Przy okazji wyjaśniania sprawy głosu, a potem miejsca położenia ciała śp. generała Błasika wychodzi na jaw kolejna sprawa. To sprawa kokpitu.
Czy przypominają sobie Państwo różne historie związane z tą częścią samolotu? Czasami dobrze je sobie odtworzyć. Zwłaszcza po ostatniej wypowiedzi prokuratora generalnego, który stwierdził, że
trudno mówić o kokpicie, ponieważ samolot był poddany tak daleko idącej destrukcji, że nie sposób było na miejscu zebrać te wszystkie szczątki w tak klarowny obraz, żeby powiedzieć: to jest wyłącznie kokpit.
To jest coś nowego. Nie trzeba bowiem dużo szukać, żeby znaleźć w internecie taką oto notkę:
Nikołaj Łosiew, emerytowany pilot wojskowy, właściciel pobliskiej działki, był na miejscu w 20 minut po katastrofie. Jak utrzymuje, w rozmowie z Polskim Radiem, w rozbitej kabinie widział oprócz członków załogi przypiętych pasami do foteli ciało jeszcze jednej osoby. Nikołaj Łosiew nie potrafi powiedzieć nic więcej o tej osobie.
Potrafili za to doskonale powiedzieć o niej naukowcy z MAKu, którzy tylko na podstawie brzmienia głosu, (którego nb. nie było na nagraniu), potrafili nakreślić cały profil psychologiczny postaci.
Ale przecież o kokpicie wspomina też w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” pułkownik Antoni Milkiewicz: kokpit maszyny nie był ani wbity w ziemię, ani nie wisiał na żadnym drzewie, co sugerowali rodzinom pilotów Rosjanie.
Kokpit, czyli kabina samolotu, którą zajmują piloci, leżał zmiażdżony na powierzchni ziemi
- mówił.
Tak więc przy okazji demaskacji jednego kłamstwa i tłumaczeniu się z niego sypie się kolejne.
Panie prokuratorze generalny. Oto są cztery wersje tego co stało się z kokpitem:
– zawisł na drzewie?
- wbił się w ziemię?
- leżał zmiażdżony na jej powierzchni?
- czy też rozsypał na części?
Czekamy na wyjaśnienie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/125816-misiewicz-kolejne-klamstwo-smolenskie-czy-przypominaja-sobie-panstwo-rozne-historie-zwiazane-z-ta-czescia-samolotu