Premier potrafi zaskoczyć. Przed chwilą chciał Europę zarażać optymizmem, a teraz... otwarcie mówi o rozpadzie Unii!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Trzeba robić wszystko, żeby Unia Europejska się nie rozpadła, a jeśli takie będą wyroki boskie, to żeby to się stało jak najpóźniej -  tak premier Donald  Tusk odpowiedział w sobotę na pytanie dziennikarzy w Gdańsku o funkcjonowanie Unii w 2012 roku.

"Nawet, jeśli są wśród nas - a pewnie ostatnio ich przybyło - ludzie, którzy nie wierzą w to, że Unia Europejska przetrwa, to trzeba robić wszystko, by przetrwała jak najdłużej" - przekonywał premier.

A więc premier dopuszcza możliwość rozpadu Unii... On, który tak kipiał euroentuzjazmem, że aż śmieszył? Wszak chwilę przed ostatnim unijnym szczytem wzywał:

(...) naszą wspólną odpowiedzią [na kryzys] musi być prawdziwy akt wiary w Europę złożoną z 27 państw, nie "27 minus", nie "17 plus", tylko 27 dumnych państw, które wierzą w to, że kolejne państwa do tej wspólnoty dołączą.

A teraz mówi tak:

"Ja nie jestem euroentuzjastą w rodzaju tych, którzy zapatrzeni w żółte gwiazdki na niebieskim tle zapominają o biało-czerwonej. (...) Czasami mam wrażenie, że jestem takim zdroworozsądkowym eurosceptykiem, bez jakiś niezdrowych fascynacji, ale jak obliczam na wszystkie możliwe sposoby interes i bezpieczeństwo Polaków, w wymiarze strategicznym i też doraźnym, to trzeba robić wszystko, żeby UE się nie rozpadła, a jeśli takie będą wyroki boskie, to żeby to się stało jak najpóźniej" - podkreślił premier.

Widocznie sondaże wykazały, że Polacy już eurostrawy nie kupują tak chętnie, zwłaszcza w chwili, gdy ze zwykłą strawą nie jest najlepiej.

Według szefa rządu są przesłanki, do tego, by z optymizmem patrzeć na przyszłość UE.

"Nie sądzę, żeby rok 2012 - jak chcą niektórzy jasnowidze - był rokiem rozpadu UE. Wręcz przeciwnie, odbieram sygnały, coraz częstsze, świadczące o zrozumieniu potrzeby reintegracji" - oświadczył.

A więc to pierwsze zjednoczenie musiało być fikcyjne, skoro potrzebna jest "reintegracja". Chyba, że reintegracja oznacza jednoczenie się wokół Berlina.  Za to, panie premierze, bardzo dziękujemy, ale chyba nie skorzystamy.

Premier skomentował również kończący się okres polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Zdaniem Tuska czas przewodnictwa w UE może być dla Polski powodem do dumy narodowej. W ocenie Tuska, Polsce udało się zbudować "nowy, zdrowy snobizm na Europę".

"Nowy, zdrowy snobizm na Europę".

Zachód aż kipi od tego snobizmu, rzeczywiście. Takie sukcesy to można wpisać w raport po szkoleniu urzędników niskiego szczebla, ale nie w realne życie.

W każdym razie - warto odnotować: w ostatnim dniu roku 2011 premier Donald Tusk jako pierwszy z liderów Unii Europejskiej OTWARCIE dopuścił scenariusz rozpadu EU.

Pat, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych