Dwa umorzenia śledztw ws. Olewników jednego dnia. Prokuratura nie zbada pogróżek, sąd nie rozpatrzy zażaleń ws. przeszukań

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe umorzyła dziś śledztwo ws. pogróżek wobec Włodzimierza Olewnika. Również dziś Gdański Sąd Okręgowy oddalił zażalenie Olewników na przeszukania w domach rodziny.

Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe umorzyła śledztwo w sprawie gróźb pozbawienia życia, które miały być kierowane pod adresem Włodzimierza Olewnika. Powodem decyzji był brak dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa.

O sprawie poinformował prokurator rejonowy w Olsztynie Arkadiusz Szwedowski. Od decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa przysługuje zażalenie. Pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski nie wykluczył, iż Włodzimierz Olewnik złoży zażalenie na decyzję olsztyńskiej prokuratury. Zastrzegł przy tym, iż to, czy zażalenie zostanie złożone, zależeć będzie od analizy pisemnego, szczegółowego uzasadnienia postanowienia prokuratury, a także od woli samego Włodzimierza Olewnika.

Wiem, że Włodzimierz Olewnik bardzo poważnie traktował te groźby, obawiając się, że mogą być one spełnione

- mówił pełnomocnik. Dodał, że uzasadnienie decyzji olsztyńskiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie gróźb brakiem dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa

ma pewne mankamenty.

Zaznaczył przy tym, iż jest to jedynie jego wstępna ocena.

Po otrzymaniu postanowienia wraz z uzasadnieniem będziemy to analizowali i wtedy zajmiemy ostateczne stanowisko

Wątek, który badała olsztyńska prokuratura, został wyłączony w kwietniu ub. roku z głównego śledztwa ws. uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Uznała ona, że groźby nie wiążą się bezpośrednio z prowadzonymi przez nią postępowaniami.

Zeznający w tym śledztwie jako jeden ze świadków znajomy rodziny Olewników - Jan Z. - poinformował, że na początku grudnia 2010 r. został zaczepiony na ulicy w Olsztynie przez dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Jeden z nich miał wypowiadać pogróżki, głównie wobec Włodzimierza Olewnika, i stwierdzić, że

zostały mu trzy tygodnie życia.

Według prokuratury Jan Z. jako autora gróźb wskazał pracownika olsztyńskiej agencji ochrony, nie był jednak do końca pewien, czy właściwie rozpoznał tego mężczyznę. Przesłuchany w prokuratorze ochroniarz zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce.

Śledczy sprawdzili billingi połączeń domniemanego autora pogróżek i miejsca logowań jego telefonu, z których wynikało, że mężczyzna nie przebywał w miejscu, gdzie miało dojść do incydentu. Zdarzenia nie zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu.

To nie jedyna dzisiejsza decyzja prokuratury w sprawie Olewników. Gdański sąd oddalił zażalenie trzech członków rodziny Olewników oraz współpracownika Włodzimierza Olewnika na prokuratorskie przeszukania w ich domach i miejscach pracy. Zdaniem sądu przeszukania były zasadne i odbyły się zgodnie z regułami prawa.

Do przeszukań doszło 17 listopada. Prokuratorzy zdecydowali się na nie, bo podejrzewali, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy dot. porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Wszystkie osoby, u których odbyły się przeszukania, złożyły zażalenia na te czynności.

Jak poinformował dziś rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski, po zapoznaniu się ze sprawą, 30 grudnia Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe uznał, że

przeszukania odbyły się zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego, w sposób prawidłowy.

Przeszukania nastąpiły na podstawie postanowienia właściwego organu - prokuratora; postanowienie było szczegółowo uzasadnione; katalog poszukiwanych rzeczy był wystarczająco sprecyzowany. Czynności przeprowadziły właściwe - uprawnione organy. Przeszukania zostały właściwie udokumentowane protokołami z tych czynności, które doręczono zainteresowanym

- powiedział Adamski dodając, że przeszukania

miały uzasadnienie w zgromadzonym materiale dowodowym.

