Dzisiejszy "Nasz Dziennik" drąży temat, kto "rozpoznał" na nagraniach rozmów w kokpicie tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem głos gen. Andrzeja Błasika. Komisja Millera potwierdziła zarówno obecność, jak i nagranie głosu generała w kokpicie. Ale kiedy niedawno Instytut im. Sehna wykluczył to, faktycznie obalając cały wywód Komisji, nikt nie chce się teraz przyznać, że to on "rozpoznał" głos gen. Błasika. Gazeta próbuje dociec dlaczego nie można poznać "autorów" tej mistyfikacji.
Według ppłk. Roberta Benedicta, szefa podkomisji lotniczej w komisji Jerzego Millera, identyfikacji głosu generała Andrzeja Błasika dokonało kilka osób - wojskowych. Nie chce jednak zdradzić kto.
Wiem, kto nad tym pracował. I jak wyglądała cała procedura. Natomiast nie podam nazwisk osób, które nad tym pracowały
- zarzeka się Benedict. Dlaczego?
Z przyczyn osobistych. Te osoby nie chcą podawać swoich nazwisk. Nie będę łamał słowa. Ta osoba prosiła mnie, żeby nie podawać nazwisk
- tłumaczy ppłk Robert Benedict.
Dwie osoby publiczne już zaprzeczyły, że miały rozpoznać głos generała - ppłk rez. mgr inż. Waldemar Targalski oraz ppłk Bartosz Stroiński, b. d-ca eskadry 36. Specjalnego Pułku, który specjalnie został do Moskwy ściągnięty w tym celu. Inni milczą lub odmawiają udzielenia odpowiedzi.
"Nasz Dziennik" zwraca uwagę na postać ppłk. Sławomira Michalaka, stypendysty sowieckiego Instytutu Inżynierów Lotnictwa Cywilnego w Rydze. W przedstawionej przez siebie rekonstrukcji wydarzeń z kwietnia 2010 r., ppłk Michalak miał sugerować odsłuchującemu nagrania rozmów z kokpitu tupolewa ppłk. Bartoszowi Stroińskiemu, by nie skupiał się na identyfikacji nierozpoznanego głosu.
Zrobiły to już osoby, które "dobrze znały" dowódcę Sił Powietrznych
- miał powiedzieć Stroińskiemu Michalak.
Niedługo potem okazało się, że "ktoś" rzeczywiście "rozpoznał" wśród nagranych w kokpicie rozmów głos gen. Błasika. Kto? Do dziś jest to tajemnicą.
Na zdrowy rozum to musieli być koledzy z podkomisji pilotażowej (lotniczej). Do zakresu ich obowiązków należało wyjaśnienie tego fragmentu. To było najprawdopodobniej na takiej zasadzie, że usiedli w kilku, zaczęli analizować i doszli do takich wniosków. Wpisali, odczytali na następnym posiedzeniu, wszyscy się zgodzili, że mamy ten etap za sobą, więc przechodzimy do dalszego
- relacjonuje dr inż. Stanisław Żurkowski, przewodniczący podkomisji technicznej.
W dodatku są przekonani, że działali prawidłowo
- dodaje.
Ppłk Michalak pytany, czy to on rozpoznał głos gen. Błasika odmawia odpowiedzi. Zasłania się brakiem zgody na udzielanie informacji ze strony swoich przełożonych i odsyła po nią do MON.
Zdaniem prawników, których cytuje "Nasz Dziennik" prawda ta musiałyby być ujawniona podczas ew. procesu o naruszenie dóbr osobistych gen. Błasika.
Na miejscu pani Ewy [Błasik] podałbym pana Millera do sądu i zażądał dowodów. Przecież ktoś jakieś dowody ma. Nie może być tak, że ktoś kogoś pomówi, a potem się wycofuje
- mówią dziennikowi wojskowi.
Uważam, że są podstawy do złożenia takiego pozwu. Pani Ewa Błasik miałaby legitymację prawną, by pozwać konkretna osobę o to, że dobre imię jej męża zostało jednak zszargane
- mówi mec. Marcin Madej. Zdaniem prawników zasadny byłby również pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko płk. Edmundowi Klichowi, który jako pierwszy publicznie głosił tezę o obecności gen. Błasika w kokpicie.
MiKo
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/126323-nasz-dziennik-dziwna-tajemnica-okrywa-tych-ktory-rozpoznali-glos-gen-andrzeja-blasika
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.