Trzeba biskupów zmusić, by zajęli się tym, do czego zostali powołani: obroną pokrzywdzonych, wykluczonych i biednych.
Czy to pogląd jakiegoś ignoranta, który nigdy nie czytał Ewangelii i nie zrozumiał, że głoszenie Słowa Bożego jest główną misją Kościoła, a więc i biskupów, a nie działalność charytatywna? W Polsce
"do tej pory Kościół cieszył się zasadniczo tylko przywilejami” i „dostawał systematycznie to, co chciał dostać”.
Czy to opinia jakiegoś zapiekłego, postkomunistycznego antyklerykała, który nie może pogodzić się ze swoją biograficzną porażką w konfrontacji z Kościołem?
O ile Kościół doskonale potrafi zabiegać o wpływy polityczne i pomnażać dobra materialne, o tyle gołym okiem widać, że traci kontrolę nad duszami Polek i Polaków. Tak bardzo skupił się na zabieganiu o dobra doczesne.
Czy to sąd publicysty tygodnika „Nie” lub „Faktów i Mitów”? Nie. To wszystko opinie filozofa, teologa, szefa najważniejszego think tanku Platformy Obywatelskiej – Instytutu Obywatelskiego.
Artykuł „Biskupi, bliżej ludzi!” Jarosława Makowskiego opublikowany w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” być może najlepiej wyraża intencje PO w sprawie miejsca Kościoła w życiu publicznym. Autor z dumą zauważa, że nawet rządy postkomunistów spod znaku SLD nie były tak odważne i zdeterminowane w wyznaczaniu mu tego miejsca.
Nawet rząd lewicy nie był tak niezależny w swych działaniach wobec Kościoła, jak rząd Tuska właśnie
– zauważa z dumą. Kościół powinien wrócić do kruchty, zająć się wyłącznie
pokrzywdzonymi, wykluczonymi i biednymi
i wara mu od domeny władzy, bo to nasza domena.
Przecież modernizacja nie może się udać przy tak silnej pozycji Kościoła. Przecież pary homoseksualne zasługują na państwowe uznanie swych związków. Przecież za krytykę praktyk homoseksualnych powinno się iść na 2 lata do więzienia. Przecież dzieci z zespołem Downa nie zasługują na to, by chronić ich życie tak, jak dzieci zdrowe. Przecież zamrażanie ludzi w ciekłym azocie w ramach in vitro to nowoczesna metoda pomagająca bezpłodnym w nieszczęściu. Przecież
nie będziemy klękać przed księżmi,
Kościół to nie „święta krowa” i nasi liderzy mają prawo zrugać przy świadkach księdza za nieprawomyślne kazanie.
Jeszcze niedawno lider SLD Grzegorz Napieralski zabiegał o to, by być „polskim Zapatero”. Dziś już wiemy, że „pełzający zapateryzm”, obliczony być może na 10-15 lat, chce zrealizować Platforma Obywatelska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/128633-pelzajacy-zapateryzm-modernizacja-nie-moze-sie-udac-przy-tak-silnej-pozycji-kosciola