Bez Schetyny na lewej flance. "100 dni cesarza tak naprawdę skończyło się pod wioską Waterloo..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / R. Pietruszka
fot. PAP / R. Pietruszka

Podsumowując wczoraj 100 niełatwych dni własnych rządów, Donald Tusk zapowiedział, że następna setka będzie okresem bez porównania trudniejszym, bo próba nerwów i charakterów dopiero się zacznie. Zobaczymy, kto wytrzyma, a kto się wysypie, pogroził. Premier starał się stworzyć wrażenie ogólnie zadowolonego z siebie, choć chwilami wyglądał, jakby sam miał nie wytrzymać, jakby zgoła już nie wytrzymywał. Poharatanemu trudami rządzenia, coraz trudniej haratać w gałę i dobrze wypadać przed kamerami nawet zaprzyjaźnionych telewizji.

Oceniając 100 dni DT, faktycznie pełnych niemocy i zaniedbań (drożyzna, bezrobocie, Smoleńsk) a także chaosu, jeśli już rząd coś usiłował robić (ACTA, ustawa refundacyjna, zadłużenia samorządów), warto nie ulegać wrażeniu, że mamy do czynienia z debiutantami. Platforma rządzi co prawda od jesieni, ale 2007 roku! W tej sytuacji sobotnia konferencja prasowa premiera razem z ministrami, w dodatku na tle osobliwie dobranych fotografii, jest średnio udaną piarowską zagrywką. Na zdjęciach bowiem widzimy m.in. rozgrzebane i felerne autostrady (rząd kilka dni temu  przesłał do Sejmu nowelizację specustawy drogowej, która pozwoli puścić ruch z okazji Euro niedokończonymi szosami!), Stadion Narodowy (też otwierany i zamykany a także obiegany przez minister Muchę) jak również protesty uliczne w sprawie ACTA i leki (ustawa refundacyjna). Same sukcesy.

I jeszcze ta studniówka. Czy gabinet przygotowuje się do matury? Opracowuje ściągi? A może przymierza czerwoną bieliznę, co podobno przynosi szczęście? Czy może Donald Tusk popadł w kompleks Napoleona? Ale 100 dni cesarza (zwane również orlim lotem z Elby) tak naprawdę skończyło się pod wioską Waterloo, kiedy 18 czerwca pod wieczór na polu bitwy zamiast oddziałów marszałka Schetyny, przepraszam, marszałka Grouchy’ego pojawili się niedobici wcześniej pod Ligny Prusacy Blüchera i zaatakowali lewą flankę. Lewą – podkreślam. To był koniec. Święta Helena.

Końca nie ma natomiast odpytywanie ministrów. Bartosz Arłukowicz u premiera zdał („właściwy człowiek na właściwym miejscu”), natomiast u lekarzy – oblał. Wygwizdali ministra na swoim zjeździe. Ciekawym, jak przebiegała wcześniejsza rozmowa z Waldemarem Pawlakiem, po jego znanej wypowiedzi o braku zaufania do państwowych ubezpieczeń. Leszek Miller sugerował Tuskowi, by zmusił Pawlaka do odwołania tych słów, albo opuszczenia koalicji. Ale Donald Tusk pamięta, jak skończył Miller, kiedy wypchnął PSL ze swojego gabinetu, więc na razie nie posłuchał. Mimo że w koalicji chłodno. A Janusz Palikot wyraził brak zainteresowania podmianką.

W minionej kadencji też miały miejsce rozmowy premiera z ministrami. I też nic z nich nie wynikało. Cezary Grabarczyk i Aleksander Grad mimo różnych zapowiedzi dotrwali do finału, a w sprawiedliwości – patrzcie Państwo – jaka rotacja! I bez zbędnych konwersacji.

A wracając do Waterloo: jedną z istotnych przyczyn późniejszej klęski było to, że kilka dni wcześniej wydzielony z armii marszałka Neya korpus generała Drouet d’Erlona, który mógł przeważyć szalę, maszerował między Ligny (gdzie Napoleon gnębił Prusaków) a Quatre-Bras (gdzie Ney nie mógł sobie poradzić z Anglikami) i nie wziął udziału w żadnej z tych walk. Głównie na skutek braków w komunikacji.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych