Konrad Piasecki: Panie generale, ogłosi pan śmierć polskiej Marynarki Wojennej?
Stanisław Koziej: Broń Panie Boże - nie wolno. Marynarkę Wojenną trzeba ratować. Marynarka Wojenna musi istnieć.
Są tacy, którzy mówią, że koniec programu budowy korwety, to koniec Marynarki Wojennej.
Nie, to koniec pewnych fałszywych marzeń o modelu Marynarki Wojennej opartej na dużych okrętach, na które Polski nie stać. Ona nie jest Polsce potrzebna - tak prawdę powiedziawszy - w tych nowych warunkach.
Budowa korwety pochłonęła 400 milionów złotych. Rząd zdecydował, że wystarczy, że nie ma sensu jej kończyć. Pan przyklaśnie tej decyzji?
Nie, to nie jest przyklaśnięcie, ale to jest akceptacja. Uważam, że to jest racjonalna decyzja, aczkolwiek szkoda, że tyle pieniędzy zostało już straconych. Ważniejsze od tych straconych pieniędzy są te pieniądze przyszłe, które trzeba byłoby wydać. Po prostu trzeba myśleć o lepszym wydatkowaniu tych pieniędzy na przyszłość.
Kiedy premier mówi, że to był pomysł kosztowny i bezsensowny, pan kiwa głową ze zgodą, że kosztowny to on był. A bezsensowny?
Kosztowny był. Bezsensowny był może w tym sensie, że w momencie, kiedy była podejmowana decyzja, z tyłu głowy wszyscy planiści mieli błędny model przyszłej Marynarki Wojennej. To jest nasz stały ból - brak perspektywicznego myślenia w momencie podejmowania wielkich decyzji.
Ból przeżywają też admirałowie, którzy mówią: Bardzo nieszczęśliwa, bardzo nierozsądna decyzja premiera i ministra obrony.
Ja się marynarzom bardzo nie dziwię, bo to jest tęsknota za czymś fantastycznym i pięknym.
Najchętniej na pewno budowaliby lotniskowce...
Może nie lotniskowce, ale wolą te fale morskie czuć. To jest tak samo jak z kawalerzystami, czy jeszcze z pilotami powiedzmy 20 lat temu. Oni nie chcieli nic słyszeć o bezpilotowych, a kawalerzyści 100 lat temu nie chcieli nic słyszeć o samochodach.
Rozumiem, że prezydent nie stanie w obronie korwety? Nie powie, żeby rząd zastanowił się nad tą decyzją, bo ona jest nazbyt pochopna?
To jest kwestia wydatkowania budżetu. Pan prezydent nie ma kompetencji w sprawie budżetu.
Ale jako zwierzchnik sił zbrojnych może być nadzorcą i delikatnym napominaczem rządu.
Tak, ale pan prezydent jest zwolennikiem nowoczesnych tendencji rozwoju sił zbrojnych. Bardzo jasno określił to przedstawiając kierunki rozwoju sił zbrojnych. Przypomnę: systemy informacyjne, obrona powietrza, wielka mobilność. To są te priorytety, na które stawia prezydent.
A w dziedzinie Marynarki Wojennej na co możemy postawić jako taki przeskok technologiczny?
To jest dobre pytanie do fachowców, ekspertów. Ale - jak się rozejrzymy tak ogólnie po siłach morskich świata - to widać, że podobnie jak w innych rodzajach sił zbrojnych, tak i tutaj zdobycze rewolucji informacyjnej, czyli szeroko rozumiane systemy informacyjne - do rozpoznania, do dowodzenia, ale też robotyzacja - bezpilotowe, bezzałogowce. Na przykład dwa dni temu czytałem bardzo interesujący artykuł na temat podwodnych aparatów bezzałogowych, które mogą wyprzeć okręty morskie. A zwłaszcza na takim akwenie jak Bałtyk warto się nad tym zastanawiać, w ogóle trzeba myśleć o okrętach podwodnych.
A pańskim zdaniem, uda nam się sprzedać to, co zbudowaliśmy w ramach tej korwety, czyli ten kadłub?
Nie mam pojęcia, nie jestem specjalistą od tego typu decyzji. Ale myślę, że trzeba szukać możliwości zrobienia czegoś, żeby przynajmniej część tych pieniędzy odzyskać, które zostały stracone.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej w Kontrwywiadzie RMF FM, 27 lutego 2012 r.
Nie wiadomo, dlaczego wszystkie liczące się państwa inwestują w klasyczne okręty. Wystarczy przecież chcieć, by znaleźć - tak jak obecny polski rząd - miliardowe oszczędności. Po prostu likwidując marynarkę.
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/127774-szef-bbn-ma-propozycje-dla-marynarki-wojennej-dwa-dni-temu-czytalem-bardzo-interesujacy-artykul-na-temat-podwodnych-aparatow-bezzalogowych