W listopadzie śledczy przeszukali nieruchomości należące do Włodzimierza Olewnika, domy jego córek - Danuty i Anny - oraz lokale, którymi rozporządzał jeden ze współpracowników Włodzimierza Olewnika. W sumie czynności odbyły się w siedmiu miejscach zamieszkania i pracy, a w ich trakcie zabezpieczono 480 różnego rodzaju dowodów.

Wszystkie osoby, u których dokonano przeszukań, złożyły zażalenia na te czynności. Jak informował na początku grudnia pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski, w skargach wskazano na naruszenie podstaw prawnych oraz niezasadny tryb przeszukania.

Zdaniem skarżących śledczy nie mieli wystarczających podstaw, by sądzić, że rodzina Olewników ukrywa jakiekolwiek dowody. Borkowski zapewnił, że rodzina zawsze wykazywała chęć współpracy z prokuraturą i śledczy mogli dokonać przeszukań

nawet za zgodą rodziny.

Mecenas dodał, że w zażaleniu złożonym przez Danutę Olewnik zwrócono też dodatkowo uwagę na tryb, w jakim dokonano przeszukania, w tym na jego bardzo wczesną porę (przeszukanie rozpoczęło się o godz. 6) oraz obecność dzieci przy tej czynności.

W dniu przeszukań gdańska prokuratura wydała specjalne oświadczenie, w którym uzasadniała ich przeprowadzenie. Śledczy poinformowali, że przeprowadzono je

w celu ujawnienia i zabezpieczenia m.in. oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe dotyczące kontaktów członków rodziny K. Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy, urządzeń służących do rejestracji tych nagrań, zapisów z monitoringu posesji K. Olewnika dokonanych w październiku 2001 r. oraz nieprzekazanych do tej pory do prowadzonego postępowania karnego oryginałów listów skierowanych przez K. Olewnika do osób najbliższych po jego uprowadzeniu.

Jak informowali śledczy, ich wątpliwości wzbudził np. fakt, iż w treści dwóch nagrań, którymi dysponowała prokuratura, a na których utrwalono głos Krzysztofa Olewnika, pojawiają się odpowiedzi na pytania, które nie występują na żadnym z dostarczonych śledczym nagrań.

Wątpliwości prokuratorów wzbudziło też porównanie czasu trwania części przekazanych do postępowania nagrań z czasem trwania połączeń telefonicznych, w trakcie których nagrania miały być rejestrowane. Śledczy doszli do wniosku, że być może przekazano im niepełne nagrania rozmów pomiędzy członkami rodziny Krzysztofa Olewnika a porywaczami.

Śledczy powzięli też podejrzenia, że na terenie posesji oraz w domu Krzysztofa Olewnika w 2001 r. mógł - wbrew zapewnieniom rodziny - działać monitoring.

W dniu przeszukania prokuratura ujawniła także, że dysponuje nagraniem, które może potwierdzić wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Mogłaby wskazywać na to ekspertyza nagrania rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy ze stycznia 2002 roku, a więc kilka miesięcy po porwaniu. W tym czasie Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. Rozmowa, dotycząca okupu, została zarejestrowana z podsłuchu założonego na telefonie sprawców. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, instruuje mężczyznę, który rozmawia potem z członkiem rodziny Olewników; jak wykazały badania, osobą tą był Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.

Według gdańskiej PA, analiza wcześniejszego materiału dowodowego i nowe dowody w sprawie

każą poddać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika, tj. 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie.

Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Olewnikowie zapewniają też, że w domu Krzysztofa nie było czynnego monitoringu. Ich zdaniem nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Rodzina utrzymuje też, że osoba, która na nagraniu wydaje instrukcje porywaczom, to nie Krzysztof Olewnik.

Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 roku. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewnika, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika.

 

PAP, kop

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych