Abp Głódź o "napinaniu przez media antynarodowej i antykościelnej fobii aż do granic histerycznego obłędu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

- Niech nasze kapłańskie oczy i serca otworzą się szeroko na tych wiernych, którzy biorą udział we wspólnym cierpieniu Kościoła, narastającym z powodu planowej antyewangelizacji Ojczyzny i duchowej eksterminacji pokoleń - mówił abp Sławoj Leszek Głódź w Wielki Czwartek, 5 kwietnia. Msza Krzyżma odbyła się w katedrze oliwskiej w Gdańsku.

- Trzeba ludziom dać pod nogi grunt zdrowej wiary, czystej doktryny, doświadczenie Kościoła, który jest naszym Domem i naszą Matką - mówił abp Głódź.

Wskazał, że "trzeba stwarzać okazje do wzajemnego utwierdzania się ochrzczonych w wierze. Stąd konieczność poświęcania czasu na formowanie grup apostolskich i stawianie im konkretnych zadań: tworzenia lepszych więzi społecznych, obrony Kościoła, budowania kultury życia przeciw cywilizacji śmierci i bezwstydu".

Metropolita gdański podkreślił, że "prostym kapłańskim obowiązkiem jest wychodzić naprzeciw tysiącom życzliwych ludzi, którzy są wokoło. Ich dobroć nie jest może tak krzykliwa jak nienawiść tych, którzy podstawę sukcesu Polski widzą w jej ateizacji. Zresztą prawdziwa dobroć nigdy nie była krzykliwa. Nigdy nie była na pokaz".

- My, kapłani, potrzebujemy nie tylko hartu ducha, odwagi, samozaparcia i ostrych, jasnych argumentów wobec wojujących sług neobolszewii. Krzykliwy zapateryzm już się skompromitował w Hiszpanii - mówił hierarcha.

Wyjaśnił, że "trwa antykatecheza tego świata, panoszy się w pewnych mediach, a często i w domowych dysputach myślenie chore, zlaicyzowane, błądzące po marginesach życia Kościoła i wspólnoty kapłańskiej. Zwłaszcza w okolicy wielkich uroczystości kościelnych, zwłaszcza wówczas, gdy społeczność wierzących wysyła do świata jasne komunikaty o swojej tożsamości, o przywiązaniu do kapłaństwa, do wiary i Kościoła".

- Pomiędzy inauguracją Roku Kapłańskiego a dzisiejszym Wielkim Czwartkiem oglądały nasze oczy ogrom namacalnego zła. Najpierw w katastrofie smoleńskiej Ojczyzna pozbawiona została znacznej części elit przywiązanych do istotnych dla narodu wartości. Zaraz potem profanacja krzyża na Krakowskim Przedmieściu - przypomniał w homilii abp Głódź.

Mówił o "napinaniu przez media antynarodowej i antykościelnej fobii aż do granic histerycznego obłędu". O "próbowaniu społeczeństwa, kiedy tylko chwyci za bruk, by nas ukamienować w imię mniej lub bardziej sprawdzonych skandalicznych doniesień. O spychaniu katolików do medialnego getta".

Jak zaznaczył metropolita gdański "obecny czas wymaga od nas otwartych oczu i słuchającego serca, zwróconych na Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelię. Wchodzimy w dialog z ludźmi poszukującymi, jak Samarytanka, która z otwartym sercem prosi Chrystusa. Ale często są to także osoby zupełnie niewierzące, a raczej fanatycznie wierzące w nieobecność Boga, nieprzyjazne. Wspieramy ubogich. Ale często są to tacy, którzy od Kościoła chcą pomocy tylko dla ciała, którym Królestwo Boże wydaje się zupełnie zbędne".

- Nie wolno się zniechęcać. Nie wolno wszystkich mierzyć tą samą miarą własnej pobożności i wyobrażeń, choćby wzdrygały się emocje, choćby wzbierała odwzajemniona niechęć - dodał hierarcha.

- Trzeba dzisiaj osobiście docierać do każdego człowieka dobrej woli. Wielu z tych ludzi ewangelizuje sam Duch Święty, nawet bez naszego wielkiego udziału: poprzez życiowe doświadczenia, często poprzez bolesne odrzucenie z ich oczu medialnego bielma spraw drugorzędnych. Ale muszą ci ludzie mieć w nas przyjaciół - mówił abp Głódź.

Podkreślił, że "muszą wiedzieć, że Kościół dlatego jest naszym wspólnym domem, bo jest gotów każdemu towarzyszyć na całej drodze jego życia. Do tego domu (...) zawsze można powrócić. Przyjmijmy tę prawdę nie tylko w imię własnej satysfakcji z pracy duszpasterskiej, nie tylko dla koniecznej obrony Kościoła, ale z prostej powinności Zmartwychwstania Pańskiego i jego Radosnej Nowiny".

KAI/Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych