Lis w stylu Urbana. Przypominają się komunistyczni partyjni młodzieńcy, którzy po wojnie łajali profesorów i poetów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Tomasz Lis jako pan od poezji – felieton Wiktora Świetlika

„Newsweek” będzie teraz, według słów Tomasza Lisa, opisywać

fajną Polskę zamieszkaną przez fajnych ludzi.

Oprócz tego nowy redaktor naczelny szacownego tygodnika poświęcił niedawno parę uwag kilku osobom, które najwyraźniej nie są dość „fajne”.

Tak się akurat składa, że w większości moim kolegom. Są to choćby:  „pałkarz, mentalny żul, bęcwał”, „były sekretarz KC” i „autor najbardziej zawstydzającego penegiryku”.

Nie jest to może jeszcze pełna próbka stylu Jerzego Urbana, którego Lis tak ceni, bo co by nie gadać propagandzista stanu wojennego potrafi pisać, ale niewątpliwe jest to krok w dobrym kierunku. Koledzy dziennikarze zapewne obronią się sami, zresztą dali w przeszłości Lisowi nieźle popalić i rozpatrywanie teraz kto komu pierwszy oddał i rąbnął go grabkami po głowie nie ma sensu. Trochę nieładnie, że Lis insynuuje agenturalną przeszłość osobie, która od lat próbuje się oczyścić, a na co nie pozwala jej sąd. Szczególnie uwzględniając, że nowy naczelny „Newsweeka” nieraz gromko potępiał „dziką lustrację”, ale cóż, i to nie nowina. W jednym jednak przypadku to, co pisze Tomasz Lis wydało mi się na swój sposób symptomatyczne dla naszych czasów i warte odnotowania.

Otóż pośród innych kalumnii na różne osoby Tomasz Lis stwierdza:

mistrz łatwych rymów (stąd nazwisko).

To oczywiście o Jarosławie Marku Rymkiewiczu, bodajże najwybitniejszym żyjącym polskim poecie, pisarzu, znawcy literatury, świetnym tłumaczu.
Co w tym nowego? Otóż rozumiem, że może komuś się nie podobać to, co dziś, w „kwiecie wieku” robi Rymkiewicz, podobnie jak komuś innemu może nie podobać się to, co robi dziś Władysław Bartoszewski. Rymkiewicz, mam wrażenie - jak wielu innych wybitnych ludzi - po katastrofie smoleńskiej przeżył wstrząs na tyle silny, że dał się ponieść emocjom na całego, a ostatecznie jest poetą. Problem w tym, że sformułowanie „mistrz łatwych rymów” nie odnosi się tylko do zaangażowania politycznego czy publicystyki politycznej Rymkiewicza. Tomasz Lis wchodzi na nowy poziom, na którym do tej pory go nie widywaliśmy. On dokonuje prostej, wojskowym stylem pisanej, recenzji poezji Rymkiewicza.

Jest to poziom, na który nie zdecydował się nawet wspiąć Adam Michnik. Ten ostatni wytoczył owszem Rymkiewiczowi proces. Wytacza je często ludziom, którzy zajdą  mu zanadto  za skórę. Ale Michnik nie zdecydował się na atak na twórczość Rymkiewicza. Zapewne dlatego, że ją zna. A dla Lisa to po prostu „łatwe rymy” - jeden wiersz, napisany zaraz po katastrofie smoleńskiej. W tym sensie Lis jest na swój sposób doskonalszy od Michnika. Jest Michnikiem naszych czasów. On już wcale nie musi znać Rymkiewicza. Jest jak bokser, który siada do partii szachów, wali przeciwnika piąchą w twarz i mówi, że tamten nie potrafi grać w szachy.


Po wojnie starym polskim literatom, profesorom, stawili w prasie i na uczelniach czoła partyjni młodziacy. Nie mieli tej wiedzy co tamci, nie mieli żadnej wiedzy, znali Lenina i trochę Marksa oraz Hegla z opisów. Ich matką była partia, ojcem Stalin. Ale mieli siłę, wiedzieli, że to ich czas, że to za nimi jest władza, mołojecka sława, pieniądze, przyszłość. Mój śp. dziadek opowiadał mi z jaką lekkością i łatwością takie cudowne dzieci polskiego stalinizmu dokonywały w Łodzi intelektualnych egzekucji starych profesorów. Atakowali ich nie tylko za niedostateczny marksizm. Łajali ich z pewnością siebie za brak warsztatu, niewiedzę. A tamci pokornie schylali głowy, albo milki nie wiedząc co odpowiedzieć. Bo i czym im mieli odpowiedzieć - Husserlem, Ingardenem?

Oto żyjemy w czasach, gdzie taką siłę mają niektórzy celebryci. Są jak nadludzie. Sięgają ponad kompetencje, prawa, zasady, logikę. Mogą wszystko. A przynajmniej tak sądzą i większość to akceptuje. Dobry aktor już nie tylko jest aktorem, nie tylko za pieniądze namawia nas do usług bankowych, ale nawet w ciszy wyborczej sugeruje na kogo mamy głosować. Telewizyjny showman wraz z restauratorką decydują, że Boga nie ma, a piosenkarka, która jest nieustannie w trasie koncertowej tłumaczy jak dobrze wychowywać dzieci.

Dlaczego więc Tomasz Lis nie ma atakować rymów Rymkiewicza? Nawet jeśli jego twórczość ogranicza do jednego politycznego wierszyka i kilku publicznych wystąpień politycznych. Redukować do tego Rymkiewicza, to tak jakby dziennikarski dorobek Lisa zredukować do książek, które napisał, albo co gorsza, do tych które przeczytał. Pozostanie zbiór niemal pusty, a to co w nim będzie nie będzie miało większej wartości. Ale Tomasz Lis może to zrobić - w końcu jest najbardziej znanym dziennikarzem w Polsce, celebrytą, w dodatku zarabia furę pieniędzy.

Czym przy tym są duchy jakiś kotów i Osipów Mendelsztamów wałęsające się po ogródku Rymkiewicza, zatopione w otchłani czasu rozważania o Jaćwingach i szubienicach albo wiersze T.S.Eliota? Na domiar złego Rymkiewicz sam się o to prosił, by Lis zaczął oceniać jego poezję. Sam porzucił szachownicę i założył rękawice bokserskie.


To wszystko prawda, ale nie zmienia ona też faktu, że nam na szczęście wciąż pozostał wolny wybór. Dlatego dzięki Tomaszowi Lisowi dziś w Wielką Sobotę, dniu symbolizującym nadzieję i ciszę, sięgnę po turpiczne rymy z milanowskiego ogrodu, choć niewiele w nich nadziei (za to dużo ciszy). Albo po okrutne jak nasza historia „Kinderszenen”. Nawet jeśli ta lektura nie przystoi „fajnemu Polakowi”, który powinien kierować się tym, co narzucą mu Wielcy Bracia Celebryci, autorytety od wszystkiego.


Gra przestrzeń to na rożku to na rekorderze
Przez śnieg i ciemność idą małe ślepe jeże.
(JMR, 2000)

Felieton ukazał się na portalu SDP.PL.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych