Na okładce ostatniego „The Economist” Lenin pali cygaro… Na cygarze jest symbol dolara. To zapowiedź dużego, poważnego tekstu w środku tego wpływowego brytyjskiego tygodnika, o tym, że w czasach kryzysu, państwa – a zwłaszcza dawne państwa komunistyczne, jak Rosja i Chiny – stosują twardy interwencjonizm państwowy.
Rzeczywiście, w trudnych czy kryzysowych czasach większe i mniejsze kraje odchodzą od liberalnej koncepcji – to już moja uwaga – „państwa - nocnego stróża”, która to koncepcja jest wizytówką stosunku liberałów do roli organizmu państwowego: państwo ma czuwać, żeby nie rozkradano, ale od gospodarki wara.
Tymczasem rzeczywistość jest taka, że nawet w czasach prosperity państwo francuskie ma olbrzymi wpływ na gospodarkę narodową, państwo niemieckie - bardzo duży (mniejszy niż Paryż, ale większy niż Londyn). Konkluzja „The Economist” jest taka, iż państwa aż tak ingerują w gospodarkę, że to jest niedobre pod kątem przyszłości. Cóż, ale tak uważają Brytyjczycy, w których kraju rzeczywiście państwa w gospodarce jest relatywnie niedużo (choć z niektórych prywatyzacji Londyn zdążył się wycofać…).
Rzecz w tym, że gospodarka Chin rozwija się znakomicie, mimo – i tu moja uwaga ekonomiczna dla „The Economist” – a może właśnie dlatego, że 80% firm notowanych na giełdzie to spółki państwowe. Rosja rośnie na znaczeniu, nie tylko dzięki silnej władzy państwowej i rozsądnej, z ich punktu widzenia, polityce zagranicznej, ale też gospodarczo jakoś nie upada mimo (a może właśnie dlatego, że…) 50% spółek notowanych na giełdzie to spółki związane z państwem.
Sądzę, że są obszary gospodarki, od których państwo powinno trzymać się z daleka. Ale na pewno nie od sektorów strategicznych z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. To nie tylko mój (czy PiS) pogląd. Wszyscy duzi na świecie tak uważają, skoro – jak podaje wspomniany „The Economist” – 10 największych firm na świecie znajdujących się w Europie to… firmy państwowe, bądź z państwem bardzo mocno związane ekonomicznie i politycznie. To wszystko dedykuję naszym rodzimym liberałom – tandeciarzom, którzy liznęli trochę liberalnych dogmatów, wiedzą, że gdzieś dzwoni, ale nie wiedzą, w którym kościele, bredzą jak najęci. Co gorsza: sprzedają majątek państwowy w czasie kryzysu, a więc za psie pieniądze…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/126258-lenin-z-cygarem-czyli-the-economist-o-panstwie-w-gospodarce