Gorzkie żniwa. Po 22 latach „wolnej” Polski urzędnicy niemal automatycznie biorą pod uwagę osąd Moskwy

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Smutna sensacja, jaką jest postrzelenie się prokuratora wojskowego Mikołaja Przybyła, przysłoniła treść jego oświadczenia, które rodzi ważne pytania już nie na temat samych śledztw, o których mówił. To pytania na temat mentalności postkomunistycznej, królującej w sferach rządzących i kierunków podporządkowania ważnych urzędów państwowych.

Każdy urząd państwowy w PRL miał choćby w formie zależności partyjnej zwierzchnictwo w Związku Radzieckim (obecnie Rosja). Niektóre jednak, strategiczne, podlegały Rosji bezpośrednio. Np., jak pisze Zdenek Mlynarz w fascynującym opisie Praskiej Wiosny 1968  roku, w ministerstwie spraw wewnętrznych każdego kraju „demokracji ludowej”, a więc i Polski, był jeden wiceminister, który podlegał bezpośrednio ministrowi spraw wewnętrznych w Moskwie, a nie swojemu lokalnemu ministrowi.

Najwyraźniej po 22 latach „wolnej” Polski wysocy urzędnicy państwowi niemal automatycznie biorą pod uwagę osąd Moskwy w prowadzonych w kraju sprawach. Automatycznie, mam nadzieję, bo nie chce mi się wierzyć, żeby rzeczywiście w jakikolwiek sposób im podlegali.

Śledztwo polskiej prokuratury wojskowej, jak wspomniał w oświadczeniu prok. Przybył, objęło wątek „udziału obcych służb specjalnych, zainteresowanych w podgrzewaniu atmosfery wokół katastrofy smoleńskiej i konfliktowania Polaków”, i jak się okazało, chodziło mu  o... CIA. Śledztwo miało też zatamować przecieki do prasy. Bo przecieki powodowały „utrudnienia we wzajemnej współpracy” z prokuraturą... Rosji.

Przecieków do prasy z wysokich urzędów państwowych nie powinno być, choć rolą i prawem dziennikarzy jest szukać prawdy, a więc i przecieków. Ta zasada dotyczy jednak tylko zwykłych śledztw. Śledztwo smoleńskie, budzące tyle wątpliwości, bogate w tyle zaniedbań i niezrozumiałych posunięć, powinno być jawne w każdym szczególe. Jest obciążone grzechem pierwotnym – od pierwszych dni Polska je oddała Rosji.

A teraz zapowiada się w ogóle likwidację Prokuratury Wojskowej. Co z tego, że chodzi raczej o miliardowe nadużycia w wojsku, a nie o Smoleńsk?

Prokuratura powinna podlegać Ministerstwu Sprawiedliwości, gdzie byłyby dwa piony – cywilny i wojskowy. Niedawno jednak urządzono osobne, niezależne od ministerstwa urzędy prokuratury, teraz się je scala. Czy nie za dużo władzy w jednym miejscu?

To gorzkie żniwa chorej sytuacji. A to zapewne dopiero początek.

 

Pierwotna krótka wersja tego tekstu ukazała się w „Gazecie Polskiej Codziennie”

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych