Kawiarniana prawica przedkłada kameralną, miłą i gwarną atmosferę knajpy nad brud i zimno koszar

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Dariusz Karłowicz, współtwórca i lider środowiska "Teologii Politycznej", zaplecza intelektualnego PJN, napisał tekst przeciwko "maszerującej prawicy". Zestaw argumentów jest już znany. Po raz pierwszy o "zakleszczeniu PO i PiS w wojnie, która wyniszcza Polskę" oraz o tym, że "PiS jest funkcjonalnym koalicjantem Platformy" usłyszeliśmy, kiedy PJN jeszcze rządzone przez Joannę Kluzik-Rostkowską postanowiło zawalczyć o konserwatywnego wyborcę.

Liderka PJN miała być w zamierzeniu zaplecza intelektualnego PJN "zderzakiem", który przyciągnie uwagę mediów, da popularność nowej partii i zostanie szybko wymieniona na Pawła Kowala, który jest politycznym reprezentantem "muzealników" i środowiska "Teologii Politycznej".

Okazało się wszelako, że postępowanie Kluzik-Rostkowskiej - gremialnie potępione za karierowiczostwo - było w odróżnieniu od reszty twórców PJN szczere w swoim koniunkturalizmie.

"Muzealnicy", którzy są polityczną reprezentacją środowiska "Teologii Politycznej" przedstawiali się jako spadkobiercy dziedzictwa śp. Lecha Kaczyńskiego. Na tym oraz na krytyce polityki i stylu przywództwa Jarosława Kaczyńskiego chcieli stworzyć nową ofertę polityczną. Wyborcy jednak odesłali PJN do kąta.

Dzisiaj partia kona. Jej lider kręci się wokół Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim, w skład której wchodzi rządząca Platforma Obywatelska. A jej główny strateg postanowił napisać cykl esejów o partii Jarosława Kaczyńskiego i wspierających ją środowiskach twórczych, które określa mianem skoszarowanych intelektualistów. Szybko niestety zapomniał, że sam niedawno chętnie jadł strawę z wojskowej kantyny. Poczuł jednak, że jego miejsce nie jest wśród zwykłych szeregowych, wstał, włożył chwilowo odstawiony generalski mundur i wyruszył ze swoim oddziałem na wojnę. Ale przegrał, grzecznie złożył broń, wpada na seminaria do jednego z ważnych dowódców wroga i zajmuje się teraz rozliczaniem swoich dawnych towarzyszy broni.

Środowisko "Teologii Politycznej" (a przynajmniej ta jego część, która zaangażowała się politycznie i podejmuje realne decyzje strategiczne; aktywność całej reszty sprowadza się zasadniczo do realizacji pomysłów i woli triumwiratu: Karłowicz, Cichocki, Gawin) postanowiło zakończyć wojnę dwóch liderów prawicy i zaproponować coś zupełnie nowego, nawiązując do swoich doświadczeń przy tworzeniu Muzeum Powstania Warszawskiego. Zamierzenie tyleż ambitne, co niewykonalne.

Projekt MPW faktycznie odniósł bezprecedensowy sukces, ale porównywanie sytuacji z 2004 r. i tej po katastrofie smoleńskiej świadczy o oderwaniu od rzeczywistości i zakleszczeniu we własnym, środowiskowym kombatanctwie.

Powstanie Muzeum Powstania Warszawskiego jest dla PJN tym, czym dla PiS było sprawowanie przez Lecha Kaczyńskiego funkcji ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Przy czym nie byłoby Muzeum bez zaufania, jakim ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński obdarzył Jana Ołdakowskiego i jego współpracowników. A więc bez patronatu osoby, która była twarzą PiS-u.

Popularność, jaką zdobył Lech Kaczyński jako minister, a potem prezydent Warszawy Jarosław Kaczyński wykorzystał do budowy PiS. Popularność Muzeum Powstania Warszawskiego Dariusz Karłowicz wykorzystał do budowy PJN. To pierwsze to oczywiście przejaw partyjniactwa. To drugie to budowa "wspólnoty politycznej".

Problem polega na tym, że - jakkolwiek oceniać politykę PiS-u - to droga jego twórców była konsekwentna. Czy strategia przyjęta po 10 kwietnia da im władzę, trudno jeszcze powiedzieć. Wiele zależy od tego, czy PiS Jarosława Kaczyńskiego będzie w stanie otworzyć się realnie na środowiska pozapartyjne, które podzielają jego diagnozę polityczną, a nie tylko instrumentalnie wykorzystywać ich zapał i zdolność samoorganizacji wokół ważnych spraw, jak ochrona życia poczętego czy 6 latki w szkołach. Tu wielką rolę mają do odegrania młodzi eksperci jak Przemysław Wipler czy Krzysztof Szczerski.

