Tusk sprowadza wojnę Seremeta z Parulskim do "nieporozumienia". Czy to początek targów premiera? Tylko z kim?

PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell

- Nie może być tak, że zmieni się szef prokuratury, bo panowie mają kłopot, by dojść do porozumienia - tak skomentował Donald Tusk wniosek o dymisję Krzysztofa Parulskiego. Będzie rekomendował szefowi MON pozytywne zaopiniowanie tej zmiany "tylko wtedy, gdy będzie to zmiana na lepsze".

Z kolei prezydent Komorowski jest wnioskiem prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta "zawiedziony".

Przypomnijmy, chodzi o sytuację, w której naczelny prokurator wojskowy otwarcie wypowiedział posłuszeństwo cywilnemu zwierzchnikowi. A nie, jak by to wynikało z komentarzy obu najważniejszych postaci w państwie, o jakąś bijatykę między dwoma równie mało poważnymi zawodnikami.

I Komorowski, i Tusk korzystając z zawirowań proceduralnych, depczą w ten sposób autorytet Seremeta. Który ma być w teorii autorytetem niezależnej prokuratury.

W przypadku prezydenta rachuba jest prosta. Głowa państwa broni swojego człowieka i swojej instytucji - tak zwany duży pałac traktuje prokuraturę wojskową jako swoje pole wpływów.

Co prawda politycy PO trochę bronią w prywatnych rozmowach Komorowskiego twierdząc, że się po prostu pogubił. A pewien komentator przekonywał w TVN, że "prezydent nie będzie za Parulskiego umierał".

Ale nie wygląda na to aby pałac prezydencki był pogubiony. To od początku robiło wrażenie dość sprawnej akcji - nawet Tomasz Nałęcz w pierwszych dniach porównywał strzał pułkownika Przybyła do nieudanego samobójstwa generała Sosnkowskiego w 1926 roku i opowiadał przed kamerami o "honorze polskiego munduru".

Z kolei uwaga "nie umierał" miałaby sens wtedy, gdyby obrona Parulskiego była w jakikolwiek sposób ryzykowna. Ale przecież nikt na Komorowskiego, poza częścią opozycji i niektórymi komentatorami, nie naciska. Wszyscy kiwają głową ze zrozumieniem: wiadomo, Bronek kocha mundur.

Z kolei Tusk najwyraźniej gra tą sprawą. Może kiedyś zlikwiduje prokuraturę wojskową (jak nawołuje minister Gowin), a może nie. Ale ze sporu personalnego w tej chwili wyciśnie maksimum korzyści. Bo dla Seremeta to ważna, prestiżowa próba sił.

Możliwe, że Tusk wda się w targi. Kto mu zaoferuje więcej? Prezydent, który jest koalicji w pewnych momentach potrzebny. Chodzi o to żeby niczemu się nie sprzeciwiał i podpisywał co trzeba? Czy może sam Seremet, który może przecież być dla tej koalicji jeszcze życzliwszy niż dziś? Oczywiście takich rzeczy nikt nie formułuje wprost. One są dorozumiane. Wystarczą aluzje, niedomówienia.

Ale możliwe też, że Tusk pomoże prezydentowi w podtrzymaniu Parulskiego po to aby Seremeta upokorzyć i ewentualnie zmusić do dymisji. W takiej sytuacji jest już następca: bliski Platformie Edward Zalewski. Może więc warto?

W obu wersjach mamy do czynienia z psuciem państwa. Nawet jeśli Parulski w końcu odejdzie, a Seremet zostanie, pozostanie pytanie o cenę. Dzisiejsze zachowanie Tuska pokazuje, że licytacja została właśnie rozpoczęta!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych