„Nasz Dziennik” opisuje dziwne metody pracy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy sprawie związanej z likwidacją WSI. Powraca pytanie, dlaczego rewidowano dom Piotra Bączka, byłego członka komisji weryfikacyjnej WSI i analityka SKW.
Gdyby sprawdzono jego billingi, rewizja domu w maju 2008 roku byłaby bezcelowa.
Według „ND” prawdopodobnie zarządzono ją tylko z powodu fałszywego oskarżenia byłego funkcjonariusza WSI Leszka T. Bączkowi nie postawiono jednak żadnych zarzutów.
Leszek T. wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim zasiadają na ławie oskarżonych w procesie rzekomej próby handlu aneksem do raportu z działalności WSI i płatnej protekcji przy weryfikacjach żołnierzy zlikwidowanych służb wojskowych.
Z analizy billingów wynika, że ani Bączek, ani Sławomir Cenckiewicz, jako były szef komisji ds. likwidacji WSI, nie mieli kontaktów z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim w okresie powstawania raportu z działalności WSI. Jak również wtedy, gdy zarzucono niektórym członkom komisji pozytywną weryfikację za łapówkę. Chodzi o styczeń 2007 roku. Obecnie przed warszawskim sądem okręgowym toczy się postępowanie w tej sprawie, a na ławie oskarżonych zasiadł - obok dziennikarza - również były żołnierz WSI, wspomniany płk Leszek T. Leszek T. sprawę przekazał ówczesnemu marszałkowi Sejmu, dzisiaj prezydentowi, Bronisławowi Komorowskiemu. Komorowski był wtedy zainteresowany treścią aneksu do raportu, choć nie miał prawa do zapoznania się z jego zawartością.
Jak się jednak okazuje, sprawa kontroli billingów Cenckiewicza i Bączka rodzi inne wątpliwości i pytania. Po pierwsze i najważniejsze - billingi historyka sprawdzono, przypisując je Bączkowi. Stało się tak najpierw w 2008 r., gdy ABW zażądała wykazu połączeń pod pretekstem śledztwa prowadzonego w sprawie rzekomych przecieków z komisji weryfikacyjnej, gdzie świadkiem był Bączek. I to na jego nazwisko postanowiono wydobyć od TP SA połączenia z numeru abonenckiego Cenckiewicza.
Po drugie - nie wiadomo, czy o wydanie billingów, które były potrzebne do analizy porównawczej, prosiła prokuratura nadzorująca to postępowanie. Sprawdzeni świadkowie nie otrzymali na to stosownych dokumentów z prokuratury apelacyjnej.
ABW mogła więc działać nielegalnie.
Jak podaje „Nasz Dziennik”, analiza billingów osób oskarżonych przez Leszka T. ostatecznie została przeprowadzona, ale dopiero wiele miesięcy po rewizjach dokonanych w maju 2008 roku.
Gazeta zastanawia się, dlaczego wobec Piotra Bączka, jak i Wojciecha Sumlińskiego zastosowano tak drastyczne metody:
Chodzi przecież o przeszukanie domu, zajęcie mienia, komputerów i wreszcie kontrolę osobistą. Być może chodziło o zamanifestowanie całej opozycji i opinii publicznej, że ludzie kojarzeni z likwidacją WSI to osoby podejrzane i w coś uwikłane. Tymczasem Piotr Bączek w sprawie był tylko świadkiem, a inne postępowania, w ramach których był sprawdzany, zostały po prostu umorzone.
znp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/126885-czy-abw-nielegalnie-sprawdzala-billingi-cenckiewicza-i-baczka-nd-o-powaznym-podejrzeniu-bezprawnego-kontrolowania-obywateli