Czytam daleko więcej niż piszę. A powinienem więcej pisać i tyle samo czytać. Bo teczka z zamówieniami na teksty jest już pękata. Kiedy ja to wygeneruję, kiedy ułożę sensowne wyrazy, zdania, akapity, kolumny? Codziennie bowiem jakieś słowo jest pobrudzone, wciągnięte do mainstreamu i traci pierwotne brzmienie. Coraz trudniej jest pisać, gardło schrypło od wrzasku i histerycznego coraz bardziej „nie!”. Bywa, że jadę po bandzie, ale mam tego doskonałą świadomość. Teksty są agresywne. Dostaję liczne informacje zwrotne. Bywają w przewadze arcyprzychylne, ale bywają i złowieszcze pytania „a ty się nie boisz?”. Te pytania są recenzją zaufania do naszej demokracji, wolności słowa i instytucji dbających o strzeżenie gwarantowanej Konstytucją wolności słowa. Jakiś prawnik-gej wytoczył mi proces (karny) o obrazę dóbr. Jest prywatnym oskarżycielem, ale chce bronić praw wszystkich gejów kosmosie. Redakcja „wPolityce” podaje liczbę telefonicznych prób inwigilacji jej pracowników-uwaga to dwa miliony prób. Tak!
Minister Sikorski oznajmia, że jesteśmy potęgą europejską i „zieloną wyspą”. O potędze Polski śniłem, ale się obudziłem. Z „zieloną wyspą” się w pełni zgadzam. To Białowieża, Puszcza Knyszyńska, Biebrza, Podlasie, zielone południe kraju, zielone połoniny bieszczadzkie, zieloność wokół Torunia. Dużo tej zieleni. Zielone w kantorach i zieloni wyborcy i coraz zieleńsi posłowie w parlamencie (niektórzy tęczowi). W rządzie trzy nie tylko zielone lecz wręcz szmaragdowe w swej zieleni postaci: Szumilas wiedząca tyle o edukacji co maszynistka przepisująca teksty o szkole, Mucha, która pewnie przekaże pokaźne kwoty na nieistniejącą w Polsce ligę wyścigów kłusaków i Nowak, który wie, że na autostradach nie ma zwrotnic i semaforów. Wyłamuje się Pawlak-jest bezbarwny.
A zielona wyspa? Jasne. Jesteśmy wyspą pod każdym względem zieloną, a nawet zgniłozieloną. Od wschodu mamy od niedawna rosyjskie rakiety, dzięki wysiłkom naszej dyplomacji zajętej masowaniem ego Niemcom, rakiety które, zważywszy na dystans przelotu, mogą Polskę zorać jak sto tysięcy traktorzystów z sowchozu tyle, że w kilka minut. Od zachodu mamy królujące w Europie Niemcy wcielające nowy plan wchłonięcia reszty (no może wespół z Francuzami) Europy. Teraz Wehrmacht to banki, czołgi bez gąsienic i luf, ale idące jak czołgi. Od południa mamy Węgrów, których Polska dyplomacja Sikorskiego traktuje z polityczną poprawnością, tak jak Białoruś. Tymczasem do nich nam najbliżej. Mamy Czechów, ale ich język pewnie rozśmiesza naszych polityków i na wszelki wypadek na pogrzeb Havla wysłali statystów.
Od północy mamy Bałtyk, ale jego część jest nieczynna dla jakiegoś tam rodzaju żeglugi. Doszło do zastosowania nowej broni w podbojach terytorialnych. Już nie katiuszami, „tygrysami” i mięsem armatnim, ale rurą z gazem osaczyli nas wypróbowani sojusznicy. I za naszą zgodą, albo brakiem sprzeciwu, zabrali nam kawałek wybrzeża i w nagrodę dostaniemy droższy gaz. Kiedyś nie zgodziliśmy się na autostradę korytarzową z Niemiec do Prus Wschodnich, no to mamy, za przyzwoleniem Sikorskiego i Tuska „rurę korytarzową”. No i Francuzi „nie będą umierać za Gdańsk”. Jak widać jesteśmy wyspą w korsarskim otoczeniu, a sojusznika, bratanka lekceważymy tak, jak chce tego Unia. I nie ma sposobu aby wolni Węgrzy nie napisali tego w swoich historycznych podręcznikach. To będzie zapewne początek międzynarodowej kariery premiera.
Paweł Przechodzeń, z fotograficzną cierpliwością i dokładnością opisał niedawno „wPolityce” zdarzenie z uchodźcami czeczeńskim potrzebującymi pomocy lekarskiej. Widok rodziny chroniącej się w Polsce tak medyczkę rozsierdził, że niemal zawołała ochronę. Jak pisze Przechodzeń i ona i oczekujący na wizytę pacjenci najchętniej odesłaliby Czeczenów do weterynarza, bo tam ich miejsce. A oni, nie jak bestie, to określenie Autora, ale raczej jak wszy, wtórowali lekarce licząc zapewne po tym na życzliwszą rozmowę i rzetelne badanie.
W wywiadzie dla „Uważam Rze”, prof., Jadwiga Staniszkis, moim zdaniem najwybitniejszy mózg socjologiczny w polskiej nauce, dokonała podziału Polaków na „prywaciarzy” (chcących w każdej sytuacji zyskać coś dla siebie osobiście i na państwowców, czyli przedkładających dobro ojczyzny nad własne korzyści. Nigdzie się nie mieszczę. Bo każdą korzyść Polski uznaję za swoją osobistą. A prywatnego bogactwa nie mam. I ta choroba trwa od lat.
Wszystko, co napisałem powyżej tak czy inaczej jest znane. Teksty Mazurka, Wildsteina, Zaremby, Warzechy, Karnowskich, Terlikowskiego, a i wielu innych, których państwo znacie są nie tyle komentarzami, co informacjami, że istotnie dzieje się tragedia. O Palikocie nie wspominam bo to pętak salonowy i nawet nie polityczny. To niebywale dobrze zagrany jak przez Petera Selersa „O’Gardner”, gbur na wyżynach, z filmu „Wystarczy być”, hitu sprzed lat.
Niemal każda informacja mainstreamowa pozostaje w sprzeczności z inną informacją z tego samego nurtu. Rzeczywistość robi się loteryjna, pozbawiona logiki i spójności. A my nawzajem czytamy własne teksty, bo kierujemy je do swojego środowiska. Przekonujemy przekonanych.
Niesiołowski ich nie rozumie bo wysadził pomnik Lenina w Nowej Hucie. Gdyby jednak żył wówczas w kraju ultrakatolickim pewnie wysadziłby pomnik Wyszyńskiego. Bo musiał coś wysadzić w powietrze. A teraz wysadza obelgami i pospolitym knajactwem. To kolejny element tego mętliku.
A to wszystko kreuje nasz codzienny, swojski obłęd. I nawet święta go nie łagodzą. A po wywiadzie jednego z najwyższych hierarchów Kościoła dla TVN już wiem, że „non possumus” nie będzie bo, raczej „possumus, bardzo prosimy -POssumus”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/130396-prof-nalaskowski-odebrac-polsce-rozum-kazda-korzysc-polski-uznaje-za-swoja-osobista-a-prywatnego-bogactwa-nie-mam
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.