Politycy i twórcy PJN z Dariuszem Karłowiczem na czele popełnili jeden taktyczny błąd. Nie potrafili cierpliwie poczekać na swój czas i bezpowrotnie roztrwonili swój polityczny potencjał. Kampania wyborcza obnażyła ich zaskakującą amatorszczyznę, którą dzisiaj próbują przykryć analizami na temat strasznie szkodliwego PiS-u. Analizami, dodajmy, które powtarzają bez końca ten sam zestaw nietrafionych argumentów, ale które zapewne rozpalają głowy wpatrzonych w nich uczniów. Ojcowie założyciele PJN stracili coś bardzo cennego - wiarygodność.

Patrząc na polityczny dorobek PJN w parlamencie zeszłej kadencji, nie można się dziwić, że szkodliwość polityki PO nie oburza ich w równym stopniu, jak rzekome zniszczenia, jakie wokół siebie sieje PiS. W końcu to tylko i wyłącznie dzięki poparciu PJN Platformie udało się przegłosować wiele ustaw, których inaczej by nie przegłosowano, jak obcięcie subwencji partyjnych i zakaz płatnych ogłoszeń wyborczych w mediach.

Niepoważnie brzmią pretensje o upartyjnienie wspólnoty politycznej kogoś, kto sam sprowadza swój kapitał i dorobek intelektualny oraz instytucjonalny swojego środowiska do partyjnej, mokrej roboty, która jak na razie sprowadza się do wspierania i realnego wzmacniania partii rządzącej. Zarzut wobec PiS pełnienia roli "funkcjonalnej koalicji" PO brzmi groteskowo z ust kogoś, kto swoimi działaniami przyczynił się do zwiększenia stanu posiadania partii rządzącej.

I to jest największy problem, jaki mam z PJN i jego twórcami. Otóż, oskarżają swoich niedawnych patronów o partyjniactwo i dzielenie, co jest w rzeczy samej zarzutem kuriozalnym. To tak, jakby mieć pretensje do polityka, że chce zdobyć władzę. Taka jest po prostu natura polityki partyjnej.

Karłowicz krytykuje PiS za upartyjnienie rocznic katastrofy smoleńskiej oraz ważnych świąt narodowych. I porównuje to do "ponadpartyjnych" działań swojego środowiska z przeszłości. Sęk w tym, że to porównanie oparte na fałszu.

Akcja społeczna "Bohaterowie naszej wolności" - wizytówka środowiska "Teologii Politycznej" sprzed ponad dziesięciu lat, nie miałaby szans bez politycznego wsparcia ówczesnego ministra kultury Kazimierza Ujazdowskiego, któremu podlegał Instytut Dziedzictwa Narodowego. Podobnie powstanie Muzeum Powstania i seminaria w Lucieniu nie odbyłyby się bez politycznego patronatu Lecha Kaczyńskiego. Próba oddzielenia śp. prezydenta od partyjnego zaplecza, której z uporem godnym lepszej sprawy oddają się twórcy PJN, jest skazana na klęskę. Z prostej przyczyny - abstrahuje od rzeczywistości.

To, zdaje się, w ogóle, jakiś generalny problem kawiarnianej prawicy, która knajpianą atmosferę ceni wyżej niż koszary, w których od czasu do czasu bywa, ale którymi się brzydzi. A swoje projekcje bierze za rzeczywistość. To pewnie wynik zbytniego rozsmakowywania się w aromacie kawy i subtelności własnych diagnoz, okraszonych mądrymi cytatami z greckich mędrców w oryginale.

Czy właściwą reakcją na śmierć prezydenta i brutalnie ujawnioną prawdę o naszej geopolitycznej sytuacji są kawiarniane pogaduszki przy pachnącej kawie na temat "prawicy maszerującej" i "konserwatyzmu afirmatywnego" oraz  seminaria u prezydenta Komorowskiego, rozsądzi historia.

Jak sobie "uczniowie Platona" tłumaczą współpracę z prezydentem Komorowskim, którego rola przed i po 10.04 jest - mówiąc eufemistycznie - niejasna, nie wiem. Ale warto im przypomnieć, że wybór Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r. spowodował u nich wielki wstrząs i pewnie - mimo jego demokratycznej legitymizacji - nie debatowaliby sobie razem z nim o podmiotowości.

Twórcy PJN od początku wchodzili w rolę arbitrów, stojących ponad wszystkimi sporami i "mokrą partyjną robotą". Zza kawiarnianych stolików rozdają razy na lewo i prawo, prychając na "upartyjnienie życia publicznego", nie dostrzegając, że ich antypolityczna poza jest tylko intelektualnym przebraniem, zza którego wystaje partyjny mundur. Fakt, że jest skrojony wobec obecnej mody, niczego tu nie zmienia.

Przypomina to zachowanie liberałów z początku lat '90, których środowisko "Teologii Politycznej" tak celnie wówczas krytykowało. Jeśli doszukiwać się gdzieś dzisiaj ducha dawnego "Tygodnika Powszechnego" i "Gazety Wyborczej" oraz Unii Wolności, to właśnie tutaj.

Daleko jednak kieszonkowemu Geremkowi i Michnikowi do ich pierwowzorów.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych