Palikot Lepperem Tuska? Do tego nie dojdzie. I to wzmacnia pozycję Pawlaka. Analiza Piotra Zaremby

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Dawne czasy: Tusk "hodował" Palikota bardzo konsekwentnie przez długie lata, PAP
Dawne czasy: Tusk "hodował" Palikota bardzo konsekwentnie przez długie lata, PAP

Trwa całkowicie teatralny przegląd resortów przez premiera, Grzegorz Schetyna znowu dostał od premiera kosza,  a publiczność zastanawia się, czy Donaldowi Tuskowi starczy siły na przeforsowanie reformy emerytalnej na swoich warunkach.

Pewien poważny polityk PO przekonywał mnie ostatnio, że w wyścigu nerwów między Tuskiem i Pawlakiem, wygra Tusk. Mój rozmówca zrobił porównanie do słynnych zawodów, kiedy to dwa samochody jadą na siebie rozpędzone i przegrywa ten ze słabszymi nerwami. Otóż skuteczną receptą na zwycięstwo jest w tej konkurencji wyrzucenie z samochodu przez okno kierownicy. Tusk miał już podobno tę kierownicę wyrzucić. PSL widzi tę jego determinację i dlatego to ludowcy się ugną.

Efektowne, ale czy do końca prawdziwe? Cezary Grabarczyk wygadał się wczoraj w Superstacji, że tak naprawdę do konfrontacji nie dojdzie, a pomysł kompromisu jest już gotowy.

– Jak to, a determinacja premiera? – zmartwiła się rozmawiająca z nim Janina Paradowska.

Wtedy obecny wicemarszałek Sejmu się speszył i sam też powtarzał o tej mitycznej determinacji.

Tusk przygotował już w ciszy gabinetów rozwiązanie, które nie jest kapitulacją, czyli nie brzmi tak, jak propozycja PSL (ona ma zresztą i tę wadę, że pewnie byłaby zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny jako przejaw nierówności praw kobiet bezdzietnych i mających dzieci). Będzie jednak zapewne ustępstwem w kwestii wieku kobiet idących na emeryturę. Pytanie, czy ta propozycja wystarczy aby zmiękczyć Pawlaka. Sądzę, że tak, choć stuprocentowej pewności nie ma.

Naturalnie w odwodzie pozostaje wymiana koalicjanta – zamiast PSL miałby nim zostać Janusz Palikot wypowiadający się w kwestiach emerytalnych tyleż miękko co mętnie. Przeciwny operacji ugłaskiwania Palikota minister Jarosław Gowin porównał ją do wpuszczenia Samoobrony do koalicji przez PiS. Miałoby to być równie nieestetyczne.

Gdy się dobrze zastanowić nad tym porównaniem, niekoniecznie musi to być argument tak jednoznaczny. Jarosław Kaczyński zapłacił jakąś cenę za wpuszczenie do rządu Leppera, ale zdemontował populistyczny elektorat i zagarnął go dla siebie. Przygarnięcie do piersi Palikota mogłoby skutkować tym samym – jego neutralizacją.

Byłoby to może atrakcyjne zwłaszcza w chwili, kiedy wpływowe mainstreamowe media niedwuznacznie kibicują, na razie jako sile rezerwowej, ewentualnej koalicji Palikota z lewicą. Winiarz z Biłgoraja wzięty do rządu miałby dalej do Millera i Kwaśniewskiego. Alternatywny ośrodek polityczny pewnie by nie powstał. A może on przecież liczyć, jako bardziej „postępowy” od PO, także na sympatie lewicy europejskiej.

Tyle że, paradoksalnie, na Palikocie mści się to, co miało być jego atutem. Egocentryczna gorączka, brak powagi, pośpiech i zachłanność samego lidera. Gołym okiem widać, że przed rządem Tuska tak czy inaczej coraz gorsze czasy. W takim momencie nie wpuszcza się do swojej kwatery głównej człowieka grającego tylko na siebie, niedyskretnego, nie dotrzymującego umów. Palenie kadzidełka czy opowieści o polskości jako zagrożeniu budzą sympatię liberalno-lewicowego establishmentu, ale uchodzą za nieostrożne.  Utrzymują Palikota w pewnej niszy, lecz utrudniają wyjście na szersze wody.

Byłoby to wpuszczenie do centrum dowodzenia człowieka, którzy w grze o własną pozycję byłby w stanie sięgnąć po sojusz z instytucjami europejskimi czy zachodnimi mediami przeciw własnemu koalicjantowi. Zwłaszcza gdyby naprawdę poczuł krew Tuska. Nawet jeśli kiedyś umawiał się na coś z obecnym premierem, a pewnie tak było, poczułby się zwolniony z dotrzymywania przyrzeczeń. Trochę byłby zresztą na to skazany, Palikot pamięta dzieje Leppera. To byłoby więc  fundowanie sobie kolejnego kłopotu. Pawlak nigdy aż takich problemów nie stwarzał.

Więc Tusk Palikota raczej nie weźmie. Chyba, że Pawlak naprawdę się w sprawie emerytur uprze. Wtedy winiarz w rządzie staje się alternatywnym rozwiązaniem wobec przedterminowych wyborów. I to kusi i to nęci – albo strata części mandatów, niechybna w obliczu obecnych kłopotów, albo ustawiczne szarpanie się. To paradoksalnie wzmacnia, w pewnych granicach, pozycję PSL. Tusk żadnej kierownicy przez okno jeszcze nie wyrzucił. Choć będzie się starał wywołać takie wrażenie.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych