Jeszcze o emeryturach – umowy śmieciowe, czyli taksówki lewą stroną. "Z jednej strony obietnice, a z drugiej polityka uniemożliwiająca ich realizację"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Andrzej Hrechorowicz
Fot. PAP / Andrzej Hrechorowicz

W poprzednim artykule zwracałem uwagę na brak działań w zakresie przekształcenia ZUS, który w obecnym kształcie nie jest w stanie spełniać roli administratora naszej składki. Pisałem, że OFE było formą zasłony dymnej, aby odwrócić uwagę od mizerii konceptu ZUS, który miał pozostać w roli instytucji podległej państwu - a raczej politykom - całkowicie odbiegając od wizji, która przyświecała jego powstaniu w okresie dwudziestolecia międzywojennego.

Dziś słyszymy o kolejnych pomysłach ograniczenia możliwości inwestowania przez OFE na rynkach zagranicznych. Instytucja, której działanie było niezwykle drogie i o dyskusyjnej opłacalności, stoi prze perspektywą dalszych ograniczeń, które pogorszą jej warunki działania, a co za tym idzie pogorszą nasze perspektywy emerytalne.

Co zatem mamy? Nasze pieniądze znajdą się w ZUS, nie oprocentowane, tracąc na wartości, na skutek inflacji! Będą natomiast doskonałym rezerwuarem gotówki dla różnych operacji państwowych typu „pożycz -oddaj”, obniżającej chwilowo deficyt budżetowy. Więcej w ZUS, to więcej pieniędzy do takich manipulacji. Pamiętajmy o całkowitej zależności od państwa. Informacja o zamiarach kolejnego ograniczenia działalności OFE, to sygnał rzeczywistych intencji rządzących. Jeśli do tego dodamy taki fakt, że kobiety odchodzące na emeryturę cząstkową nie są objęte ochroną prawną dotyczącą zatrudnienia w okresie przedemerytalnym, to sytuacja staje się całkowicie jasna. Chodzi wyłącznie o dostarczenie środków, na spłatę długu publicznego, którego kwota na głowę jednego mieszkańca osiągnęła już pułap ok. 22 tys złotych i tyle może odliczyć od swojej emerytury każdy Polak.

Ale najciekawsze w tych manipulacjach są wyliczenia wysokości emerytur. W przypadku odejścia w wieku wcześniejszym, tracimy połowę wypracowanej emerytury i dopiero po osiągnięciu pełnego wieku otrzymamy i tak groszową całość. Jak to się dzieje, że przez kilka lat możemy „dobić” drugą połowę emerytury? Oczywiście nie jest to żaden błąd. Wręcz przeciwnie - niewypłacone pieniądze zasilą pazerny budżet.

A zatem istotą tej pseudoreformy jest przerzucenie obciążeń dłużnych państwa na obywateli. Pewnie nie ma innego wyjścia, poza oczywiście oszczędzaniem pieniędzy publicznych, ale ten swoisty kontrakt z obywatelem, „my pożyczamy, a wy spłacacie”, wymaga elementarnej uczciwości w ustaleniu zadań obu stron tej „umowy”. Kiedy jest jednostronna, obywatele biorą sprawy w swoje ręce i robią wszystko, żeby uciec z pieniędzmi - czytaj: nie płacą podatków. Obecna gra w emerytury wręcz skłania do zrobienia wszystkiego w tym zakresie. Może paradoksalnie jest to moment do wejścia w życie idei emerytury obywatelskiej (wzory kanadyjskie), złożonej z gwarantowanej przez państwo kwoty, a reszta to kwestia indywidualnej odpowiedzialności?

Myśląc o przyszłych emeryturach warto wziąć pod uwagę kwestie spadku zapotrzebowania na pracę w miarę postępu technologicznego i rozwoju ekonomicznego, a zatem zapowiedzi gwałtownie rosnącego rynku pracy w przyszłych latach, delikatnie mówiąc, nie znajdują potwierdzenia w faktach. Oczywiście wzrost zapotrzebowania na pracę może się pojawić, kiedy wzrost gospodarczy w Polsce przekroczy 4-5% rocznie. Aby tak się stało trzeba zasadniczych zmian w zakresie warunków prowadzenia działalności gospodarczej, a na to się nie zanosi. I tu docieramy do braku rzeczywistych działań na rzecz zabezpieczenia emerytur Polaków. Nie będzie pracy - nie będzie składki emerytalnej. A zatem reforma emerytur powinna się zacząć od odblokowania przedsiębiorczości.

Tu warto przyjrzeć się fenomenowi tzw. umów śmieciowych, które są ostatnio przedmiotem ostrej krytyki tych, którzy uważają się za wrażliwych społecznie. Niech zatem ci wrażliwi, a za nimi część polityków, zastanowią się, skąd się biorą umowy śmieciowe. To nie produkt wrednych kapitalistów, tylko przyjaznego państwa, które w ramach konsekwentnego popierania przedsiębiorczości ciągle podnosi koszty pracy – ostatnio zwiększając składkę ZUS płaconą przez przedsiębiorców. A zatem śmieciowe umowy to szansa z jednej strony na pracę, a z drugiej na konkurencyjność firmy.

Czy umowy śmieciowe oznaczają wyłącznie straty dla państwa? Oczywiście nie. Pracujący na podstawie umów śmieciowych płacą podatki pośrednie, a ci, którzy są zleceniobiorcami, płacą od tych umów składki. Jeśli są na groszowych umowach, a prawdziwe pieniądze biorą „pod stołem”, to od tych pieniędzy, robiąc zakupy płacą VAT… i nie zasilają rzeszy bezrobotnych. Złośliwie powiem: zysk dla państwa.

Dlaczego piszę o umowach śmieciowych? Bo to zjawisko pokazuje paradoksy w polskiej gospodarce, uniemożliwiające wprowadzenie właściwej polityki emerytalnej. Z jednej strony obietnice, a z drugiej polityka uniemożliwiająca ich realizację. Reformę emerytalną zacząć należy od zmiany polityki wobec przedsiębiorczości. To co obserwujemy, to nic innego jak puszczenie, dla próby, taksówek lewa stroną.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych