Największa afera korupcyjna w administracji państwowej - za horrendalnie zawyżane przez urzędników ceny zapłaci budżet

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. J.Michalski
fot. J.Michalski

"Rzeczpospolita" piórem Cezarego Gmyza opisuje dziś gigantyczną aferę korupcyjną, a dokładnie trwały system korupcyjny, który trawi polską administrację publiczną od wielu lat. W zamian za gwarancje pracy i korzyści materialne pracownicy największych instytucji publicznych włącznie z MSWiA, ZUS, policją i strażą pożarną podpisywali z firmami kontrakty na niebotyczne sumy, z aneksami uniemożliwiającymi w praktyce ich zerwanie.

Jak ustaliła „Rzeczpospolita" sprawą zajmują się CBA i prokuratura, a zarzuty mogą zostać postawione nawet najważniejszym urzędnikom państwa.

Budżet w ciągu ostatnich kilku lat mógł stracić na tym nawet do 10 proc. wartości publicznych zamówień informatycznych wartych w ostatnich latach kilkadziesiąt miliardów złotych. Co gorsza, Polska może być teraz zmuszona do zwrotu Unii pieniędzy otrzymanych na informatyzację

- pisze Cezart Gmyz

Na ślad tej gigantycznej afery CBA wpadła w ub. roku, kiedy został zatrzymany szef Centrum Projektów Informatycznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Andrzej M. i sześć innych osób. Ustalono, że przyjął łapówki na kwotę co najmniej 5 mln zł. W połowie stycznia aresztowano dwóch dyrektorów sprzedaży międzynarodowych gigantów informatycznych Hewlett-Packard  i IBM.

Mechanizm nadużyć został wypracowany w pierwszej połowie lat 90.

Najjaskrawszym ujawnionym do tej pory przykładem nadużyć była informatyzacja ZUS

- wskazuje "Rzeczpospolita".

Ówczesny jego prezes Paweł Wypych ujawnił, że kontrakty z Prokomem były tak skonstruowane, że niemożliwe było ich zerwanie, bo firma sprzedawała oprogramowanie, nie przekazując praw autorskich i tzw. kodów źródłowych. To generowało duże koszty ich obsługi. Firma mogła dowolnie żądać dodatkowych pieniędzy za aktualizację programu.

CBA i pion ds. przestępczości zorganizowanej warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej ustaliły, że podobne reguły stosowano od lat. Kontrakty były podpisywane na niewielką część całej kwoty zlecenia, a następnie były one „pompowane" (podpisywano aneksy, dorabiano dodatkowe aktualizacje itp.) przez skorumpowanych urzędników. W rezultacie ich wartość była zawyżona – nawet dziesięciokrotnie.

Szef MSW Jacek Cichocki i Paweł Wojtunik, szef CBA, są zgodni: mamy do czynienia z największą aferą korupcyjną w administracji publicznej.

W komentarzu odredakcyjnym, Michał Szułdrzyński pisze, że to:

historia potężnej patologii, która obejmowała dziesiątki inwestycji, resortów i urzędników. To korupcyjny system działający na skalę niemal przemysłową, przez który państwo traciło miliardy złotych.

MiKo

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych