Leszek Miller ws. katastrofy smoleńskiej powinien milczeć. Udział w "moskiewskiej pożyczce" odbiera mu wiarygodność

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Katastrofa Smoleńska była największą tragedią w powojennej historii Polski. Wypowiedziano o niej tysiące komentarzy, napisano tysiące artykułów. Komentowali ja nie tylko eksperci, politycy i dziennikarze, ale także ludzie sportu, kultury czy tzw. celebryci. Są jednak ludzie, którzy powinni milczeć przy komentowaniu tej tragedii. Choć żyjemy w wolnym kraju i teoretycznie nie ma cenzury (choć praktyka pokazuje, że jednak pewne mechanizmy ograniczające wolność słowa coraz częściej występują), to jednak z racji przeszłych zdarzeń pewni ludzie powinni w tej sprawie milczeć. Do tych ludzi zaliczam obecnego szefa SLD Leszka Millera.

Człowiek, który w 1990 roku brał udział w procederze tzw. moskiewskiej pożyczki, jest niewiarygodny w swoich opiniach, w sytuacji gdy katastrofa miała miejsce w Rosji. Zawsze pozostaje cień wątpliwości, a nawet podejrzenie, czy słowa, które wypowiada nie są elementem spłacania długu wdzięczności za tamtą rosyjską pomoc dla jego partii. Co więcej człowiek, który przed 1989 rokiem był komunistycznym aparatczykiem, członkiem systemu władzy, która opierała się na obecności wojsk radzieckich w Polsce, powinien być ostrożniejszy w powtarzaniu rosyjskich kłamstw o katastrofie.


Przypomnę, że tzw. moskiewska pożyczka polegała na przekazaniu w styczniu 1990 roku przez komunistów radzieckich polskim komunistom 1,2 mln dolarów i 500 mln starych zł. Odbyło się to z naruszeniem prawa dewizowego, a pieniądze miały pomóc w działalności Socjaldemokracji RP, następczyni PZPR. W tym przedsięwzięciu pośredniczyło także KGB. Zdaniem prowadzącej w tej sprawie śledztwo prokuratury w zwrocie 600 tys. dolarów z tej pożyczki miał pośredniczyć właśnie Leszek Miller. Według śledczych odbyło się to z naruszeniem prawa dewizowego.

Kilkanaście lat temu nieistniejący już dziennik "Życie” opublikował ciekawe zdjęcie, które przedstawiało partyjne uroczystości 1 maja 1987 r. w Skierniewicach. Na zdjęciu jest Władimir Ałganow, który okazał się być radzieckim szpiegiem w Polsce, jest tam także Leszek Miller. Ałganowa pan zna panie Miller?

Wczoraj Leszek Miller łaskaw był powiedzieć:

nie ulega dla mnie wątpliwości, że załoga nie powinna była lądować w tych warunkach atmosferycznych i podjęła się zadania niewykonalnego


I dodawał:

Jakieś osoby postronne były jednak w kokpicie, poza tym już sam fakt obecności tak wielu ważnych gości na pokładzie samolotu - i gen. Błasika, i prezydenta Lecha Kaczyńskiego już wywierały presję na wykonanie zadania. Piloci podjęli się wykonania zadania niewykonalnego i bardzo żal tych wszystkich ludzi, którzy zginęli tak tragicznie i tak niepotrzebnie.

To oczywiście kalka tez MAK-u (Moskiewska Agencja Kłamstw) o presji „głównego pasażera” i o tym, że piloci chcieli lądować za wszelka cenę.

Warto też przypomnieć inne zdarzenie. 4 stycznia 2003 roku Leszek Miller, jako ówczesny premier był na pokładzie helikoptera, który rozbił się przy awaryjnym lądowaniu. Na szczęście wszyscy pasażerowie przeżyli.
Prokuratura oskarżyła pilota o

umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy - przez to, że nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej, choć na trasie przelotu występowały temperatury poniżej plus 5 stopni - i o nieumyślne spowodowanie wypadku.

Po wielu latach pilot został uniewinniony.

Ale idąc tokiem przyjętym przez Leszka Millera, można się zastanawiać, czy sam fakt obecności premiera Millera na pokładzie nie był wywieraniem presji na pilota?
Leszek Miller deklarował, wielokrotnie, że gdyby

miał wybierać, z jakim pilotem mógłby w trudnych warunkach atmosferycznych lecieć helikopterem, to wybrałby Miłosza.

Panie premierze Miller czyżby zapomniał pan, ze trudnych warunkach atmosferycznych nie powinno się latać?

Oczywiście żyjemy w wolnym kraju i Leszek Miller może wypowiadać się w każdej sprawie. Ale wtedy mamy prawo pytać o jego wiarygodność, przypominać fakty, które dają wiele do myślenia, zwłaszcza kiedy niektóre z nich nie do końca zostały wyjaśnione. Więc lepiej dla Leszka Millera jest czasami ugryźć się w język i postępować w myśl zasady: mowa jest srebrem, a milczenie zlotem.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych