Właściwie od samego początku polski akredytowany przy MAK spełniał rolę jego rzecznika

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Płk. Edmund Klich, były już przewodniczący Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych "jest zadowolony" ze swojej dymisji. Powiedział dziennikarzom, że najprawdopodobniej w niedługim czasie sam by zrezygnował, bo "nie da się pracować w takim środowisku". Na czele komisji stał od 2006 r.

Dlaczego ta dymisja nastąpiła właśnie teraz? Niemal dokładnie rok temu, płk. Klicha próbowano odwołać po raz pierwszy. 13 na 15 członków PKBWL zarzucało mu m.in., że w wyniku jego biernej postawy w raporcie MAK nie uwzględniono wielu wniosków strony polskiej. Członkowie komisji zarzucali mu również nieudolność, brak profesjonalizmu oraz brak skuteczności.

Minister transportu, któremu podlega PKBWL może odwołać szefa komisji na wniosek jej członków, przyjęty bezwzględną większością głosów. Minister Cezary Grabarczyk odrzucił zeszłoroczny wniosek komisji, bo jak dzisiaj słyszymy, liczył na "zażegnanie konfliktowej sytuacji". Problem polega na tym, że zarzuty, stawiane wówczas płk. Klichowi  nie dotyczyły stylu sprawowania przez niego funkcji przewodniczącego. We wniosku członków komisji pojawiły się zarzuty najcięższego kalibru, dyskwalifikujące go jako szefa tej instytucji Zresztą opinii publicznej i mediom znane już były dziwne i nieprofesjonalne zachowania płk. Klicha.

Właściwie od samego początku polski akredytowany przy MAK spełniał rolę jego rzecznika. Już sam fakt pojawienia się płk. Klicha w Ministerstwie Infrastruktury, po tym jak otrzymał telefon od wiceszefa MAK Aleksieja Morozowa z Moskwy, powinien uruchomić działanie kontrwywiadu. Kiedy dzisiaj słyszę, że minister spraw wewnętrznych zleca podległym sobie służbom sprawdzenie Klicha, to ręce mi opadają.

Czy chcę przez to powiedzieć, że płk. Klich działa w interesie Rosjan albo jest ich agentem. Nie mam na to żadnych dowodów, są tylko poszlaki. Takie, jak podtrzymanie rosyjskiej wersji o obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie pomimo nowych badań, które to wykluczają.

Jedno wiem na pewno, tak groteskowa postać nie powinna pełnić tak odpowiedzialnej funkcji. A tym bardziej nie powinna być jedynym akredytowanym przy rosyjskim MAK.

Ale to nie wszystko. Bowiem wyjaśnienia domaga się rola i odpowiedzialność płk. Klicha w podsunięciu premierowi Donaldowi Tuskowi załącznika 13 do konwencji chicagowskiej, która stała się podstawą badania katastrofy TU-154M.

Należy zatem ostatecznie rozstrzygnąć, czy działanie płk. Klicha było tylko wynikiem mieszanki egocentryzmu, bufonady i nieprofesjonalizmu, czy też stoi za tym coś więcej. Dzisiaj można powiedzieć na pewno tyle, że Klich nie działał zgodnie z polskim interesem. Pytanie, czyje interesy realizował?

Czy teraz jego dymisja sprawi, że zaczną wychodzić na jaw różne nagrania i nowe informacje o kulisach badań katastrofy smoleńskiej. Możemy być tego pewni. Klich - jak sam mówił - prowadził dziennik i zapowiadał publikację książki, która ma pokazać wszystko tak, jak było naprawdę.

Nie przybliży nas do prawdy o samej katastrofie, ale na pewno wiele powie o głównych aktorach tragifarsy, jaką wyreżyserowali nam Rosjanie 10 kwietnia 2010 r.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych