Totalne wkurzenie. Nie są winni też żadni „politycy”w swojej anonimowej masie, tylko ci, którzy rządzą nami już piąty rok

Kadr
Kadr

Kryzys objawia się czasem w bardzo specyficznych formach. Oto podjeżdżam przed market znanej sieci. Na parkingu trudno jest zaparkować, a i w środku ludzi przelewa się co niemiara. Gorzej już przy kasach.  Powrzucałem już sobie, „com ta chciał” do koszyka, stoję, czekam. Mówię sobie – co to ci Misiewicz, przyszło do głowy pchać się do sklepu w godzinach szczytu. Ale mimo wszystko sterczę z uśmiechem trochę krzywo przyklejonym do twarzy, żeby nie wprowadzać niemiłej atmosfery.

Denerwuje mnie, że muszę stać w przejściu, pomiędzy kasami, a końcówkami regałów. Co chwilę ktoś bowiem się przepycha za mną albo przede mną, prychając ze złością na nadplanową przeszkodę. W sumie go rozumiem – człowiek przychodzi wydać ciężko zarobione pieniądze, a tu mu jakiś zawalidroga staje w poprzek. Muzyka sączy się leniwie, a spod sufitu bacznie śledzi mnie oko kamery. Stoję dzielnie, mimo że pani za mną usilnie stara się wbić mi róg koszyka pod lewe żebro. To które mam szczególnie czułe, bo od serca.

W końcu, po dwudziestu minutach dochodzę do kasy, trochę zły na siebie, że nie stanąłem, tak jak mi intuicja nakazywała przy 13-tce.

Przecież ten dziadek, co długo się jeszcze błąkał po sklepie, gdy ja już dawno stałem, już został odprawiony i bryknął na zewnątrz

– mówię do siebie . Pani kasjerka też blada i z tak samo nierówno przyklejonym jak mój uśmiechem, widząc widocznie mój obolały wzrok (widocznie wzięła go za wyraz współczucia dla niej), zaczyna się tłumaczyć:

Od rana nie miałam przerwy. Nawet do toalety nie ma kiedy wyjść. Zaraz chyba zasłabnę.

 

Już mam otworzyć usta, aby poradzić jej, że przecież aby ochronić się przed śmiercią wystarczy nacisnąć przycisk dzwonka, gdy wtrąca się kobieta, która stała za mną.

Nie narzekajcie, nie narzekajcie

– mówi ze złością. Oglądam się, uwolniony już od stalowych prętów, którymi przygważdżała mnie jak wampira. Wygląda jak czajnik gdy mu para wali w gwizdek  - bulgocząca, nadęta i nagrzana do maksimum.

Jeszcze tu tak źle nie macie. Ja też bym tak chciała pracować w ciepełku, liczyć pieniążki i jeszcze narzekać do klientów.

Więc w końcu o guziku ratującym życie nic nie mówię. Płacę i odchodzę.
Obrazek z życia jak to obrazek. Znam dużo lepsze. Po co  więc o tym piszę? Bo gdy się potem nad tą sytuacją zastanawiam, dochodzę do dziwnych wniosków.

Przeciwko komu wyzwala się moja agresja? Najpierw przeciwko sobie. No ale przecież się nie pochlastam – więc kieruję ją przeciw innym „towarzyszom niedoli”. Dokładnie tak – towarzyszom niedoli. Bo co winni są ci ludzie w sklepie, że ja stoję przez dwadzieścia minut do kasy potrącany i  przeklinany po drodze po stokroć? Albo ta blada, ściskająca uda kasjerka – czemu ona jest winna? Niczemu. Wszystkiemu winne jest kierownictwo marketu, że oszczędza na ludziach. Prawda?

Nieprawda. Winni są ci, którzy tworzą takie warunki dla przedsiębiorczości, że aby coś dało się wyskrobać z wewnętrznych kieszeni na koniec miesiąca, trzeba cały czas ciąć. Oszczędzać na pracownikach, na prądzie, na wszystkim - ile się da. Winni są wyłącznie rządzący i nie dawajmy sobie wmawiać, że to wina „spekulantów, koników, badylarzy i cwaniaków”. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie są winni też żadni „politycy”w swojej anonimowej masie. To nie politycy jako tacy, tylko ci, którzy już rządzą piąty rok. To nie „polityka” jest paskudna, tylko ta konkretna polityka.

Kto pamięta reklamy sprzed pięciu lat o powracających do kraju-raju Polakach? Ja pamiętam.
I proszę mi nie mówić, że mówienie jedno, a robienie drugie, bo to polityka, a polityka jest z gruntu rzeczy paskudna. Nie! Polityka jest jak pogoda. Może być dobra lub zła. Ta która jest obecnie uprawiana nie jest ani dobra ani zła. Jest makabryczna. Bo to jaka jest, objawia się poziomem frustracji społecznej.

Na moim barometrze frustracji strzałka już dawno weszła na pole oznaczone kolorem czerwonym i stanęła przy końcu skali. Liczę więc na to, że pod tym tekstem zaroi się do współczujących i uspokajających komentarzy zwolenników PO, bez odsyłania mnie do psychiatry i serwowania steku wyzwisk. Jeśli zaś już jest mowa o agresji, to błagam - nie kierujmy jej przeciwko sobie samym. Nie marnujmy jej też przeciwko sobie nawzajem. Kierujmy frustrację przeciwko tym, którzy tworzą  nam ten odrażający polityczny klimat. Na politykę w odróżnieniu od pogody mamy wpływ.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych