Nie gada się z kimś, kto nie istnieje. Żeby to tylko dla Kremla...

Kreml jeszcze raz pokazuje, gdzie ma Polskę, Polaków, gdzie ma polskie władze, które – gdy tylko rosyjski wielmoża zechce – może w dowolnej chwili poklepać, tak jak w każdej chwili poniżyć, zignorować.

Kreml pokazał także, gdzie ma polskie członkostwo w Unii. Najpierw niszcząc wrak samolotu łomami, kilofami, piłami, potem trzymając jego resztki pod deszczem i śniegiem, by wreszcie przemalować pozostałości po kadłubie wedle estetyki jakiegoś robotnika odróżniającego pędzel od łopaty, tak jakby chodziło o rozwalający się płot w sowieckim kołchozie.

Co jeszcze musiałby Kreml zrobić, żeby Tusk, Sikorski, Komorowski zrozumieli, że oni dla władców Rosji znaczą tyle samo, co głodny Sybirak, rodziny rosyjskich marynarzy z "Kurska", czy sprzątaczka którejś z moskiewskich ulic, czyli nic. Putin wie, że jeśli Tusk nie zwrócił się do Unii o pomoc w śledztwie, to teraz nie będzie z siebie robił durnia i wygłaszał krytyki za zamalowanie szczątków samolotu.

A teraz, po kolejnych przeróbkach wraku, może przyjdzie pora na oddanie. Przecież po tylu fałszerstwach żaden fachowiec do prawdy dojść nie zdoła. Tak sobie piszę o ewentualnym oddaniu wraku, choć nawet w tej sytuacji w to nie wierzę. Kreml łże do końca i do końca poniża wszystkich, którzy stają na jego drodze łgarstwa.

Tej rytmice niby Tusk z Sikorskim i Komorowskim nie podlegają, bo przecież nie zrobili niczego, czym mogliby się Kremlowi narazić. Przyklaskiwali od początku profesjonalnie prowadzonemu śledztwu, dziękowali rosyjskim przywódcom za troskliwość i życzliwość, ściskali dłonie i wyrażali wdzięczność. Cóż więc jest przyczyną traktowania ich jak w ogóle nieistniejących? Sedno sprawy – ich dla Kremla nieistnienie. Żeby to tylko dla Kremla...