Jak raport NIK przysłużył się Rosjanom. "Komsomolskaja Prawda": Kaczyński leciał na własne ryzyko

Na ten dokument w Moskwie czekano chyba bardziej niż w Polsce. Lepszego prezentu Rosjanie nie mogli sobie wymarzyć. "Komsomolskaja Prawda" raport NIK określa jako "sensacyjny".

Z dokumentu tego wynika, że samolot z Lechem Kaczyńskim na pokładzie nie miał prawa lądować na wojskowym lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, ponieważ portu tego nie było w rejestrze lotnisk nadających się do przyjęcia samolotu głowy państwa

- podkreśla "Komsomolskaja Prawda" i skrupulatnie odnotowuje:

Kontrola wykazała, że w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, odpowiadającym za przewóz VIP-ów w Polsce, pilotów Tu-154 szkolono na podstawie starych radzieckich programów, choć maszyny te od tego czasu niejednokrotnie były modernizowane.

Dziennik zauważa też, że część instrukcji na pokładzie prezydenckiego samolotu była w języku rosyjskim oraz że w dokumentach pilotów fałszowano dane o lotach w trudnych warunkach meteorologicznych.

Zobaczymy, jaką ocenę temu raportowi da Sejm. Jednak nawet bez parlamentarnego werdyktu jest jasne, że Kaczyński faktycznie udał się w tamten tragiczny rejs na własne ryzyko, gdyż Polacy nie przygotowali tego lotu we właściwy sposób.

Skoro sami Polacy przyznają się do wieloletnich zaniedbań, Rosjanie mają doskonały powód, by zapomnieć o wszystkich swoich winach (jeśli o jakichkolwiek w ogóle chcą pamiętać), a raz jeszcze skupić się na polskich.

To kuriozalne, że za stan lotniska teraz Polska będzie obwiniana, bo na własne życzenie i ryzyko chcieliśmy lądować na zaniedbanym, właściwie nieczynnym lotnisku. Nasze władze powinny być zadowolone, na czele z Jerzym Millerem, który wielokrotnie podkreślał, że większa wina za doprowadzenie do katastrofy leży po naszej stronie.

znp, PAP