Jeszcze o Armii Krajowej. Czy dziś niepodległość połączyłaby nas tak jak wtedy? "Fenomen tamtej mobilizacji narodu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Słabo zauważyliśmy 70 rocznicę Armii Krajowej. Przemknęła się przez media. Czasy kiedy AK mobilizowała wyobraźnię choćby tylko elit,  minęły. Czy to tylko skutek upływu czasu? Nie z pewnością czegoś jeszcze – zaczynamy mieć inne cele, hierarchie, ideały, choć pewnie nie wszyscy.

Do licznych wymienionych jednak, choćby na naszym portalu, zalet AK dorzuciłbym  kolejne. Była to formacja wojskowa nie tylko wielka, ale i naprawdę ludowa. Oddziały partyzanckie AK składały się przede wszystkim z najliczniejszej grupy społecznej - chłopów, oni też stanowili, wbrew późniejszej komunistycznej propagandzie trzon oddziałów powojennego podziemia. II RP, choć nie w pełni demokratyczna i nie zaspokajająca wszystkich aspiracji ludności wiejskiej, jednak uobywatelniła tę grupę. I wielka tu zasługa różnych formacji politycznych – w największym stopniu endecji i ludowców. Ale także szkoły, wojska, Kościoła, przepojonej patriotyzmem tamtej masowej kultury.

Warto też przypomnieć i to, że choć tworzona przez sanacyjnych oficerów, kadra AK skłaniała się u schyłku wojny ku większej demokratyzacji, również społecznej, polskiego państwa. Znów wbrew dawnym podręcznikom: Polska powojenna a niepodległa, byłaby naprawdę ludowa. Ludzie powojennego WIN wprost wywodzącego się z Armii Krajowej kreślili takie projekty na równi z politykami demokratycznych polskich ugrupowań. Komuniści te plany przekreślili zastępując mieszaniną bezładnej rewolucji i zadekretowanego totalitaryzmu.

Piotr Skwieciński uczcił w „Rzeczpospolitej” AK przypomnieniem jeszcze jednego fenomenu: stopniowego zbierania przez jej Komendę Główną  zbrojnych formacji partyjnych i przekształcenia w jeden wielki wojskowy organizm. Batalionów Chłopskich związanych z ludowcami, Narodowej Organizacji Wojskowej sympatyzującej z endekami czy formacji wojskowych polskich niepodległościowych socjalistów. Skwieciński pisze, że ci przywódcy „potrafili się  wnieść ponad urazy, partyjne niechęci i ideologiczne zaślepienie”. Wyraźnie odnosi ten przykład i wzorzec do czasów współczesnych, zalecając abyśmy do tej tradycji nawiązywali.

Jestem za tym. Zgadzam się, że to trwała wartość  AK-owskiej spuścizny. Ci „piękni ludzie” byli wszelkich społecznych i ideowych barw (poza komunistyczną). Uzupełniłbym jednak te uwagi czymś jeszcze.

Ta jedność, ponad nieraz zapiekłymi przedwojennymi nienawiściami, była możliwa w czasach, kiedy polski patriotyzm, choć czasem inaczej ujmowany (spór endeków z piłsudczykami czy z demokratyczną lewicą) był jednak zasadniczo niesporny. Z dzisiejszej perspektywy nawet przedwojenny pepeesiak powiewający czerwoną flagą był „narodowcem”. Bo chciał suwerennej niepodzielnej Polski.

Nie podnoszę tych uwag aby rozdrapywać dzisiejsze partyjne podziały. Nie podpiszę się na przykład pod twierdzeniem do tej pory bardzo miękko się wypowiadającego europosła PiS Ryszarda Czarneckiego, który odkrył nagle, że polska polityka to podział na zdrajców i niepodległościowców. Za proste to. Znam i widzę w innych partiach polskich patriotów. Podział polityczny przeciął przecież nawet środowisko dawnych AK-owców, choć przyznajmy na nierówne części.

Ale zarazem, trzeba sobie powiedzieć otwarcie: nie wszyscy cenią dziś w Polsce patriotyzm, nie wszyscy uważają niepodległość za wartość. Proszę zerknąć,  w jakiej konwencji była na ogół opisywana w ostatnich latach tradycja Armii Krajowej w czołowych mainstreamowych mediach.

Nie chodzi mi o to żeby nie badać ciemnych plam. Tam gdzie mamy do czynienia z gigantyczną zbiorowością młodych mężczyzn z bronią, tam musiało dochodzić do rzeczy nagannych i nawet zbrodniczych. Ale to do opowieści o marginaliach sprowadzono opowieść o tamtych chłopcach. Czasem z większą perfidią niż robiła to komunistyczna propaganda.

A co powiedzieć o coraz głośniejszych wezwaniach aby uwolnić polską historię od balastu militarystyczno-patriarchalnego pierwiastka? Na razie szlaki przecierają tacy radykałowie jak autorytety Krytyki Politycznej, jak również zdobywający się na większą szczerość artyści, celebryci, ale ta „nowa świecka  tradycja” zaczyna dominować w opiniotwórczych kręgach. O AK pamięta się, gdy ukaże się książka nie całkiem zrównoważonego dawnego bojowca, który zamaskował w zabijaniu (każde wojsko zna to zjawisko), albo kiedy można konkretny oddział powiązać z jakimś nadużyciem czy zbrodnią. Niedługo polska młodzież nie będzie miała innych skojarzeń. A w każdym razie trwa bitwa o to aby nie miała.

W tej bitwie naszym sojusznikiem jest Muzeum Powstania Warszawskiego, IPN czy nawet popularny serial w publicznej telewizji, ale siły są mimo wszystko nierówne. A nawet gdyby były równe, warto spytać: czy wszystkim nam chodzi o to samo. Czy to są jeszcze różne wersje patriotyzmu? Czy wypowiedzi otwarcie kwestionujące sens poświęcenia, solidarności (także narodowej), wierności nie są przyjmowane na salonach ze szmerkiem uznania? Trochę jeszcze maskowanym (naród nie dojrzał), ale stopniowo, z czasem…

To samo dotyczy czysto politycznych debat o sensie niepodległości. Naturalnie dziś dylemat nie brzmi: bić się czy nie bić, a  pozy niektórych przedstawicieli prawicy  w tej kwestii uważam za niepoważne. Ale to twierdzenia padające z przeciwnej strony, że się przeżyła, że trzeba szukać innych form, że narodowa spójność to kategoria historyczna, wydają mi się groźne. A w każdym razie mam dojmujące wrażenie, że nie wszyscy wierzymy w pakiet wspólnych wartości.

W tym sensie fenomen tamtej mobilizacji narodu jest z pewnością nie do powtórzenia….

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych