Zaremba: manewr z Gilowską jako premierem byłby sensowny. Gdyby sama kandydatka chciała w to wejść

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Opozycja poczuła krew Tuska – zauważa prof. Antoni Dudek, autor ciekawych opinii, także na bieżące tematy polityczne. Dudek pyta retorycznie, z kim PiS chciałby zgłaszać wniosek o konstruktywne votum nieufności dla obecnego premiera i instalować na czele rządu Zytę Gilowską. Z Palikotem? Z Millerem? Z Ziobro?

Zacznijmy od tego, że pomysł pojawił się wiele tygodni temu, kiedy o dyskusji nad erozją obecnego układu rządowego wywołanej dezercją posła Łukasza Gibały nikomu się nie śniło. Sprawa wyciekła do prasy (konkretnie do "Rzeczpospolitej") niedawno. Wyciekła z tego powodu, że jest już raczej nieaktualna. Zyta Gilowska zasiadająca dziś w Radzie Polityki Pieniężnej musiałaby się zaangażować w akcję polityczną, a tego robić jej nie wolno.

Czy jednak w czystej teorii akcja taka miałaby sens? Naturalnie PiS nie musiałby do zgłoszenia wniosku pozyskiwać nikogo innego, wystarczyłyby podpisy 46 posłów, największy klubu opozycyjny ma ich wielokrotnie więcej.

Większości do stworzenia przez Gilowską rządu by jednak oczywiście nie było. Ani Janusz Palikot, ani Leszek Miller ani Waldemar Pawlak nie mieliby interesu aby taką propozycję popierać. Tworzenie czegokolwiek wspólnie z PiS byłoby dla nich wręcz politycznym samobójstwem, a programowo taki rząd, nawet dla załatwienia paru spraw miałby, zwłaszcza ze względu na Palikota, jeszcze mniejszy sens niż próba wyłaniania analogicznego kontrukładu w poprzedniej kadencji. Także nadzieje na rozłam w PO to czysta teoria. Możliwe, że wyszłoby z niej kilku posłów po powstaniu koalicji z Palikotem. A i na taki obrót sprawy wciąż się nie zanosi.

Nie wiadomo, jak zachowałby się po zgłoszeniu Gilowskiej mały klub Zbigniewa Ziobry, który próbuje budować swą tożsamość na podważaniu „liberalnego kursu” uosabianego podobno przez panią profesor. Odmowa poparcia akurat z ich strony byłaby jednak równoznaczna z wrażeniem, że jest zainteresowany podtrzymywaniem Tuska.

I w tym, a nie w ewentualnym skleceniu czegokolwiek, zawiera się sens tej propozycji. Dla wyborców byłby to sygnał: jedyną formacją zainteresowaną zmianą obecnego stanu rzeczy jest PiS. Wszyscy inni chcą podtrzymania tego co jest.

To skądinąd zresztą poniekąd prawda. Jeśli my komentatorzy piszemy o gniciu układu Tuska, to przecież nie dlatego żeby zapowiadać szybkie wybory. Tacy ludzie jak Palikot czy Miller są wręcz zainteresowani powolną erozją, zjazdem PO w dół, zadawaniem jej drobnych strat bez wywracania czegokolwiek. Nie wiadomo jednak, kto będzie głównym profitentem takiego kilkuletniego scenariusza. Wiele mediów już dziś usiłuje kreować Palikota, być może z politykami lewicy u boku, jako alternatywne rozwiązanie na następne lata. Szybki ruch PiS byłby próbą przełamania tego fatalizmu.

Ktoś, kto przypomina, że jest gotów rządzić, ma zresztą już na wstępie jakieś fory. W roku 2003 całkiem inna niż dzisiejsza PO przeciwstawiła dołującemu już rządowi Millera Jana Rokitę jako kandydata na premiera i skoczyło jej od razu parę procent w sondażach. Politycy PiS, którzy na spotkaniach komitetu politycznego radzili Kaczyńskiemu manewr z Gilowską liczyli na podobny efekt. Dlatego zaś ona  a nie sam lider, bo można ją sprzedawać jako osobę bezpartyjną, mogącą patronować czemuś szerszemu niż rząd jednej partii. Choć wiadomo, że inne partie się do tego nie przyłączą.

Jestem ostatnimi czasy krytycznym recenzentem wielu zachowań PiS, a przede wszystkim jego uderzającej pasywności. Jednak ta akurat inicjatywa, choć bardziej marketingowa niż merytoryczna, była próbą przerwania tego zaklętego kręgu.

Kłopot w tym, że temu scenariuszowi brakuje jednego: zdeterminowanego symbolu, czyli samej kandydatki. Pomijając już chimeryczny charakter prof. Gilowskiej, może mieć ona uzasadnione wątpliwości, czy powinna się w to angażować, ze względu na swoje obecne funkcje. PiS zaś nie ma nikogo innego, kto jest choć trochę ponadpartyjnym autorytetem, a mógłby dać się wziąć na sztandary. Dlatego dziś jest to dyskusja czysto teoretyczna. Chyba, że Kaczyński zdoła Gilowską przekonać, bo w akcji tej nie chodzi o efekt, a o rozgłos. Tak niestety wygląda współczesna polityka i tego akurat Kaczyński nie wymyślił.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych