Człowiek, którego nazwiska nie wymienię, powiedział w tym tygodniu, że nie jest ważne czy w kokpicie był generał Błasik, czy nie, bo to zabitym życia i tak nie przywróci. Nie wiem czy ten truizm miał w przekonaniu tej osoby zabrzmieć jak złotousta sentencja, czy może miała to być jego zdaniem myśl niemalże sokratejska. Niemniej te słowa nie mówią nam wcale, jak by chciał zapewne ich autor, nic uniwersalnego o świecie ani o człowieku jako takim. Mówią nam zaś ogromnie dużo o instytucji, którą ten człowiek reprezentuje i o uprawianej przez nią „antyhumanistycznej filozofii”. Jeśli kogoś dziwi, że tak ostro oceniam tych kilka ordynarnych słów, i że wystarczają mi one do formułowania tak daleko idących wniosków – postaram się to wyjaśnić.
Załóżmy, że za chwilę, w miarę odkrywania kolejnych faktów, okaże się, iż wydarzenie w Smoleńsku wcale wypadkiem nie było. Więc co? Mamy użyć tego samego szablonu i powiedzieć – nie jest ważne czy to był wypadek czy zamach, bo zabitym i tak życia to nie przywróci? Ja już nawet nie mówię o odpowiedzialności. Chociaż idąc za ciosem można by równie dobrze powiedzieć – po co ścigać wszelkiego rodzaju morderców, skrytobójców i zbrodniarzy – przecież ofiarom życia to nie przywróci.
Równie smutne jest to, że w człowieku, który jest zdolny wypowiedzieć tego rodzaju słowa, nie wyczuwam ani krzty empatii. Czy powiedziałby on tak samo, gdyby podczas tej katastrofy zginął ktoś jemu najbliższy? Czy byłby zdolny powiedzieć:
nie jest ważne, dlaczego zginęła najbliższa mi osoba - dajmy temu spokój - przecież wyjaśnienie tych okoliczności, życia i tak jej nie przywróci?
Być może tak stwierdziłby.
W szoku po śmierci najbliższych można powiedzieć różne rzeczy, dlatego w prawie istnieje coś takiego jak „przestępstwo ścigane z urzędu”, czyli niezależnie od woli pokrzywdzonego i jego najbliższych. Czy nie powinno się to także odnosić do państw, jeśli ofiarą staje się elita polityczna kraju? Pytanie to zadaję niejako na marginesie, bo przede wszystkim staram się teraz zrozumieć pewnego człowieka. Może więc, gdyby zginął wówczas ktoś z jego najbliższych uznałby, że nie będzie dochodził prawdy, bo nie chce być małostkowy? Tylko co dla niego jest ważniejsze niż bezpieczeństwo swoje i najbliższych? Albo może uważałby, że winnym należy się chrześcijańskie wybaczenie (tylko pytanie brzmi – komu należy wybaczyć?). A może po prostu sądziłby, że należy odrzucić polską rację stanu na rzecz solidarności elit rządzących? Nie. Poddaję się. Nie potrafię racjonalnie wyjaśnić tego postępowania. Nie wiem co kołacze się w tej biednej głowie.
Co by to jednak nie było, z jego słów wypływa nie tylko arogancja ale i pogarda dla wszystkich rządzonych. Wszystkich, czyli zarówno tych potępiających jego słowa i tych, którzy im przyklaskują. Mówi nam on bowiem w tym zdaniu coś jeszcze innego :
Nie prawda jest ważna, ale to co przynosi mi korzyść. Tylko to.
Czy nie jest filozofią antyhumanistyczną dążenie do panowania nad innymi ludźmi w imię własnych małych, egoistycznych ambicji?
Nie, nie wymienię nazwiska tego człowieka. Lepiej by było dla niego, aby nie zostało ono nigdy zapamiętane. Bo jeśli zostanie zapamiętane teraz - zawsze będzie kojarzone z kłamstwem, arogancją i pogardą dla innego człowieka. Z obozem, z którym ten człowiek tak bardzo się utożsamia.
Nie wymienię nazwiska tego człowieka, jeszcze z jednego powodu - dlatego, że dopóki żyje – zawsze jest nadzieja, że może się jeszcze zmienić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/125504-po-slowach-czlowieka-ktorego-nazwiska-nie-wymienie-czy-powiedzialby-tak-samo-gdyby-tam-zginal-ktos-jemu-najblizszy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.