W programie Tomasza Lisa zasiedli naprzeciw siebie Łukasz Warzecha krytyk Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, i Krzysztof Skiba, jej zwolennik.
Warzecha wytoczył cały szereg spójnych i logicznych argumentów Owsiakosceptyków. Od dużych kosztów jego akcji po swoistą akcyjność, która może odwodzić ludzi od dobroczynności na co dzień. Komentator Faktu nie krył też sceptycyzmu wobec osoby samego lidera. Skiba i Lis wspólnymi siłami, choć tym razem niezbyt energicznie, pouczali go, że nie ma racji.
Ale gospodarz programu powtarzał po wielekroć: nikt nie zabrania przecież innych akcji charytatywnych. Innymi słowy: nie podoba wam się prawico Owsiak, twórzcie dla niego konkurencję.
Można powiedzieć, że ten postulat spełnił Jacek Karnowski. Nie ukrywając swego krytycyzmu wobec jednodniowej masówki (porównał ją do Pierwszego Maja III RP), napisał, że walka z tą imprezą jest czymś jałowym. Lepiej organizować własne zbiórki. Wskazał na fundację pomagającą dzieciom chorym na mukowiscydozę.
Ponieważ formuła: skoro macie za złe, róbcie swoje, pojawiała się już wcześniej wiele razy, można było ze strony chóru oczekiwać pochwał, a przynajmniej milczenia. Tymczasem Wojciech Maziarski odpowiedział komentarzem „Plwocina Karnowskiego”. Nie mogliśmy się z tekstu dowiedzieć, czym Karnowski zgrzeszył. Mogliśmy za to przeczytać o „wytrysku głupoty”. I podziwiać takie epitety jak „bolszewicy”, „totalitarni prawicowcy”, faszyści i ONR-owcy (?????)
Kolejny straszny dziadunio, choć o ile pamiętam, mniej więcej w moim wieku. Niedawno apelowałem do Maziarskiego aby zastanowił się nad publikowaniem nasyconych obsesyjnymi skojarzeniami seksualnymi i agresywnymi bluzgami felietonów Tomasza Jastruna w jego piśmie Newsweek. Dziś już trudno mi rozróżnić, parafrazując Orwella, kto w tym towarzystwie zwierzę, a kto człowiek.
Od lat dzień, w którym odbywa się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, staje się widownią rytualnej wymiany zdań, która mnie kojarzy się z Gombrowiczowską wojną na miny. Ci sami ludzie mają z akcją Jerzego Owsiaka złe skojarzenia i ci sami bronią go jak niepodległości, latają w powietrzu te same argumenty. Ale jak widać próba obejścia tego fatalizmu też nie jest żadną receptą. Choć „Wyborcza” nie przeżuwała aż tak strasznych obelg jak Maziarski, też całkiem machinalnie zaprotestowała przeciw temu, co napisał Karnowski.
Nie chodzi w istocie o żadną pomoc dzieciom, o serce czy miłosierdzie, a o hierarchiczny porządek, który nie może być naruszony. Lis tym razem o dziwo przyzwolił na wątłą dyskusję. Ale na przykład materiał w TVN-owskich Faktach tropiący tych, co szemrzą przeciw Owsiakowi, był zrobiony w tonie oburzonej dewotki na to, że obrażono jej świętość. Dewotki nie operują argumentami, a ślepą, wręcz naiwną wiarą. „Prawicowe portale” występowały w nim w roli groźnych bluźnierców, może wręcz sił piekielnych.
To prawda, jeremiady niektórych prawicowców przeciw Owsiakowi uważam za kopanie się z koniem, element jałowego rytuału. Ja nawet nie posunąłbym się do porównania z Pierwszym Majem, choć całą tę akcyjność uważam za trochę dętą. Ale już już mam to wszystko powiedzieć, kiedy przypomina mi się wykrzywiona z irracjonalnej wściekłości twarz Maziarskiego. Co za koszmar.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/125114-mowicie-robcie-swoja-dobroczynnosc-obok-owsiakowej-ale-gdy-ktos-do-tego-wezwie-miotacie-inwektywy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.