Daleko nam do standardów demokracji europejskiej, skoro większość mediów zwyczajnie kłamie i kreuje fałszywy obraz rzeczywistości
- mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Ewa Błasik, żona generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych RP.
Czytałam stenogramy, odsłuchiwałam zapisy głosów z kokpitu i nie rozpoznałam na tych taśmach głosu mojego męża. A przecież w raportach przypisywano mu najpierw czytanie "mechanizacji skrzydła", później podawanie wysokości
- mówi Ewa Błasik, podkreślając, że nadal jest jej ogromnie przykro, iż pułkownicy z komisji Millera tak szybko i bezpodstawnie, zdając się jedynie na kontekst sytuacyjny, przypisywali słowa wypowiadane przez załogę jej mężowi.
Chciałabym, żeby opinia publiczna dowiedziała się, jacy to przyjaciele mojego męża od razu rozpoznali w Moskwie jego głos, by padły ich nazwiska. Nieodpowiedzialne przypisanie do kokpitu mojego męża wywołało lawinę bezpodstawnych, okrutnych oskarżeń w stosunku do jego osoby.
Ewa Błasik nie kryje też zdumienia wobec postaw dziennikarzy, którzy przez blisko dwa lata bezrefleksyjnie powtarzali przedstawioną im kokpitową wersję, a dziś zachowują się, jakby nic się w tej sprawie nie stało.
Świat dziennikarzy to ludzie, jak się okazuje, w większości bez kręgosłupa i honoru, żądni jedynie taniej sensacji i bezrefleksyjnego, brutalnego niszczenia ludzi. Nawet po śmierci. Nie znałam tego środowiska. Jestem zszokowana ich sposobem postępowania, upolitycznienia i manipulowania opinią publiczną. Dla mnie są to nieuczciwi, bezmyślni ludzie, przez których tak wiele razem z dziećmi wycierpiałam. Przez długie miesiące głosili tezy, które nie miały i nie mają pokrycia w dowodach. Niestety, przez ich bezpodstawne insynuacje i fantazje Polska jest taka, a nie inna. Daleko nam do standardów demokracji europejskiej, skoro większość mediów, które mamy w kraju, po prostu zwyczajnie kłamie i kreuje fałszywy obraz rzeczywistości. Widzę to na podstawie kłamstw rzucanych na Andrzeja i pilotów Tu-154M, których za wszelką cenę chce się bez dowodów obwinić i skompromitować. Tak pasuje rządzącym i przede wszystkim Rosjanom. Są to działania niesłużące Polsce i naszej dumie narodowej. Mój mąż i piloci wiernie służyli naszej Ojczyźnie i nie zasłużyli na takie krzywdzące traktowanie ich po śmierci.
Wdowa po gen. Błasiku przypomina, że jej mąż z dystansem podchodził do wiarygodności Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Mój mąż i prawdziwe, uczciwe lotnictwo nigdy nie miało zaufania do ekspertów z PKBWL. Uważali, że nie wyjaśniła ona faktycznych przyczyn katastrofy CASY, więc jak mamy dziś wierzyć w to, że rzetelnie miałaby wyjaśnić przyczyny katastrofy na terenie obcego mocarstwa. To nie są wcale wybitni eksperci. Przykład z rozpoznawaniem głosu mojego męża świadczy jedynie o tym, jak bardzo ich praca była nieprofesjonalna. Wystarczyło, by na podstawie tego, co jeden drugiemu powiedział, i z kontekstu sytuacyjnego wywnioskowali, że do tej ich układanki pasuje im - mój mąż. I tak oto bezrefleksyjnie rzucono go na pożarcie Rosjanom i mediom.
To żenujące, że jacyś byli oficerowie polityczni, piloci mentalnie tkwiący w systemie komunistycznym, wypowiadają się na temat zachowania mojego męża. Żerują tylko na jego śmierci i celowo kompromitują polskie lotnictwo.
Ewa Błasik nie kryje, że najbardziej bolesną kwestią w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy jest ośmieszanie osób, domagających się prawdy oraz brak rzetelnego śledztwa.
Poproszona o skomentowanie wypowiedzi prezydenta Komorowskiego, który oświadczył w ubiegły czwartek, że "Pewność jest taka, że źródłem katastrofy była próba lądowania w nieodpowiednich warunkach pogodowych", mówi
Przecież piloci, jak dziś wiemy, byli zdani w powietrzu nie tylko na siebie. Od tego są służby naziemne, które powinny ich informować o wszystkim. Moim zdaniem, ewidentnie są winni Rosjanie, którzy w tych warunkach powinni zamknąć lotnisko. Nie można winić pilotów, którzy mieli pełne prawo zniżyć się do określonej wysokości za zgodą wieży. Oni nie chcieli lądować, jedynie się zniżyli, a obowiązkiem Rosjan było zamknąć to lotnisko. Winny jest generał, który kazał sprowadzać ten samolot, i bałagan na wieży kontrolerów. Tu leży przyczyna katastrofy. Nie rozumiem, dlaczego prezydent Komorowski nie broni naszych pilotów. Co chce w ten sposób osiągnąć? Polski prezydent powinien bronić polskiej racji stanu i polskich poległych lotników, a nie chronić interes Rosjan.
Ewa Błasik odnosi się też do ekspertyzy biegłych dot. odpowiedzialności BOR. Przypomina, że od dawna wojsko i BOR były wplątywane w akcję walki ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim. Jej zdaniem, katastrofa smoleńska jest w pewnym sensie wynikiem tej walki.
Jak można było tak igrać z polskim prezydentem wybranym w demokratycznych wyborach? Minister Arabski, jak czytałam, zabierał prezydentowi samoloty, nie szanowano go, kompromitowano na arenie międzynarodowej. To była wojna na śmierć i życie, wojna premiera Tuska, który doczekał się jej tragicznych konsekwencji. Do końca życia będę się domagać powołania międzynarodowej komisji do zbadania dwóch katastrof: Tu-154M i CASY.
Zapytana o to, dlaczego powinno się wznowić badanie przyczyn katastrofy CASY z 2008 r. odpowiada, że sprawa wyjaśnienia tej tragedii ma wyjątkową wagę.
To jest coś nieprawdopodobnego, że gdy po II wojnie światowej doszedł do władzy pierwszy prawdziwie niepodległościowy generał - jakim był mój mąż - który chciał dobra polskich Sił Powietrznych, nagle spadają dwa samoloty z tak ważnymi osobami na pokładzie. W CASIE zginęli w większości uczniowie mojego męża, jak na ironię losu, wracali z konferencji dotyczącej bezpieczeństwa lotów. To nie tylko moje zdanie, ale całego środowiska pilotów nie przekonują przyczyny katastrofy CASY podane przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych, twierdzą, że do dziś nie wiemy, dlaczego CASA spadła. Jeżeli jej katastrofę badali tacy eksperci, jak panowie z komisji Millera, którzy tak pochopnie rozpoznali rzekomo głos mojego męża w Moskwie, to proszę się nie dziwić, że nie wiemy, co się tam faktycznie stało. Być może w białych rękawiczkach zlikwidowano nam świetnych pilotów pod Mirosławcem, a pod Smoleńskiem zgładzono elitę, która chciała dobra Polski. Jeszcze raz podkreślę - to są zbyt poważne katastrofy, żeby można było przejść nad nimi do porządku dziennego i mówić - jak rzecznik rządu Paweł Graś - że przecież życia już im się nie wróci. To jest skandal. Tacy ludzie jak pan Graś nigdy nie powinni zajmować żadnych ważnych stanowisk, jeżeli nie chcą wyjaśnić prawdy o śmierci tak ważnych osób w państwie.
Całość wywiadu w Naszym Dzienniku
Nasz Dziennik, mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/126547-ewa-blasik-w-rozmowie-z-nd-daleko-nam-do-standardow-demokracji-europejskiej-skoro-wiekszosc-mediow-klamie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.