Po 10 latach, kiedy nikt nie pamięta o co chodzi, sąd wydał wyrok w jednej z najgłośniejszych afer politycznych początku XXI wieku. Uznani za winnych i skazani zostali były szef UOP Zbigniew Siemiątkowski i jego egzekutor płk Ryszard Bieszyński, który rozpoczynał karierę w SB na początku lat 80. To z nim przegrałem głośny swego czasu proces o naruszenie jego dobrego imienia. Dziś widać, jak nieskazitelny to funkcjonariusz.
Tym razem już nie ja go oceniałem, lecz sąd. Jednym z koronnych argumentów Bieszyńskiego w moim procesie, uznanym za prawdziwy przez sąd, który mnie skazał, był zarzut, że od dawna zionę do niego niechęcią. Na nic się zdały moje opinie, że gdyby nie sprawa prezesa Orlenu, zatrzymanego bezprawnie, nie przyszłoby by mi do głowy interesować się jakąś anonimową osobą płk. Bieszyńskiego. Dowodem na moje uprzedzenie do niego miało być to, że uporczywie opisywałem jego przestępczą rolę w zatrzymaniu Andrzeja Modrzejewskiego. Dziś sąd potwierdził trafność mojej oceny. Rzetelność wymaga, żebym dodał, iż główny zarzut Bieszyńskiego w procesie przeciwko mnie dotyczył mojej oceny innego przejawu jego aktywności. Nie mniej jednak, sąd odrzucał tezy mojego obrońcy, że Bieszyński prowadzi grę w imieniu innych ludzi służb, działających ręka w rękę z politykami.
Sprężyną afery, za którą dziś został skazany, był fakt, że będący w 2002 roku przy władzy postkomuniści, nie chcieli dopuścić do transakcji zaplanowanej przez Modrzejewskiego, człowieka AWS. Gdyby handel doszedł do skutku z firmą gotową podpisać kontrakt, SLD byłby nadal odcięty od potencjalnych zastrzyków finansowych, których złotodajnym źródłem był Orlen. Poszło polecenie z najwyższego kierownictwa partii - „zatrzymać, potraktować jako hochsztaplera, skompromitować go. Przez pierwsze kilka tygodni część mediów kupowała tę wersję, choć od początku śmierdziała. Zdumiewających w tej aferze jest kilka rzeczy.
O jednej wspomniałem na początku. Polski wymiar sprawiedliwości pokazuje swą zdegenerowaną twarz. Kara po 10 latach, kiedy po kilku miesiącach wszystko było jasne, a winni byli wyłożeni na talerzu. Dziś bezradny sąd, przypominający dziecko we mgle, pośrednio tłumaczy się z nadzwyczaj łagodnego wyroku tym, że upływ czasu „odcisnął swe piętno na możliwości ustalenia stanu faktycznego”. To czemu zwlekano z procesem tyle lat? Tu hipotez może być kilka. Wśród nich wpływy i naciski polityczne, gra służb, nieudolność organów ścigania i sądu, itp. Bo wyrok jest rzeczywiście śmieszny. Za złamanie kariery świetnemu menadżerowi, za upowszechnianie bezprawia jako skutecznego środka uzyskiwania korzyści politycznych, oskarżeni dostali po kilka miesięcy więzienia w zawieszeniu. Nie trzeba nikogo przekonywać do prawdziwości stwierdzenia: wielką politykę robią wielkie pieniądze. A przecież w intrydze SLD chodziło wyłącznie o finanse. Praktycznie karygodny czyn uszedł im płazem. Jedną z kuriozalnych rzeczy, stało się to, że proces i uzasadnienie wyroku zostało utajnione. Nieźle to kontrastuje z tym, że z zatrzymania Modrzejewskiego była niemal bezpośrednia relacja telewizyjna w „Wiadomościach”. Cała Polska mogła zobaczyć jak wygląda groźny przestępca. Jak sprawnie działają służby specjalne, stojące na straży interesów… no właśnie. Kogo?!
Choroba, tekst się wydłuża, a ja mam jeszcze jedną sprawę. Może to jedna z niewielu okazji, aby o niej wspomnieć. W formie czystej informacji, nie zabarwionej emocjami. Bo mnie to obchodzi.
Otóż, u Pana prezydenta Bronisława Komorowskiego, od 15 września – to już blisko pół roku - leży wniosek mego adwokata o ułaskawienie mnie od wyroku w procesie, który wytoczył mi płk Bieszyński. Wniosek, najpierw poparli sędziowie z obydwu instancji, które pierwotnie dosoliły mi surowy wyrok. To oczywiście wzbudziło moje radosne zdziwienie. Prawdziwy jednak szok przeżyłem, kiedy dowiedziałem się oficjalnie, że wniosek o ułaskawienie poparł też Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Przecierałem oczy ze zdumienia tym bardziej, że wcześniej popełniłem kilka niezłych paszkwili na Seremeta.
No, i teraz ten wyrok, jakim został poczęstowany Bieszyński. Jak państwo myślicie, mam szanse u prezydenta? Szczerze? Nie mam. Napisałem pod jego adresem za dużo złośliwości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/128003-zlosliwosci-niczemu-dobremu-nie-sluza-po-wyroku-na-nieskazitelnego-plk-bieszynskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.