Jak z niekompetencji uczynić cnotę. Joanna Mucha na froncie walki z problemami trzecioligowego hokeja

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Co łączy Ewę Kopacz, Julię Piterę oraz Joannę Muchę? Oprócz tego, że są kobietami, politykami związanymi z Platformą Obywatelską to przede wszystkim to, że swoją pozycję zawdzięczają (lub zawdzięczały - jak to było w przypadku Julii Pitery) przede wszystkim jednemu mężczyźnie.

Ten mężczyzna, oprócz tego, że skupia w swoich rękach największą władzę w Polsce, miewa często kaprysy. I jednym z takich kaprysów jest powołanie na ważne stanowiska w Sejmie i rządzie wymienionych wyżej pań.

Oczywiście wszystko odbywa się zgodnie z utartym schematem. Panie są wychwalane pod niebiosa za swoje domniemane lub mające się dopiero ujawnić kompetencje i wysyłane na ważny odcinek pracy państwowej. Każdy, kto ośmieli się tę decyzję skrytykować kasowany jest argumentem z szowinizmu. I po sprawie.

Czy Ewa Kopacz została drugą osobą w państwie za jakieś szczególne zasługi i dokonania w resorcie zdrowia, któremu szefowała w zeszłej kadencji? A może zasłużyła na to ciężką pracą partyjną? Czy może to stanowisko to nagroda za twardą obronę polskiej racji stanu, kompetencję i rzetelną pracę podczas pobytu w Moskwie po katastrofie smoleńskiej?

No niestety nie. Drugą osobą w państwie została tylko i wyłącznie z powodu kaprysu Donalda Tuska, który wynosząc ją tak wysoko zagwarantował sobie spokój w Sejmie i przy okazji upokorzył swojego głównego rywala w partii. Pani Ewa Kopacz wszystko, co osiągnęła zawdzięcza Tuskowi, więc jej lojalność premier ma zapewnioną.

Pani minister Joanna Mucha również otrzymała swoje stanowisko na podobnej zasadzie. Miała być ładną twarzą ministerstwa sportu i Euro 2012. Młoda, energiczna, wykształcona, znająca język angielski. A, że kompletnie nie zna się na sporcie? Z tej wady Donald Tusk uczynił w tej kadencji cnotę. I tak minister Mucha, ciesząc się jak dziecko, wzięła się do ciężkiej pracy. Radość z powierzenia jej nowych obowiązków szybko ustąpiła marsowej minie. Okazało się, że uroda i sprawne poruszanie się w mediach już nie wystarczają.

Pani minister doktor Joanna Mucha, jak zapewnia, wie już o sporcie bardzo dużo, więcej niż niejeden jej poprzednik. W rozmowie z RMF FM ujawniła na przykład, że "gdzieś w resorcie" są już opracowywane problemy trzeciej ligi hokeja. Nie zorientowała się nawet, że prowadzący rozmowę sobie z niej gorzko zażartował i że trzeciej ligi hokeja po prostu nie ma. Oto stosowny fragment rozmowy:

(...) A jest pani w stanie dotrzeć do problemów trzecioligowego hokeja na lodzie?

Proszę mi wierzyć, że te problemy są już opracowywane w resorcie, chociaż one są gdzieś tam na 35. miejscu albo 98.

Za trzecioligowy hokej to niech się pani nie bierze, bo tej ligi nie ma. Tak przykładowo mówię…

Ale ja generalnie o hokeju mówię, bo nawet wczoraj rozmawiałam o szkoleniach w hokeju, które leżą i które nie istnieją. Ale w tej chwili priorytetem jest Euro i przygotowanie się do Euro.

Pytana o szczegóły kontraktów członków zarządu spółki PL2012, nie była w stanie udzielić żadnej konkretnej odpowiedzi. Zapewniała, że będzie lepiej i już nie dojdzie do tak bulwersujących rzeczy, jak w przypadku premii dla odchodzącego prezesa Kaplera (570 tys. zł), ale nie potrafiła powiedzieć, dlaczego w kontraktach pozostałych członków zarządu są także wielomilionowe premie i czy zostaną wypłacone.

Zmasowaną krytykę, jaka ostatnio spadła na panią minister, określa "bańką mydlaną" i "zewnętrznym odczuciem". Jednym słowem, wszystko jest pod kontrolą, media (te tabloidowe zwłaszcza) robią z igły widły, a ja "o sporcie wiem już bardzo dużo". Fakt, że nikt nie wybiera drużyn do Superpucharu i że nie ma trzeciej ligi hokeja to już pani minister może sobie w swoim dzienniczku odfajkować. Tę wiedzę już nabyła. Z niecierpliwością czekamy na kolejne postępy w nauce na ministerialnym stypendium.

Na tych przykładach najlepiej widać, jak absurdalnym postulatem politycznym są parytety i jak wielkim mitem jest rząd fachowców z PO. Wyżej wymienione panie w wyniku kaprysu premiera Donalda Tuska dostały stanowiska, które - mówiąc eufemistycznie - je przerastają.

Tymi nominacjami premier Donald Tusk psuje instytucje państwa. Ich autorytet trzeba będzie odbudowywać latami. Nie dlatego, że kierują nimi kobiety, lecz kobiety, którym brak kompetencji i politycznych zdolności. Ale, jak widać, nie brak im tupetu i pewności siebie. A to wszystko przez kaprys jednego mężczyzny...

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych