Wielkie polskie media ledwo dziś zipią pełniąc swoją funkcję kontrolną. Kto nie wierzy niech sobie zerknie na stronę "Gazety Wyborczej". Dziennik należący do wielkiego koncernu prasowego na pięć głównych komentarzy dwa poświęca braciom Karnowskim. Nawet miło, próżność łechce (my skromni chłopcy, z normalnego domu, nie żadne dzieci esbeków, nie synowie sekretarza KC, ani nawet nie mamy mieszkań w Alei Przyjaciół...). Ale próżność trzeba odrzucić, bo zajmują się nami z przyziemnych powodów: po pierwsze my zajmujemy się władzą, a to ich irytuje, a po drugie, bo piszą o nas by nie pisać o władzy.
I tak skandaliczne uwłaszczenie się małej spółeczki na wielkim majątku narodowym stoczni szczecińskiej znalazło się wprawdzie na łamach lokalnej "Wyborczej", ale już na głównych stronach miejsca zabrakło (a jeśli, to tak ukryli iż nie zauważyłem).
Uraczyła nas za to weekendowa "Wyborcza" opowieścią o tym, że Jarosław Kaczyński dał Lepperowi DNA córki Anety K. To znaczy tak twierdzi Roman Giertych. Wprawdzie w kolejnych zdaniach dowodzi iż Kaczyński chciał Leppera zniszczyć, ale co tam, logika nieważna. Chciał zniszczyć, ale ratował.
Za to biedny Giertych wprawdzie na stronach środkowych jawi się jak mąż stanu, ale już z czołówki grozą wieje - twarz wykrzywiona nienawiścią, nozdrza rozchylone, usta otwarte. Ja się pogubiłem - ufać temu Giertychowi czy nie? Dobrze mówi czy źle? Przydałby się komentarz objaśniający, bo bez tego, jak każdy czytelnik "GW", wariuję. Nie wiem co myśleć.
Ale w "Wyborczej" już nie dają rady. Tyle pracy, tyle pracy nad kontrolą opozycji! Bo i wPolityce.pl objechać trzeba, i dowalić "Uważam Rze". A i Pospieszalski jeszcze cudem jakimś nadaje. Pilnować, pilnować, pilnować! Dniem i nocą. A, jeszcze i Rydzyka słuchać. Tam w Toruniu jest specjalnie jeden dziennikarz tylko do tego oddelegowany. To wszystko kosztuje, zajmuje czas. (A jak jeszcze człowiek musi nosić transparenty, że "pier... nie rodzi, to czasu mało, oj mało!).
Nic więc dziwnego, że to "Fakt", według złośliwców powołany do innych celów, musi patrzeć władzy na ręce. Wystarczą dziś proste pytania. Na przykład o to co dzieje się z urzędem do spraw wykluczonych, który pan premier wraz z wnoszącym nową jakość do polityki Bartoszem Arłukowiczem pół roku temu z hukiem powołali. Ach, ile to papieru zadrukowano wówczas na ten temat! Ileż wywiadów. Osobiście i tak wolałem troskę w ciepłym głosie ministra Michała Boniego. Nikt tak pięknie jak on nie opowiada o trosce o ludzi starszych, nikt nie ogłaszał z taką czułością swojego programu tak jak on plan aktywizacji osób starszych "50 +". Ale Arłukowicz też się starał.
Program Boniego diabli wzięli. To znaczy śladów po nim nie widać. A po urzędzie do spraw wykluczonych? Zniknął równie cicho. "Fakt" sprawdził - nie ma. Nie istnieje. Wydano 300 tysięcy złotych. Na oko trzydziestu emerytów przez rok by z tego wyżyło. Ale to pieśń przeszłości. Bo my emerytur raczej nie dożyjemy. Szansa taka, że w totka lepiej grać. Wprawdzie pan prezydent obiecywał w kampanii, że potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego nie widzi, ale to były takie kampanijne bzdurne spoty. Dokładnie jak te reklamówki o 300 miliardach nam obiecanych w których komisarz Janusz Lewandowski brał udział. I dziś narzeka, że to głupoty, że mu kazali. Ale śpi spokojnie. Kampania ma swoje prawa - mówi.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - 300 miliardów nie będzie. Ale bez paniki. Bo jednak źdźbło prawdy w tych obietnicach było. Urząd Arłukowicza kosztował przecież 300 tysięcy! Czyli prawie się zgadza! Bo nie miliardy, a tysiące, i nie dadzą, a wzięli, ale to i tak coś. Wątpiący niech poczekają do piątku. Tomasz Wołek udowodni, że tylko źli ludzie nie dostrzegają w tym wspaniałego gestu władzy!
Zresztą, patrząc na obecne SLD można dojść do wniosku, że dzięki tej hucpie sprzed pół roku przynajmniej Arłukowicz się od wykluczenia uratował. Naprawdę, są urzędy państwowe nie mogące się pochwalić i takimi sukcesami!
Bądźcie więc rodacy odpowiedzialni. Doceńcie. Nam nie wypada, ale może by "Wyborcza" pomogła i ogłosiła akcję dobrowolnego zrzekania się wszelkich praw do emerytur? Wtedy Donald Tusk mógłby dalej walczyć z wykluczeniem!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129394-300-miliardow-nie-bedzie-ale-spokojnie-bo-nie-miliardy-a-tysiace-i-nie-dadza-a-wzieli-ale-to-i-tak-cos-moglo-byc-gorzej