Kolejny raz w ostatnich dniach rząd oraz ludzie Platformy Obywatelskiej dają przykład buty i arogancji. Czynią to od czterech lat, ale w tym tygodniu nagromadziło się wiele spraw, które rząd rozwiązał w typowy dla siebie sposób.
Koalicja sejmowa odrzuciła wniosek o referendum. Pokazała tym samym butę arogancję oraz to, że ma w nosie zdecydowaną większość obywateli. Obywatele pokazali, że nie chcą zmiany, szumnie i nieprawdziwie nazywanej reformą, wieku emerytalnego. Jaka była reakcja władz? Dogadanie się po cichu, powiedzenie, że ludzie są głupi i nie mogą decydować o tak ważnych sprawach i zapowiedź przeforsowania swoich pomysłów. To wbrew temu, co mówią ludzie PO i PSL, nie jest jednak przykład poważnego i odpowiedzialnego traktowania polityki i Polaków. Poważna władza przekonałaby Polaków do swoich racji, szukała alternatywnych rozwiązań, które uzyskałyby akceptację, zrobiła zgodnie z wolą suwerena lub podała się do dymisji. Jednak trudno się było spodziewać tego po Tusku i Rostowskim. Po ludziach, którzy zajmują się pindrzeniem się przed europolitykami, graniem w piłkę i księgowaniem długów w tabeli przychodów nie należy się raczej spodziewać powagi.
Nazywana przez Tuska szumnie reformą zmiana wieku emerytalnego znów zostanie prawdopodobnie przeprowadzona w trybie ekspresowym. Podobnie było wcześniej m.in. z profesjonalizacją armii. Od rządu PO-PSL Europa mogłaby się uczyć. Tam dyskusje o wieku emerytalnym czy armii trwają latami, a Polsce rządzonej przez Tuska miesiącami. Zaiste nie robi to jednak specjalnie dobrego wrażenia. W demokracji trzeba przekonywać, w dyktaturze się po prostu wprowadza. I nasz miłościwie panujący rząd coraz częściej przypomina właśnie dyktat polityków z przerośniętym ego.
W „debacie” o emeryturach, jaka ostatnio przetacza się przez media, zastanawia jeden szczególnie często powtarzający się element. Rządzący o wieku emerytalnym mówią, jakby opowiadali o dziecku, które musi grzecznie siedzieć u cioci na imieninach, żeby zasłużyć na cukierka. Żeby pracownik mógł przejść na emeryturę musi wypracować 40 lat, musi mieć 67 lat skończonych, musi zgromadzić odpowiedni kapitał, musi, musi, musi. Jak pisało wielu myślicieli u podstaw organizacji społeczeństwa leży umowa społeczna. Można by zatem zapytać, co w takim razie musi władza? Co musi Donald Tusk? Co musi minister Rostowski? Wydaje się, że obecna władza uznaje, że musi jedynie kosztować. Dziś to obywatele muszą. Muszą robić czego się od nich oczekuje i nie przeszkadzać. Im nie należy się od władzy nic.
Wszelkie inicjatywy, które wynikają z poczucia, że obywatel może również czegoś oczekiwać od państwa utożsamianego przez rządzących, są atakowane, rodzą agresję lub się ich ordynarnie nie zauważa. Władzy nie podobało się, że społeczeństwo chce samo zdecydować, czy wiek emerytalny należy podnosić, czy szukać innych rozwiązań. Związkowcy zostali więc zaatakowani, premier pozwolił sobie nawet na nazwanie szefa „Solidarności” pętakiem. Ostatecznie koalicja uznała, że lepiej wie, jakie rozwiązania należy wprowadzić.
Jednak to nie jedyna taka decyzja rządu. Bohaterscy obrońcy polskiej tożsamości głodujący w Krakowie zostali przemilczani, minister Szumilas nie chciało się nawet do nich pojechać. Głodują se, ich sprawa. Władza ma się dobrze i lepiej niż jacyś tam historycy wie, jak uczyć historii. Polacy ruszyli na ulice w obronie TV Trwam, ale to zdaniem władzy nie jest dowód, że na multipleksie ta stacja powinna mieć swoje miejsce. Chodzić po ulicach jeszcze można, liczyć, że głos milionów Polaków coś w kraju może zmienić, już mniej. Rodziny i polscy patrioci chcą uczcić obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej? Władza piętrzy przed nimi problemy. Nawet chęć zorganizowania wystawy na chodniku powoduje konieczność opracowania drogiego planu organizacji ruchu miejskiego. Niech organizują, jak im się uda. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej chcą, by świat nie powtarzał rosyjskich bredni na temat śmierci ich bliskich i zorganizowały wysłuchanie publiczne w PE. To ich posłowie rządzącej partii znów od zdrajców powyzywali i mówili, że pojechali do PE donieść na swój kraj, że hańbią Polskę. Środowisko rodzin smoleńskich chciało pomnik, upamiętniający katastrofę? To się prezydent Polski i Rosji dogadali i Polacy będą mieli... w Smoleńsku kawał muru, który dodatkowo utrwala rosyjską wersję katastrofy smoleńskiej. Wersję, w którą wierzą już zdaje się jedynie rządzący na Kremlu i w Warszawie. Rodzinom pozwolono stać u boku ministra Zdrojewskiego (jeśli zdążą z formalnościami), który leci do Smoleńska 10 kwietnia. Wraz z nim mogą „wyznaczyć lokalizację pomnika”. Do dziś jednak nie wiadomo, komu poza prezydentami ten pomnik potrzebny.
Już dawno nie nagromadziło się tak dużo wydarzeń pokazujących prawdziwe oblicze tego rządu. Buta, arogancja, przekonanie o tym, że Polacy są dla nich oraz wielka pogarda dla tych, którym zależy na Polsce i jej interesach – to pokazuje nam władza. Wielu pisało już, że Polacy władzy przeszkadzają. I widać, że to prawda. Władza postanowiła więc działać, stara się mordować w narodzie wszelkie przejawy miłości do Ojczyzny oraz niszczyć ogniska aktywności obywatelskiej. Chciałaby, żeby w kraju zostały same lemingi, myślące o wszystkim poza swoim krajem i sprawami publicznymi. Jednak rząd nie ma się co łudzić. To się nie uda. Społeczeństwo zaczyna dostrzegać tę burtę, arogancję i partactwo. Dojrzewa w nim bunt. Lemingi Tuska nie uratują!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129644-co-musi-wladza-w-polsce-wladza-musikosztowac-obywatel-musi-sobie-zasluzyc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.