Piotr Semka zwraca w „Rzeczpospolitej” uwagę na brak zainteresowania mediów decyzją opolskiej prokuratury, która zaskarżyła zgodę sądu rejonowego na rejestrację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej (SONŚ). I przypomina, że precedens na Śląsku mógłby owocować podobnymi wnioskami, np. w przypadku części Kaszubów chcących uznania narodowości kaszubskiej.
Publicysta „Uważam Rze” zauważa, że „zwolennikom istnienia narodu śląskiego w sukurs przyszła PO, która rozpoczęła polityczny flirt z Ruchem Autonomii Śląska (RAŚ) w sejmiku województwa śląskiego”. Chodzi o ubiegłoroczny spis powszechny, w trakcie którego ankieterzy musieli przedstawiać ankietowanym do wyboru narodowość śląską.
Semka analizuje, że może to oznaczać albo lekceważenie wyroków Sądu Najwyższego (w przypadku zapadnięcia takiej decyzji „na szczeblu premierowskim”) albo brak szacunku dla polskiej racji stanu celem bieżącej polityki PO.
Cała sprawa pokazuje, jak państwo polskie nie potrafi prowadzić konsekwentnej polityki nawet w tak kluczowej kwestii jak mniejszości narodowe. Dla porównania, w zeszłym roku byliśmy świadkami, jak w Niemczech zarówno lewica z SPD, jak i prawica z CDU zgodnie i konsekwentnie odrzucały postulat przyznania Polakom mieszkającym w Niemczech statusu mniejszości, choć w odróżnieniu od domniemanego narodu śląskiego – Polacy żyjący za Odrą mają wszystkie cechy mniejszości narodowej z odrębnym językiem na czele.
Publicysta przypomina, że większość Ślązaków nie utożsamia się z separatystami.
Ale cóż to znaczy, skoro "Polska – Dziennik Zachodni", jak i dodatki do "Gazety Wyborczej" (katowicki oraz opolski) z zapałem kibicują separatystycznym organizacjom jak RAŚ czy SONŚ, uznając je za rzeczników wszystkich Ślązaków. I odwrotnie, ten, kto atakuje śląskich autonomistów, musi – według tej tezy – czuć niechęć lub irracjonalny "strach" wobec wszystkich Ślązaków. Ta manipulacja stosowana jest nader często. Jej ofiarą padł jakiś czas temu Jarosław Kaczyński, który w "Raporcie o stanie Rzeczypospolitej" użył słynnej frazy: "zakamuflowana opcja niemiecka". Wyrwana z kontekstu zaczęła funkcjonować jako wyraz niechęci szefa PiS do wszystkich Ślązaków.
I stąd właśnie – jak zauważa Semka – bierze się traktowanie jako politycznej poprawności haseł, uznawanych niedawno za dziwactwa. Jako jaskrawy tego dowód autor przytacza oburzenie publicysty „Dziennika Zachodniego” na stwierdzenie bp. Skworca (Ślązaka od pokoleń) o nadinterpretacji istnienia narodowości śląskiej.
Liberalny salon – pisze dalej Semka – upatrzył sobie największego specjalistę od przeniknięcia duszy i spraw śląskich w osobie mieszkającego od ćwierćwiecza na Mazowszu Kazimierza Kutza, przy byle okazji wywlekającego swoje ”roszczeniowe mantry”.
Powtórzmy, wiele skarg Ślązaków na krzywdy doznane w II RP i PRL mają podstawy, ale demagodzy w rodzaju Kutza zamieniają je w karykaturę.
Swoją drogą to ciekawe, że "Wyborcza", zazwyczaj tak nieufna wobec samookreślania się wspólnot według klucza narodowościowego, tak mocno kibicuje dziś śląskim autonomistom. Czyżby jej redaktorzy uznawali śląski nacjonalizm za mniej groźny od polskiego? Czy dlatego tak pobłażliwie traktują fascynacje "ślązakowców" na forach internetowych choćby niemieckim Freikorpsem czy Leo Schlageterem – protonazistą walczącym z powstańcami śląskimi? Czy dlatego też banery z nazwą "Oberschlesien" na stadionie w Chorzowie mniej rażą, bo reprezentują "słuszny" nacjonalizm śląski?
Publicysta kończy pytaniami o dopuszczalność „wymyślania się na nowo”:
Co to oznacza dla polskiej wspólnoty narodowej? I czy troska o to, by nie dzielić sztucznie Polaków, jest mniej ważna niż ambicje RAŚ?
Cały artykuł Piotra Semki w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”.
znp, rp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/126242-semka-w-rz-czy-troska-o-to-by-nie-dzielic-sztucznie-polakow-jest-mniej-wazna-niz-ambicje-ras