Kiedy polecą głowy w policji za brutalną akcję w Katowicach? Skandaliczne tłumaczenie brutalności

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Podinspektor Andrzej Gąska. Fot. Youtube
Podinspektor Andrzej Gąska. Fot. Youtube

Do trzech razy sztuka. To powiedzenie brutalnie wcielili w życie katowiccy policjanci, którzy na jednym z osiedli próbowali zatrzymać groźnego przestępcę. Zanim trafili do właściwe go mieszkania, dwa razy pomylili piętra.

Najpierw zdewastowali jedno z mieszkań i pobili Bogu ducha winnych ludzi. Poszkodowany mężczyzna relacjonował:

Zaczęło się około ósmej. Zobaczyłem tylko łeb faceta w kominiarce. Natychmiast zacząłem zamykać drzwi. Przewróciłem się i szczęśliwie przyparłem drzwi. Zaczęła się przepychanka. Jak nie mogli wejść, to zaczęli rzucać granaty hukowe.

Poprosił swoją dziewczynę, żeby zadzwoniła na policję. Gdy kobieta wyszła na balkon, dostrzegła celujących w nią z karabinów zamaskowanych policjantów.

Wtedy krzyknęła do mnie, że to naprawdę policja. Odpuściłem drzwi. Rzuciło się na mnie pięciu. Przygnietli mnie do podłogi, zaczęli wykręcać ręce. Jak pięciu na mnie leżało, jeszcze dwóch kopało mnie po twarzy, po nogach.

Jego partnerka opowiada:

Mnie popchnęli na podłogę, złapali za włosy i przeciągnęli po podłodze. Spytałam się: co się dzieje? Wtedy sześciokrotnie uderzono moją głową o ziemię. Byłam przerażona, modliłam się, żeby nie strzelili.

Okoliczności tej akcji są wyjaśniane przez komendę wojewódzką. Według jej relacji, funkcjonariusze dostali informację, że w mieszkaniu przy ul. Orkana przebywa poszukiwany, uzbrojony przestępca związany z przestępczością samochodową. Wysłani tam antyterroryści wtargnęli wieczorem do mieszkania. W środku nie było jednak przestępcy, a dwoje mieszkających tam lokatorów - kobieta i mężczyzna. Policja posypuje głowy popiołem i przeprasza, ale tłumaczenia rzecznika śląskiej policji są co najmniej osobliwe. Andrzej Gąska stwierdził, że takie sytuacje się zdarzają, choć rzadko.

Najlepiej, kiedy mamy komfort i możemy dokładnie wszystko sprawdzić, przygotować operację i przeprowadzić ją precyzyjnie. Tutaj informacja była nagła i trzeba było szybko zareagować.

Wskazuje też, że akcję przeprowadzono na nowym osiedlu, a informacja o miejscu, w którym miał ukrywać się poszukiwany mężczyzna, pochodziła od… pracownika administracji.

Funkcjonariusze tłumaczą się tym, że na drzwiach mieszkań nie ma jeszcze numerów, a administracja nie zna jeszcze za dobrze mieszkańców.

OTO NAJBARDZIEJ ABSURDALNE SŁOWA RZECZNIKA:

Policjanci pytali, opisując wygląd mężczyzny, gdzie on mieszka. Pracownik administracji potwierdził, że w tym bloku, tylko nie bardzo kojarzył mieszkanie. Wszedł do klatki, wyszedł z tej klatki, popatrzył na okna, znowu wszedł do klatki i powiedział, że to najprawdopodobniej są te drzwi

- opowiadał Gąska. Zaznaczył, że to ten pracownik zapukał do drzwi przedstawiając się, że jest z administracji.

Gdy zostały uchylone, powiedział, że panowie z policji chcieli z tym państwem porozmawiać. W tym momencie policjanci krzyknęli: policja, otwierać, a ten pan zaparł się. Oczywiście nie chcemy się tłumaczyć; bardzo przepraszamy

- dodał rzecznik.

W rozmowie z TVP Info pobity przez policję mężczyzna powiedział:

Nie wybaczę policji sposobu, w jaki to zrobili (...) Kopanie po twarzy nie jest tym, czego należałoby się spodziewać po policji.

Nie spodziewalibyśmy się też, że polska policja szukając groźnego przestępcy, pyta o drogę dozorcy, a następnie bije zszokowanych niewinnych ludzi.

Andrzej Gąska to doświadczony policyjny rzecznik. Oto jego wypowiedź sprzed lat:

 

znp, pap, tvn24.PL

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych