Ostatnie pełen dzień kampanii przed wyborami tzw. caucuses w Iowa kandydaci spędzili przemierzając wzdłuż i wszerz cały stan. Ale agitacja trwała do ostatniej chwili przed głosowaniem.
Ostatni dzień kampanii spędziłem więc za kółkiem samochodu, przemierzając setki kilometrów pośród zaoranych pól po kukurydzy – głównego widoku w Iowa o tej porze roku. Podążać za wszystkimi nie dało rady, bo od rana do wieczora kolumny z kandydatami przemieszczały się od Cedar Falls na północy i granicy ze stanem Ilinois na wchodzie, aż po miejscowość Perry na zachodzie i Clive na południu. Wszędzie schemat był ten sam: najpierw zapowiedź, potem dziesięciominutowe przemówienie i wreszcie to, co wszyscy politycy lubią najbardziej – kąpiel w morzu entuzjastów, połączona z podpisywaniem książek, plakatów, koszulek i wszystkiego, co wyborca ma pod ręką.
Jak przystało na liderów ostatnich sondaży, prym wiedli Mitt Romney, Ron Paul i Rick Santorum. Trzej kandydaci, trzy style działania.
Mitt Romney przez większość czasu pozostawał poza Iowa, pozwalając działać sile organizacji lokalnej i pieniądzom - jako ogólnokrajowy lider w wyścigu Republikanów i kandydat establishmentu partyjnego, nie narzeka na brak funduszy. Gdy tylko sondaże zaczęły pokazywać, że w stanie może wygrać Newt Gingrich, stojące za Romneyem grupy poparcia (tzw. Super PAC wykorzystujące nie limitowane fundusze i oficjalnie nie związane z kampanią – bo to niezgodne z prawem) zasypały stan tysiącami emisji negatywnych reklamówek. W efekcie Gingrich został zredukowany z lidera do nr. 4 – 5. Po tej operacji, w ostatnim tygodniu Romney włączył się do kampanii pozując na zwycięzcę. Podczas wieców wyborczych nawet niespecjalnie zajmował się rywalami, cały czas celując w prezydenta Obamę, jakby miał nominację w kieszeni. Zapowiedział, że „odda Amerykę Amerykanom” po katastrofalnych rządach Demokraty i spowoduje, że Obama za rok(objęcie urzędu przez prezydenta następuje zawsze w styczniu 2013 r.) „skończy pierwszą i ostatnią kadencję”.
Rick Santorum to przykład, że brak środków na kampanię można nadrobić ciężką pracą. W poniedziałek pizzeria w miasteczku Boone była tak nabita mieszkańcami i ... dziennikarzami, że trudno było wejść do środka. – Przepraszam wszystkich, którzy nie zdołali wejść do środka, ale to chyba dobry znak na tym etapie kampanii – mówił Santorum do swoich sympatyków. A tych przybywa im bliżej głosowania. To efekt katorżniczej pracy wykonanej przez byłego senatora z Pennsylwanii – prowadził kampanię w stanie przez ponad sto dni, odwiedził wszystkie 99 hrabstw, odbywając co najmniej 380 spotkań. Na które na początku przychodziło po 4-5 osób.
Z kolei spotkania Rona Paula są najbardziej kolorowe, bo i publika jest bardzo zróżnicowana – od wykolczykowanych młodych ludzi, po staruszków. Wszystkich ich łączy wręcz uwielbienie dla kongresmena z Teksasu. Ze swoją libertariańską retoryką (ograniczony rząd, zrównoważony budżet, ochrona wolności osobistych przed omnipotencją rządową) trafia do wielu środowisk, które łączy jedno: wielka złość i gniew na „status quo”. Sam Ron Paul – pomimo ponad dwudziestu lat w Kongresie - z przyjemnością kreuje się na outsidera, oskarżając całą resztę kandydatów, że „reprezentują status quo” i „nie zależy im na ochronie wolności osobistych” zwykłych Amerykanów. Zwolennicy Paula są też najbardziej rozemocjonowani – większość ich telefonów do stacji telewizyjnych czy radiowych kończy się mniejszymi lub większymi utarczkami słownymi z prowadzącymi.
Który model kampanii zwycięży w Iowa?
Paweł Burdzy, Clive w stanie Iowa
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/124791-pawel-burdzy-z-clive-w-stanie-iowa-mitt-romney-ron-paul-i-rick-santorum-trzej-kandydaci-trzy-style-dzialania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.