Do PiS: popracujcie nad opozycyjnością. Brońcie jednych reform Gowina, atakujcie inne, ale róbcie coś!

PAP
PAP

Każde opozycyjne wystąpienie Prawa i Sprawiedliwości pociąga za sobą zabawne konsekwencje. Natychmiast odzywa się chór głosów przekonujących, że owszem, opozycja jest potrzebna, ale przecież nie taka.

Szczególnie zabawni są w tej roli publicyści Wyborczej, którzy ostatnio zaczęli już wręcz przekonywać, jak Marek Beylin, że to PiS psuje im wspaniałą opozycyjną robotę. Opozycja będzie miała bowiem w Polsce szansę tylko wtedy, gdy będzie przedstawiała „prawdziwy obraz rzeczywistości”. Taki obraz, dotyczący na przykład stanu polskiej suwerenności czy relacji państwo Kościół, ma się w pełni pokrywać z obrazem kreślonym na łamach Wyborczej. I rząd i opozycja ma się poruszać w granicach wytyczanych przez organ Adama Michnika.

Czy to jednak znaczy, że uważam obecną ofertę opozycji za wystarczającą? Nie, i dotyczy to również PiS – zwłaszcza jeśli uznamy go za najpoważniejszą ofertę opozycji autentycznej.

Po pierwsze,  PiS unika konkretów. Dobrym przykładem jest reforma emerytalna. Można się z różnych pozycji zastanawiać, czy tak drastyczne podniesienie wieku emerytalnego, zwłaszcza kobiet, jest do przyjęcia. Ale o ile SLD przedstawił kontrpropozycje, o ile nawet koalicyjni ludowcy szukają własnych rozwiązań, największa partia prawicowa mówi: nie, bo nie.

A przecież twierdzenie, że demografia ma swoje prawa, że wydłuża się wiek życia  Polaków, za to maleje liczba urodzin, że państwo opiekuńcze przeżywa kryzys nie tylko i to w Polsce, to nie są propagandowe wymysły Tuska.

Słyszymy, że gdzieś na zapleczu rodzą się PiS-owskie alternatywne pomysły, ale sygnały dochodzące z tego zaplecza nie są zbyt zachęcające. Ściera się tam kilka luźnych koncepcji, które dotyczą raczej pytania, co zrobić z OFE (skądinąd dotkliwe wyzwanie dla Polski) niż pytania, skąd brać w przyszłości pieniądze nie wspieranie emerytur. To zresztą część szerszego zjawiska: PiS zdążył oprotestować praktycznie wszystkie rządowe pomysły zarówno na podwyżki dochodów jak cięcia w wydatkach. Ale rzadko, jak w przypadku propozycji zamiany podatku od kopalin na podatek od bankowy, te protesty wiążą się z własną dobitną ofertą.

Po drugie, rozumiem przyjęcie założenia: popieramy wszystkie  grupy społeczne i środowiska, których dotyka dowolny element rządowej polityki. Partia zagoniona do narożnika będzie tak postępować w każdym kraju. Ale nie może to być przecież zasada bezwzględna. Musi ona pozostawać w jakimś związku z programem i tradycjami samego PiS.

Dam konkretny przykład Jarosław Gowin występuje właśnie z fundamentalnym pakietem antykorporacyjnym. Chce otwierać różne zawody, znosić absurdalne biurokratyczne restrykcje.

Ale rozmaite grupy od miejskich przewodników po pośredników handlu nieruchomościami już się sposobią do oporu, większa konkurencja w zawodzie to dla nich utrata dochodu. Jeśli PiS będzie się kierował zasadą: każdy „poszkodowany” przez ten rząd, może liczyć na naszą sympatię, to zgodnie z logiką powinien zaangażować się po stronie korporacji. Choć walka z nimi była przecież zawsze fundamentalnym postulatem właśnie PiS.  A liczba ludzi, którzy na tych zmianach skorzystają, jest większa niż profitenci korporacyjnego monopolu.

Z tego punktu widzenia partia Kaczyńskiego powinna wysiłki Gowina wesprzeć. Być może przeciw oporowi aparatu biurokratycznego tego rządu. W tej akurat sprawie lepiej łapać Tuska za słowo niż kłaść się w drzwiach Rejtanem, gdy choć raz  jeden z ministrów (pytanie z jak mocnym wsparciem premiera) próbuje zrobić coś dobrego.

To prawda, na razie liderzy PiS nie wyartykułowali klarownego stanowiska w sprawie pakietu Gowina. Ale to jest mój trzeci zarzut: słaby monitoring rządowych projektów, reakcje najczęściej spóźnione lub przypadkowe, Dominacja retoryki, czasem bardzo ostrej, nad choćby próbą patrzenia rządowi na ręce.

To dotyczy nawet polityki tego samego Gowina. Jego inny pomysł aby likwidować małe sądy, ma pewne uzasadnienie (Gowin chce dociążyć sądy w dużych miastach żeby przyspieszyć tam postępowania) ale ma też swoją groźną cenę.

Dziś jest to uderzenie jedynie w prestiż powiatowych miast. Jutro może oznaczać wyprowadzenie z tych miast sędziów, co wydłuży ludziom z prowincji drogę do sądu.  Jest to więc kuracja zdradliwa i partia próbująca reprezentować tę prowincję, czyli właśnie PiS,  już dziś powinna to monitorować i oceniać.

Naturalnie pojawiły się już wypowiedzi szeregowych polityków PiS, ale bezplanowe, przypadkowe, czysto reaktywne. A przecież jest to partia niegdyś szczególnie interesująca się wymiarem sprawiedliwości i mająca w tej dziedzinie bogatą tradycję. Teraz jest w tej sferze dość pasywna. Doskonale wiem, że nie przeforsuje własnego projektu w żadnej sprawie. Ale może go nagłośnić.

Żeby było jasne, to dotyczy w jakiejś mierze i organizującej non stop konferencje prasowe Solidarnej Polski. Jest to choroba całej polskiej prawicy, która ma pewien potencjał, ale wykorzystuje go nie w pełni. Przekonanie, że w ocenie polityków przez publiczność nigdy nie liczy się konkretny projekt, a tylko odpowiednio ostra wypowiedź, jest prawdziwe tylko do pewnego stopnia. Polacy aż tak niemądrzy nie są, choć naturalnie trzeba jeszcze te projekty odpowiednio smacznie przyrządzać.

Nie sądzę aby rolę tej opozycji miał przejąć redaktor Marek Beylin. Ale sądzę, że jeśli PiS nie pomoże sam sobie, zapłaci za to swoją cenę.

Naturalnie usłyszę teraz od zwolenników PiS mnóstwo tłumaczeń sprowadzających się do głównej myśli: jest dobrze jak jest, nam to wystarczy. Tylko, że gdyby wystarczyło, PiS już dziś by rządził. A i dla Polski byłoby lepiej, gdyby partia Kaczyńskiego miała wyraźną ofertę w każdej sprawie.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych