Niemcy muszą ratować Tuska. Kto, jeśli nie on, tak dobrze zadba o interesy naszego zachodniego sąsiada?

Jak było do przewidzenia, Donaldowi Tuskowi, który popadł w tarapaty z powodu kryzysu w dziale propagandy i public relations – z odsieczą przybiegną Niemcy. I jak zawsze, przedruki będzie można przeczytać w mainstreamowych gazetach, a co soczystsze fragmenty być może zagoszczą na paskach telewizji, na przykład tej, której 11 listopada ub. r. spalono w Warszawie – jak mówi potocznie ulica - „radiowozy”.

Niemcy muszą ratować Tuska. Kto, jeśli nie on, tak dobrze zadba o interesy naszego zachodniego sąsiada? Panią kanclerz w rąsię cmoknie, da się poklepać po plecach, a za to podpisze wszystko bez przeczytania. Szczęściarze ci Niemcy: nie każdy ma sąsiada, podpisującego dokumenty in blanco.

Nic dziwnego, że o takiego dobroczyńcę trzeba dbać.

Jako pierwszy „kroplówkę” naszemu słoneczku podłączył „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, który napisał, że „kłopoty Tuska wzięły się z jego sukcesów”.
Następnie dowiadujemy się, że Tusk to z przekonania „liberał ze skłonnością do reaganomiki i thatheryzmu”, który wreszcie „w piątym roku rządzenia robi to, co zawsze chciał zrobić”, ale... I tu idzie cały wywód na temat tego, że Polacy nie chcą pracować dłużej, że ma upartego koalicjanta itd.

„Tusk toczy zatem decydującą walkę w swojej karierze polityka reformatora i czyni to z typową dla siebie kombinacją przyjacielskości i surowości”.

Konserwatywna gazeta z Frankfurtu na Menem raczy nas jeszcze innymi michałkami na temat naszego słoneczka, ale na szczęście tę swoją laurkę zatytuowała „Polskie wiatry”. Faktycznie - z medycznego punktu widzenia tytuł jest świetnie dopasowany do artykułu o sukcesach rządu Tuska..