W Naczelnej Prokuraturze Wojskowej trwa konferencja poświęcona opinii biegłych ws. czarnych skrzynek Tu-154M.
W pierwszej części konferencji głos zabrał Andrzej Seremet, który opisał cele swojej ostatniej wizyty w Rosji.
Nie ma przełomu we współpracy. Seremet zwrócił się do Rosjan w trzech kwestiach:
1. dostarczenie uzupełniających opinii sądowo-lekarskich
2. przekazanie dokumentacji związanej z obsługą lotniska
3. przekazanie dowodów dot. szczątków samolotu i rejestratorów
Moja rozmowa z Aleksandrem Bastrikinem rozpoczęła się od konieczności przekazania stronie polskiej szczątków samolotu i rejestratorów lotu. Otrzymałem odpowiedź, że nie zostaną przekazane, dopóki nie zostanie ukończone śledztwo. (...) Określenie perspektywy czasowej ukończenia postępowania nie jest możliwe
- relacjonuje Andrzej Seremet.
Pozostałe odpowiedzi Rosjan wyglądają równie absurdalnie. Nie otrzymamy dokumentacji dot. organizacji lotów na lotnisku Siewiernyj. Zdaniem Rosjan ma ona charakter niejawny i nie może zostać udostępniona stronie polskiej.
Na kwestię rażących rozbieżności w dokumentach sekcyjnych ofiar, strona rosyjska odpowiedziała gotowością przyjęcia do swojego zespołu polskiego genetyka.
Otrzymałem informację, że strona rosyjska zwróciła się do biegłego genetyka o opinię. Jej przygotowanie jest już na ukończeniu i niebawem zostanie przedstawiona
- powiedział Seremet.
Do treści opinii fonoskopijnej odniósł się płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Taśma z rejestratora Tu-154M jest w bardzo dobrym stanie, ale biegłym nie udało się rozszyfrować wszystkich zarejestrowanych głosów
- powiedział w poniedziałek płk Ireneusz Szeląg, dodając, że są niezidentyfikowane wypowiedzi osób spoza załogi także w końcowej fazie lotu.
Prezentując opinię biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa, którzy badali rejestrator dźwiękowy płk Szeląg podkreślił, że biegli uznali, iż nagranie jest autentyczne - co ma "kardynalne" znaczenie dla prowadzących śledztwo. Według biegłych, nagranie zaczyna się o godzinie 8:02 (czasu polskiego), a kończy o godz. o 8:41 i trwa 38 min.
Jak podkreślił płk Szeląg, precyzyjne ustalenie czasu katastrofy pomoże ekspertom skorelować zarejestrowane słowa z działaniami załogi i funkcjonowaniem sprzętów samolotu.
Osłona rejestratora ma uszkodzenia mechaniczne, ale sam sprzęt jest w dobrym stanie, a stan taśmy uznano za bardzo dobry
- powiedział szef WPO.
Wśród 17 zarejestrowanych głosów nie ma głosu gen. Błasika.
Prokuratura nigdy nie twierdziła, że taki głos został rozpoznany
- powiedział Szeląg.
Na pytania dziennikarzy do kogo należał głos, przypisywano dotychczas gen. Błasikowi, Szeląg nie odpowiedział. Po krótkim stwierdzeniu, że nie pamięta całej treści stenogramów i odesłał do materiałów prasowych.
Szeląg zapytany o to czy ekspertyza spowodowała zaistnienie jakieś nowej hipotezy dot. przyczyn katastrofy odpowiedział krótko:
Nie, nie spowodowała
Opracowywana w Krakowie od lata 2010 r. ekspertyza jest jednym z ważniejszych dowodów w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Zanim polscy biegli zakończyli ekspertyzę, w czerwcu wyjechali do Moskwy, by na miejscu porównać swoje odczyty z oryginałami.
Opinia publiczna już wcześniej poznała zapisy nagrań z Tu-154M - w wersji jaką opracował rosyjski MAK, bo to tam do dziś znajdują się rejestratory (produkcji rosyjskiej), odnalezionych przez Rosjan w Smoleńsku jeszcze 10 kwietnia 2010 r. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez nich transkrypcję. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań (np. bedaca korespondencją załogi z innymi samolotami) była w języku angielskim, niektóre fragmenty opisano jako niezrozumiałe, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora.
Raport MAK kładł nacisk na błędy polskiej załogi, napisano też, że w kokpicie samolotu był obecny gen. Błasik; MAK uznał, że we krwi generała był alkohol. Rodzina i prawnicy Błasika protestowali przeciw tym ustaleniom i żądali ich usunięcia. W rosyjskim dokumencie nie stwierdzono jakichkolwiek uchybień w pracy kontrolerów z wieży lotniska w Smoleńsku.
Ponieważ część nagrań z rejestratorów była nieczytelna, WPO przekazała je biegłym z Krakowa, aby ci dokonali badań nagrań na potrzeby prokuratury.
mall, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/125470-glos-gen-blasika-nieobecny-w-kokpicie-szelag-prokuratura-nigdy-nie-twierdzila-ze-taki-glos-zostal-rozpoznany