części opozycji, skądinąd prawicowej, katolickiej i patriotycznej.

Bo jak można wytłumaczyć desperackie zabiegi nowej partii, Solidarna Polska o pokonanie czy choćby odsunięcie na margines Prawa i Sprawiedliwości, z której się wywodzi i od ideałów której nie może się wyzwolić, a nawet nie może, bo nie ma żadnego pomysłu na lepszą prawicowość. Zbigniew Ziobro, przywódca SP jest europosłem, tak jak kilku innych jego czołowych współtowarzyszy. I zapewne chciałby nim być przez następną kadencję, wszak jest to synekura świetnie płatna i nie absorbująca.

To widać, bo panowie z SP więcej przebywają w kraju niż w Brukseli, a w kraju zabiegają o wzmocnienie swojej pozycji pod hasłem ratowania polskiej prawicy. Więcej - Zbigniew Ziobro chce być prezydentem. Chcieć wolno, ale nie znaczy to wcale, że się będzie. Jak się dobiega czterdziestki, to w życiu mężczyzny pojawia się kryzys wieku średniego. U mężczyzny polityka również. Jedni zamieniają żony na młodsze co ma dowodzić ich męskości, inni rzucają się w wir działalności politycznej, w obawie, że jutro będzie za późno. Przy tym pokutuje przekonanie, że nadeszła pora na młodych, zdolnych i rzutkich polityków, bo młodość jest w modzie. A tu rośnie brzuszek i wypadają włoski, człowiek musi prezentować się stylowo i tak się zachowywać. Trzeba się śpieszyć, a nawet zasuwać na przełaj, byle nie przegapić ostatniej szansy na sukces. Zbigniew Ziobro najwyraźniej przeżywa taki życiowy midlife crisis, jest młody i ma za sobą dorobek w postaci dwuletniego piastowania funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego za rządów PiS. I uważa, że to go upoważnia do zabiegania o urząd prezydenta.

Trochę ma racji, skoro prezydentem został mierny intelektualnie i moralnie Bronisław Komorowski, to w naszym kraju prezydentem może być każdy. Rzecz jednak w tym, że konserwatywny polityk musi mieć na uwadze państwo, jego pomyślność na arenie międzynarodowej, a nie własną karierę. A na to wygląda, że w przypadku młodego, ambitnego Ziobry chodzi właśnie o karierę i pomyślną przyszłość, jego i jego brukselskich kolegów. Wolałabym się mylić, ale do prezydentury trzeba dorosnąć i nie jest prawdą, że najwybitniejsi przywódcy obejmowali stery władzy w  młodym wieku. Oto przykłady: prezydent Ronald Reagan, uważany za najwybitniejszego prezydenta w historii USA objął swój urząd w wieku lat 70, Winston Churchill został premierem Wielkiej Brytanii mając 66 lat. A Margaret Thatcher 54 lata. Konrad Adenauer, najwybitniejszy kanclerz powojennych Niemiec objął swój urząd w wieku wręcz starczym, bo  w wieku 73 lat i sprawował go przez następne 14 lat.

Zatem młodość i uroda nie są największymi atutami polityka, ale tak uważają Kurski z resztą partii. Nie byłabym tak pewna. Wracając do najwybitniejszych osobowości końca ubiegłego wieku przypomnę, że Adenauer nie tylko był stary ale na dodatek tak brzydki, że przykro było na niego patrzeć. A tłusty i niechlujny Churchill z cygarem w gębie i szklanką whisky w dłoni godził swym wizerunkiem w  najskromniejsze poczucie estetyki. Ale oni i byli kimś i budzili szacunek swoich obywateli, szacunek i poparcie.

Zbigniewowi Ziobrze brakuje tego czegoś, co nazwałabym wybitną osobowością. Przykładem może być jego występ w TVN 24, podczas którego wydusił z siebie coś w rodzaju własnego zdania na temat katastrofy smoleńskiej. Na pytanie czy też uważa, że to był zamach odpowiedział ku uciesze słusznych mediów:

"Nie twierdzę, że wybuchły jakieś bomby, czy uderzyła rakieta, bo to niezgodne z faktami, które znamy".

A jakież to fakty poznaliśmy, które przeczą teorii o zamachu. Przytoczę opinię osoby posiadającej autorytet, prezesa PAN prof. Michała Kleibera: nie możemy wykluczyć, że przyczyny katastrofy były inne, bo "pojawia się coraz więcej bardziej lub mniej wiarygodnych sygnałów o faktach, co do których nie mieliśmy powszechnej świadomości".

Prof. Kleiber nie zna najwyraźniej faktów, które zna Ziobro. Najwyraźniej on i jego partia chcą jednak odróżnić się od PiS - popełniając coraz to większe głupstwa. Do rządzenia państwem trzeba się przygotować intelektualnie i moralnie, a nie wyplatać komunały i domagać się prawyborów na prawicy, na wzór USA. Proszę bardzo, niech panowie z midlife crisis powalczą między sobą, Kurski, Cymański i Ziobro. Może być śmiesznie, bo to wyraz dziecinady i braku poczucia odpowiedzialności za słowa i czyny. SP przechodzi metamorfozę, która niechybnie zepchnie ją na pozycje PJN - u. Ostatnio Palikot zapowiedział wspólną akcję z SP w sprawie reformy emerytalnej, a chłopcy z Brukseli będą krytykować prezesa Kaczyńskiego. Dość tego - uznali najwyraźniej - z Kaczorem nam nie po drodze, bo nie jest młody i przystojny.

I ostrzegam, Jarosław Kaczyński nie cierpi na midlife crisis, bo ten etap ma już za sobą i jest mu egal czy go lubią ludzie Ziobry, dziennikarze i Platforma Obywatelska. Margaret Thatcher też nie lubili a nawet jej nienawidzili a przeszła do historii jeszcze za życia. Kaczyński jest nielubiany również przez cierpiących na kryzysy wieku średniego niektórych prawicowych wszak publicystów. I chcieliby, aby przywódcą PiS został jakiś młody i przystojny facet. Reszta nieważna. Marzą o "nowoczesnej polityce w domu i w zagrodzie", ale taką już mamy. Czas na dobre pomysły, panowie koło czterdziestki no i do dzieła.

 

I ostrzegam, Jarosław Kaczyński nie cierpi na midlife crisis, bo ten etap ma już za sobą

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych