Coś mi się widzi, że zapowiedzianych w expose reform jednak nie będzie. Albo zostaną tak rozmyte, że sam premier ich nie pozna.
Po zamieszaniu z listą leków refundowanych władza będzie bardzo uważała, by nie nadepnąć społeczeństwu na jakiś odcisk. Bo przecież wielodniowa awantura wokół resortu zdrowia była uderzeniem w podstawę systemu Tuska - w święty spokój. Nawet nie tyle spokój realny, co spokój medialny. Tusk wie, że będzie rządził dopóty, dopóki z programów i kanałów informacyjnych będzie lała się nuda, przerywana "awanturami" wokół działań opozycji.
A tu taki klops. Przez kilka dni leki, pacjenci, Arłukowicz, aptekarze, lekarze. Nawet starania medialnych sojuszników premiera, którzy jak ognia unikali słów "skandal" i "afera", prefereując bezosobowy "chaos" i ogólne "zamieszanie", nie na wiele się zdały. Niepokój wkradł się w serca ludzi. Niepokój szczególnie groźny, bo powiązany ze spadkiem poziomu życia - spadkiem nieuniknionym, wynikającym zarówno z widocznej już stagnacji gospodarczej, jak i z nasilającego się drenażu podatkowo-fiskalnego.
Tak więc premier szybko kolejnej draki nie zaryzykuje, i zapewne teraz któryś z jego licznych zespołów PR-owych dokonuje przeglądu spraw potencjalnie groźnych - takich, które mogłyby Polaków obudzić z tego wieloletniego już letargu. Jedną już wyłapano: zmiana systemu egzaminów na prawo jazdy. Minister Transportu Sławomir Nowak ni stąd ni zowąd ogłosił, że nowe reguły wejdą w życie dopiero za rok, a nie w połowie lutego. Wyszedł, i ogłosił, nie przejmując się zbytnio faktem, że w końcu rządzi ta sama partia, która reformę zaplanowała i przeprowadziła, wydając zapewne ładnych parę milionów - bo przecież coś wydrukowano, kogoś przeszkolono, coś rozesłano. Teraz to wszystko pójdzie do kosza, bo za rok będzie już stare.
Jeszcze wcześniej minister Nowak odwołał budowę sieci szybkich kolei, którą zapowiadał poprzednik (też PO) Cezary Grabarczyk. Na potrzeby przygotowań zatrudniono dodatkowo 42 pracowników i 6 dyrektorów, wydano w sumie 55 milionów złotych. Z mojej i Twojej kieszeni. Naprawdę, czasem myślę, że analogie z Gierkiem mają sens bardzo dosłowny: w końcu kto z nas nie słyszał opowieści o liniach technologicznych kupionych na Zachodzie i rdzewiejących latami w magazynach? Czyż sprawa szybkiej kolei nie jest tym samym? Kupić projekt, bo błyszczy, wylać fundamenty, a potem zarzucić. A winnego awansować, np. na wicemarszałka Sejmu.
Nastroje społeczne już się pogarszają, i to dość szybko - co widać gołym okiem, o czym wielu z nas usłyszało przy świątecznym stole. Tusk nie zaryzykuje w tej sytuacji żadnej konfrontacji ze społeczeństwem. Będzie czekał, licząc, że jakoś dojedzie do kolejnego zakrętu, być może już tego unijnego.
Jak to ujął Ziemkiewicz: wyścig jak z Indiany Jonesa, gdy bohater ucieka przed toczącą się kulą. Albo taki jak z "Tajemniczej Wyspy": wulkan wyrzuca coraz więcej lawy, a koloniści coraz szybciej budują statek, nie dbając już o uprawy wokół Granitowego Pałacu, warsztaty w Kominach czy zwierzęta w Coralu. Jak wiemy, niestety nie zdążyli. Przeżyli tylko dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności i pomocy kapitana Nemo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/124950-wielodniowa-awantura-wokol-resortu-zdrowia-byla-uderzeniem-w-podstawe-systemu-donalda-tuska-w-swiety-spokoj
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.